Wyspa Wielkanocna to 163 km2 lądu pośrodku wschodniego Pacyfiku, 3500 km od wybrzeży Ameryku Południowej i 2000 km na wschód od najbliższych zamieszkałych wysp Pitcairn. W V wieku n.e. była niezamieszkałym podzwrotnikowym rajem. Rosły na niej ogromne palmy wraz z innymi gatunkami roślin. Królestwo ptactwa, płazów, gadów i drobnych ssaków. Kraina mlekiem i miodem płynąca.
Około roku 500 n.e. do wyspy przybiła łódź z grupą polinezyjskich osadników (ok. 100 osób). Osadnicy stracili kontakt ze światem zewnętrznym i już po kilku pokoleniach uważali, że są sami na świecie. Ludzie przybyli na wyspę z odpowiednim wyposażeniem – przywieźli ze sobą kury i świnie, posadzili bananowce i ziemniaki. Porastające wyspę palmy świetnie nadawały się do wyrobu bali, desek oraz dłubanych łodzi.
Warunki na wyspie pozwalały na łatwe życie, a ludzie mieli dużo wolnego czasu. Ważnym elementem życia stały się ceremonialne tańce i obrzędy, a mieszkańcy stali się ekspertami w rzeźbieniu kamieni, budując coraz to większe i większe statuy. Pierwsze posągi mierzyły ok. 3 m., jednak stopniowo pomiędzy klanami zaczęła pojawiać się konkurencja, a rozmiary posągów rosły wraz z ambicjami wodzów (jeden z posągów miał 21 m. i ważył 240 ton).
Populacja wyspy rosła wykładniczo, w połowie XVII wieku osiągając ok. 10 tys. ludzi. Rósł też areał ziem uprawnych. Głównym surowcem, na którym była oparta gospodarka wyspy, było drewno. Budowano z niego chaty i łodzie, używano go do ogrzewania i gotowania; drewniane bale służyły również do transportu posągów.
Lasów ubywało i zaczęły się problemy – lasy zapewniają retencję wody, więc wody gruntowe opadły, deszcze wypłukiwały żyzną ziemię, strumienie wysychały. Ptaki zaczęły omijać wyspę. Stopniowo ginęły kolejne gatunki roślin i zwierząt. Wyginęły drapieżniki, takie jak węże, które wcześniej kontrolowały populację szczurów, dlatego szczury zaczęły się mnożyć i wyjadać nasiona oraz młode rośliny.
Nastąpiło drastyczne zmniejszenie produkcji żywności. Jeszcze zanim wycięto ostatnie drzewo, chaos wywołany wyniszczeniem środowiska popchnął mieszkańców do wojny, a populacja skurczyła się wielokrotnie. W końcu wycięto ostatnią palmę – dziś palma z Wyspy Wielkanocnej to gatunek wymarły.
Wszystkie prace nad posągami zostały wstrzymane (nie było już palm, potrzebnych do transportu). Zjedzono ostatnią świnię. Nie było drewna na łodzie, więc przestano wyruszać na połowy – zabrakło głównego źródła mięsa. Zapanował głód. Rozpoczęły się walki o resztki pożywienia. W desperacji dochodziło do aktów kanibalizmu. Wyspiarze nie mieli już jak reperować domów, więc przenieśli się do szałasów i jaskiń. Zimą temperatury spadały nawet do 5 st.C, ale oni nie mieli drewna na opał. Bez opału najbardziej cierpiały dzieci i osoby starsze. Nastąpiło masowe wymieranie.
W roku 1722, holenderski admirał Jacob Roggeveen, żeglując przez Pacyfik, odkrył nieznaną wyspę. Znalazł na niej 3000 żyjących w skrajnej nędzy ludzi, choć niewiele wcześniej kwitła tam wyjątkowa cywilizacja.
Czy mieszkańcy Wyspy Wielkanocnej mogli przewidzieć rozwój wypadków? Z pewnością. Wyobraźmy sobie lokalnego mędrca, który przyszedł do władz wyspy i powiedział: „Słuchajcie, musimy jak najszybciej zaprzestać budowy posągów, ponieważ drewno jest nam potrzebne do życia. Jeśli nadal będziemy prowadzić rabunkową gospodarkę, to doprowadzi to do katastrofy, a nasze dzieci i wnuki nie będą miały co jeść.”. Na to władze powiedziały: „Budowa posągów to podstawa naszej cywilizacji”, „My dajemy pracę ludziom. Co jest ważniejsze – praca, czy środowisko?”.
Zatem jeśli spytacie mnie, czy kupować samoloty F-35, czy budować lotnisko w Baranowie, czy otwierać nową odkrywkę węgla brunatnego w Złoczewie – moja odpowiedź brzmi nie. To są tylko posągi naszej cywilizacji, nic więcej. Nie potrzebujemy posągów. Potrzebujemy tych zasobów, aby zainwestować w czystą energię i naprawę tego świata, który nam jeszcze został.
***
Anita Sowińska
Z wykształcenia ekonomistka i ekolożka (tytuł MBA oraz Certified Professional in Accelarating Transition). Zawodowo zajmuje się tworzeniem i usprawnianiem procesów, zarządzaniem zmianami oraz kierowaniem projektami. Myśli globalnie i równocześnie twardo stąpa po ziemi.
Jej pasją jest zrównoważony rozwój i temu chce poświęcić życie zawodowe. Uważa, że wszyscy ludzie powinni mieć prawo do życia w czystym środowisku, ale obecnie tak nie jest, ponieważ pozbawiamy tego prawa siebie samych, a także nasze dzieci i wnuki. Jej zdaniem możemy to zmienić. Co zrobić?
• Odejść od spalania paliw kopalnych
• Oszczędnie gospodarować zasobami Ziemi
• Chronić przyrodę
• EdukowaćTwierdzi, że wdrażając wszystkie te cztery elementy łącznie możemy sprawić, że zaczniemy żyć w zgodzie z naturą i w zgodzie z nami samymi.
Napisz komentarz
Komentarze