RODZINA „LITERACKA-‘62”
Fragment rozdziału VII. Literacka - lata świetności
Powstanie młodzieżowych fajfów w kawiarni LITERACKA niewątpliwie miało duży wpływ na popularność lokalu w mieście, jak również, przywiązania się pewnej grupy osób, uczestników tanecznych spotkań do swojej świątyni. Po inauguracyjnym, szalonym i obfitującym w taneczne spotkania 1962 roku w kawiarni Literacka, lata 1963/64 to lata świetności lokalu.
Do kawiarni przychodzili nowi ludzie, odchodzili starzy, przekazywanie pokoleniowej pałeczki odbywało się bez bólu, w sposób naturalny, bez emocjonalnych zakłóceń. Można powiedzieć, że w rytmie szaleństw rock’n’rolla. Młodzież, która asymilowała się, na przestrzeni trzech lat, z innymi, starszymi koleżankami i kolegami, tworzyła przyjazny klimat. Byliśmy niczym RODZINA. Choć nie używaliśmy jeszcze terminu rodzina LITERACKA, to jednak mogę uczciwie powiedzieć, że uczucia jakie w nas wstępowały, mogły świadczyć, że jest to tylko kwestia czasu by dojrzeć do tego określenia.
LITERACKA to nie tylko dancingi i fajfy, ale również spotkania, prelekcje, odczyty. Bywali tam ludzie kultury, sztuki i sportu. Odbywały się one cyklicznie dwa, trzy razy w miesiącu. Przeważnie w środy, bo w te dni nieczynne było kino, a ludzie łaknący tego typu spotkań, będąc wielkimi kinomanami, mogli uczestniczyć w innych wydarzeniach kulturalnych. Myślę, że tomaszowska młodzież obecna na tych spotkaniach, w większości na co dzień, uczestniczyła w towarzyskim życiu kawiarni. Spotkania na odczytach, prelekcjach były również drogą do integrowania się.
Do kawiarni przyjeżdżało na odczyty wielu wybitnych ludzi z pierwszych stron gazet, naukowców, pisarzy, sportowców, ludzi teatru i filmu. Na łamach tej książki pragnę podzielić się z czytelnikami informacjami, o bohaterach tych spotkań, w których miałem przyjemność uczestniczyć. Tych, które zapamiętałem najbardziej. Wybrałem więc; aktorkę Alinę Janowską, aktora Emila Karewicza, pisarza Andrzeja Brychta oraz sportowca szermierza, czterokrotnego olimpijczyka, męża pani Janowskiej, Wojciecha Zabłockiego.
Alina Janowska (1922-2017) – to nasza wybitna aktorka teatralna, kabaretowa, filmowa i radiowa. Na spotkanie przybyła cała elita miasta zajmująca się, kochająca kulturę, dużo młodzieży szkół średnich, również młodzież biorąca udział w życiu rozrywkowym kawiarni. Minęła już godzina, na którą wyznaczone było spotkanie z artystką. Stolik z fotelem stojący w przejściu z sali kawiarnianej na salę taneczną, przeznaczony dla pani Janowskiej, stał pusty. Na sali słychać było ciche szepty, czy może informacja o spotkaniu z aktorką była zwykłą dezinformującą plotką?
Po blisko 10/15 minutach, kiedy atmosfera w kawiarni stała się gorączkowa, nagle od strony baru (zaskoczyło to wszystkich) pana Jana Janowskiego, zbliża się dystyngowana, kobieca, smukła sylwetka, bardzo przystojnej osoby o jasnych, blond włosach. Po prostu zbliżała się do stolika babka z klasą. Była to Alina Janowska, odstawiając wolno fotel od stolika by usiąść, rzekła drwiąco, jakby do siebie - Przestań małpo grać Marlenę - po czym z uśmiechem na ustach wygodnie zasiadła w fotelu. Powitalna mowa, to cytat z kabaretowego monologu, w którym Alina Janowska odtwarzała postać Marleny Dietrich. Fragment tego monologu przedstawiała Polska Kronika Filmowa. Salwa śmiechu i oklaski powitały panią Alinę. Nikt się nie spodziewał z przybyłych, że artystka od co najmniej pół godziny gościła na tyłach kawiarni konwersując z panem Janem. Pan Jan opowiadał nam później, z humorem, jak z panią Aliną szukali wspólnego drzewa genealogicznego (oboje mają wspólne nazwisko).
