Wyborów swoich dokonujemy za pomocą myślenia obrazkowego, życzeniowego, schematycznego, opartego na hasłach i sloganach. To dlatego w wielu debatach kandydaci PiS powtarzali: zabierzecie 500+. Odbiorca nie zapamiętuje riposty, ale w pamięci pozostaje negatywne skojarzenie tego, że ktoś chce mu coś odebrać. Nawet jeśli sam nie jest beneficjentem programu (to też jest ciekawe zjawisko). Tymczasem pytanie, jakie powinniśmy sobie zadać jest takie: czy program 500+ w tym kształcie ma sens. Jeśli się na tym głęboko zastanowimy, to jest on go kompletnie pozbawiony. Wiemy przecież, że jego funkcja demograficzna się nie sprawdziła, bo ludzie o macierzyństwie decydują się w sposób świadomy a nie oparty o daninę publiczną. Decydują się na 2,3,4 dzieci nie biorą tego zasiłku pod uwagę. Chyba, że mamy do czynienia z tzw. patologią i jest on dla nich podstawową formą utrzymania. Nie wiem tylko czy o reprodukcję kolejnych konsumentów socjalu nam powinno chodzić a nie o osoby, które na ten socjal zapracują. Przyznam, że rozmyślając nad wyborem kandydata, nie mogłem w tym kontekście znaleźć nikogo myślącego w sposób zdroworozsądkowy. Kogoś kto powiedziałby tak: nie odbierzemy Wam 500+ ale wprowadzimy kryterium dochodowe. Nawet ludziom, u których zauważam zdolność logicznego myślenia zabrakło cywilnej odwagi, by mówić to, co naprawdę myślą. Nikt nie potrafił zakontestować tej zdobyczy współczesnego socjalizmu. Naród z Partią, Partia z Narodem. - To jak towarzysze, pomożecie? Pomożemy!
Tegoroczne wybory przypominały licytację pt. "kto da wincy". No to wszyscy obiecywali i rozdawali. Cała nadzieja w zawierzeniu, jakiego dokonał powiat tomaszowski i zdrowy rozsądek weźmie górę i wszystkich tych rzeczy nie da się zrealizować. Skoro już o tym mowa, to czy ktoś zastanowił się (szczególnie emeryci) czemu dostają 13, a może nawet 14 emeryturę? Czy nie lepiej było zindeksować wypłacane świadczenia, których rewaloryzacja jest na śmiesznie niskim poziomie od kilku co najmniej lat? Policzmy na szybko. Otrzymujesz 1500 zł. co miesiąc i dodatkowo raz do roku taką kwotę w formie "bonusa". Czy nie lepiej byłoby dołożyć do emerytury po 200 zł miesięcznie? Przecież z leków, zabiegów rehabilitacyjnych, wizyt lekarskich nie korzystacie tylko raz w roku ale na bieżąco (a termin oczekiwania na sanatorium znów się wydłużył). Wysokość czynszu, opłat za energię elektryczną nie podnosi się tylko na okres 4 tygodni. Czemu więc tak, a nie inaczej? Bo to sprytny zabieg marketingowy. Sugeruje, że dostajecie coś dodatkowo w formie prezentu. Tyle, że prezent można dać lub nie dać, a jego wręczanie nie jest zagwarantowane w konstytucji.
Koalicja Obywatelska zamiast wyjaśniać to w ten sposób i zagwarantować rewaloryzację świadczeń na godnym dla życia poziomie, bliska była zaproponowania 15 i 16 emerytury. No więc na kogo ja miałem głosować? Na lewicę? Oni też dawali więcej. Żeby było jasne: nie chodzi mi o to, by emerytury utrzymywać na głodowym poziomie. Rzecz w tym, że należy je podnieść do poziomu realnych kosztów życia i nie sugerować, że się robi niespodziewane prezenty. Może napiszę to ostrzej: REWALORYZACJA EMERYTUR WAM SIĘ NALEŻY! Dlaczego? Bo Rząd swoimi działaniami doprowadził do drastycznego wzrostu kosztów utrzymania, ograniczył dostęp do specjalistów (i musicie korzystac porad w gabinetach prywatnych za 200 zł od porady). Nikt Wam łaski nie robi!
Skoro jesteśmy przy emerytach. W niedzielę wyborczą spotkałem jednego znajomego. Zaczął mnie agitować, bym głosował na partię rządzącą. Dlaczego? Bo Platforma Obywatelska mu wiek emerytalny wydłużyła. Człowiek prowadzi własną działalność i gdyby był na emeryturze płaciłby jedynie część zdrowotną składki. Z tym, że znowu własne ja przesłania nam istotę sprawy. Podwyższenie wieku emerytalnego nie było przypadkowe ale podyktowane wskaźnikami makroekonomicznymi. Po pierwsze wydłuża się czas życia Polaków, po drugie społeczeństwo się starzeje i mamy problem z niedoborem rąk do pracy, po trzecie, mamy do czynienia z solidarnym systemem ubezpieczeń społecznych, z którym tak naprawdę nikt nie wie co zrobić. Pojechano więc na totalnym populizmie. Efektem tego będzie podwyższenie wysokości składek. Brawo! Zapłacą za to Wasze dzieci i wnukowie. Chyba, że już płacą własne składki na wyspach brytyjskich, bo są zdecydowanie niższe niż w Polsce. Podkreślę to jeszcze raz. Przez ostatnie 4 lata nie stworzono i nie zaproponowano żadnej reformy systemu. Nie naprawiono więc problemu a jedynie go pogłębiono. Katastrofę odsunięto w czasie ale trzęsienie ziemi będzie silniejsze niż to, z którym moglibyśmy mieć do czynienia teraz. Zamiast rozwiązań systemowych będziemy znowu płacić więcej. Brawo raz jeszcze!
