To co mnie już wtedy, we wrześniu, zaniepokoiło, to:
- Brak jakiejkolwiek informacji o dofinansowaniu z funduszy UE (projekt był prezentowany jako „rządowy”, co przy kwocie 100 mld złotych było nierealne)
- Program dopuszczał wymianę starych pieców na węgiel (tzw. „kopciuchów”) na nowe piece na węgiel. Od razu zapaliła mi się czerwona lampka – jak to, przecież to nie jest zgodne z polityką Unii Europejskiej, dlaczego znowu dotujemy węgiel?
- Oryginalnie program miał być skierowany przede wszystkim do osób niezamożnych, których nie stać na wymianę pieców i termomodernizację. Gdy jednak rozejrzałam się po sali i posłuchałam dyskusji okazało się, że przeważali inwestorzy, którzy budowali nowe budynki.
Wyszłam z tego spotkania z mieszanymi uczuciami, a moje obawy potwierdziły się już kilka miesięcy później, gdy okazało się, że program jest niewydolny organizacyjnie – wnioski są skomplikowane, a urzędy nie radzą sobie z ich rozpatrywaniem. Do tego Unia Europejska na dzień dobry powiedziała, że do pieców na węgiel nie będzie dopłacać. Zakwestionowała również podmiot, który zajmuje się programem – Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i zaproponowała, aby rozdysponowaniem środków zajęły się samorządy oraz banki (podobnie jak to jest w innych programach). Niestety, PiS zignorował te zalecenia i efekt jest jaki jest – właśnie tracimy miliardy Euro.
Co sprawia, że rząd PiS podejmuje tak nieracjonalne decyzje? Przecież wystarczyłoby skorygować program, żeby osiągnąć cele programu, prawda? Chyba, że celem wcale nie było czyste powietrze.
Napisz komentarz
Komentarze