Wszystkim obecnym na sali udzielił się wspaniały nastrój, który wprowadziła pani Alina. Janowska pochodziła z kresowej rodziny ziemiańskiej, gdzie na latyfundiach wuja Bohdana, kształciła się, dojrzewała, zachowując tradycje narodowe i patriotyczne. Pierwszy raz w swoim życiu, w publicznym miejscu usłyszałem termin Katyń, wypowiedziany ustami aktorki, - Mój wujek Bohdan, właściciel majątku, oficer rezerwy Wojska Polskiego, został zamordowany w Katyniu. Była to, jak dziś na to patrzę, bardzo odważna wypowiedź, mogąca przysporzyć artystce sporo kłopotów. Pani Alina Janowska, brała udział jako nastoletnia dziewczyna, w Powstaniu Warszawskim, była łączniczką w batalionie KILIŃSKI. Zagrała w pierwszym, polskim, powojennym filmie reżyserii Leonarda Buczkowskiego „Zakazane piosenki”. Jako ciekawostkę opowiedziała nam, że głównym rekwizytem w filmie, był na jej głowie autentyczny, czarny beret batalionu, który jako łączniczka nosiła podczas powstania.
Opowiedziała o swojej karierze teatralnej, kabaretowej i filmowej. O wielkim szczęściu, że mogła w swoim, aktorskim życiu występować u boku starszej koleżanki, Ireny Kwiatkowskiej, - Przebywanie z panią Ireną w teatrze, prywatnie czy na planie filmowym – mówiła – było dużą przyjemnością, niezapomnianym przeżyciem. Razem zagrały w pierwszym, polskim serialu telewizyjnym „Wojna Domowa”. Z humorem i dowcipnie opowiedziała o swoim związku małżeńskim ze świetnym szablistą, srebrnym olimpijskim medalistą z Rzymu w 1960 roku, inżynierem architektem specjalizującym się w projektach obiektów sportowych, Wojtkiem Zabłockim.
Mają syna Michała, który jest poetę i reżyserem. Po spotkaniu pani Alina powróciła do baru, usiadła przy stoliku, pan Jan podał kawę i specjalnie przygotowaną kolację. Wiedzieliśmy jedno, że specjalnie przygotowana kolacja przez pana Jana musiała smakować aktorce. Pan Jan słynął w mieście jako specjalista w przygotowywaniu dań szczególnych, co nóż dostawiał nowe kulinarne przystawki, które znikały szybko z talerza. Staliśmy obok otwartych drzwi w części tanecznej kawiarni, przyglądając się i podsłuchując rozmowę jaką na luzie prowadzili Janowscy, piękna Alina i barman Jan oraz dwie osoby, przedstawiciele Wydziału Kultury, ZDK „Włókniarz”. Kiedy opuszczała pani Alina pomieszczenie lokalu, puściliśmy z magnetofonu na cały regulator, „One Night With You” (Jedna noc z Tobą) Elvisa Presleya. Spokojnie krocząc, przyjaźnie uśmiechając się w naszym kierunku, dobrze rozumiejąc dygresyjny tytuł dedykowanego dla niej przeboju Elvisa Presleya, dumnie sprężystym, kroczyła jednostajnym krokiem w kierunku drzwi na poczekalnię kina „Włókniarz”, opuszczając kultową kawiarnię dla mojego pokolenia, LITERACKA.
Antoni Malewski
Napisz komentarz
Komentarze