Ach te składki zusowskie. W kampanii wyborczej jednym z najważniejszych tematów była płaca minimalna. Prawdziwe mistrzostwo świata. Rząd za rok proponuje, by wyniosła ona 2600 zł brutto. To znaczy, że na rękę wyniesie ona 1800 zł. Jeśli zarabiacie dzisiaj mniej, to pora zmienić pracodawcę, bo rynek pracy skurczył się do tego stopnia, że poniżej 2000 już mało który przedsiębiorca płaci, bo za takie stawki nawet Ukraińcy nie chcą pracować. Rynek wszystko ureguluje. Rząd wmawia Wam, że chodzi byście mieli więcej, ale prawda jest taka, że chodzi o to, by więcej wpływało podatków i składek zusowskich do budżetu państwa. Gdybyście się nad tym głębiej zastanowili, doszlibyście zapewne do wniosku, że cienko musi być z naszym budżetem, i że ktoś Wam zwyczajnie ciemnotę wciska. Jedyny pozytyw jest taki, że nieco więcej z tytułu udziału w podatkach wpłynie do samorządów. Kluczowe tu jest jednak słowo "nieco".
To tylko przykłady. Ale przy okazji chciałbym zwrócić uwagę na kilka innych aspektów.
Miałem okazję 2 tygodnie temu jechać do Krakowa na Jubileusz Zbigniewa Preissnera. Jak zwykle drogą na Kielce. Przez ponad 200 kilometrów było po prostu niebiesko. Baner na banerze, banerem poganiał. Wisiały nawet na ekranach dźwiękochłonnych przy drogach szybkiego ruchu. 90 procent z nich należało do przedstawicieli jednego komitetu. Idę o zakład, a sporo na ten temat wiem, że wszyscy Ci kandydaci przekroczyli znacząco limity finansowe, jakie można przeznaczyć na kampanię wyborczą. Niektóre twarze pojawiły się w setkach powtórzeń mniejszych i wielkoformatowych. Na co dzień "szary zjadacz chleba" o tym nie myśli, bo się zwyczajnie w kosztach reklamy nie rozeznaje. Pojawia się natomiast pytanie: czy ludziom, którzy łamią prawo, po to załapać się na kolejny "srołek" jeszcze zanim się na niego wdrapali można zaufać? W znanej komedii sprzed lat "Miliony Brewstera" pada pytanie: Czy można zaufać kandydatowi, który wydaje kilka milionów, by zdobyć stanowisko na którym zarobi zaledwie milion? Sytuacja jest analogiczna. Skoro ktoś jest krętaczem, to po co na niego głosować? Mam swoją teorię na ten temat, ale napisze o niej przy innej okazji.
W ostatniej kampanii pojawił się też nowy zwyczaj. Ze zdumieniem czytałem i obserwowałem jak dziesiątki ludzi przypisują sobie (bez cienia wstydu) często zasługi innych osób. Z informacji publikowanych na portalach społecznościowych, w mediach i na ulotkach wynikało, że mamy do czynienia z prawdziwymi mężami i damami opatrzności, jeśli nie cudotwórcami. Podpisywali się, pod projektami, z którymi nie mieli kompletnie nic wspólnego. Problem w tym, że o ile większość osób zna te twarze jedynie z plakatów, ja poznałem dosyć dobrze osobiście i najdelikatniej ujmując budzą oni we mnie zażenowanie.
Osobny temat, do którego wrócę jeszcze w drugiej części felietonu (w całości poświęconej kandydatom lokalnym), to fakt, że niektórzy kandydaci na posłów, niespełna rok temu zostali wybrani na radnych miejskich, powiatowych, wojewódzkich. Czy po upływie 8-10 miesięcy działalność samorządowa przestała im się podobać? Tak szybko się znudzili? Niektórzy z nich (będąc pierwszy raz radnymi) nie poznali nawet jeszcze samorządowego abecadła a już zaczęli mierzyć wyżej. Czy wobec tego wyborcy nie powinni czuć się oszukani? Może warto stawiając krzyżyk przy kandydacie zapoznać się z jego osiągnięciami w działalności publicznej. Samo uczestniczenie w konferencjach prasowych jeszcze o niczym nie świadczy.
Chciałbym zostać dobrze zrozumianym. W powyższym felietonie użyłem jedynie przykładów. Dotyczą one przedstawicieli wszystkich komitetów. Warto o tym pamiętać, bo politycy liczą na to, że uda im się wyłączyć nasze myślenie.
W drugiej części podsumowania wyborczego spojrzę krytycznym okiem na kandydatów lokalnych. Będzie o wynikach, hipokryzji, donosach i... "wciskaniu ciemnoty".
Napisz komentarz
Komentarze