Pod koniec kampanii wyborczej na profilu internetowym kandydatki na posłankę Barbary Klatki pojawił się wpis, który możecie zobaczyć poniżej. Niektórzy politycy rzeczywiście lubują się we wzniosłych hasłach i hasełkach. Trudno się dziwić, bo do wyborców one przemawiają. Nie ukrywam, że do mnie też. Z internetowym "hejtem" mam do czynienia na co dzień. Pani Barbara zapewne też. Czasem pomagają nam one uporządkować rzeczywistość. Hejt jest zjawiskiem negatywnym i godnym zawsze potępienia. Czytamy "hejt" mówimy "STOP". Co jednak, kiedy głoszone hasła pozostają jedynie hasłami? Co jeśli rzeczywistość odbiega od nich i to w sposób dramatycznie hipokrytyczny?
W ramach swojej kampanii wyborczej pani Barbara robiła sobie fotografie z różnymi bardziej i mniej znanymi osobami. Wszystkie są takie same. Kartonowy szablon i dwie postacie. Napis "Klatka do Sejmu". Na jednym z nich pozuje ze znaną powszechnie w tomaszowskich "internetach" Moniką R. Z czego słynie ta pani? Oczywiście z hejtu. Jej ofiary można liczyć w dziesiątki jeśli nie setki osób. Pytałem dzisiaj znajomych z PO, czy należy ona do ich partii? Wszyscy twierdzą zgodnie, że jest sympatyczką. Znaczy to, że nie jest w Platformie postacią anonimową. Nie ukrywam, że jedną z ofiar tej nikczemnej postaci byłem także i ja. Swego czasu opublikowałem w sieci prośbę do osób, które były przez nią atakowane. Zgłosiło się ich sporo. Głównie młode kobiety, ale też byli pracodawcy, na których szkodę działała. Kobiety były lżone, poniżane, zastraszane. Słownictwa, jakim pani się posługiwała nie da się zacytować publicznie.
Pani Monika R. swego czasu na swoim profilu postanowiła się zabawić kosztem grupki niepełnosprawnych osób. Nagrała tańczących autystyków telefonem, a później wspólnie z grupą znajomych naigrywała się z ich niepełnosprawności. Było wesoło, póki nie zainterweniowałem. Inny występ, to wykorzystanie zdjęć młodej kobiety na portalu ogłoszeniowym. Fotografia plus anons: sprzedam, glonojada. Używając ostrych słów: prawdziwa kanalia.
Oczywiście można powiedzieć, że politycy robią czasem fotografię i nie do końca wiedzą z kim się fotografują. Czy tak jest w tym przypadku? Niestety nie. Stwierdzam to z jednej strony w sposób kategoryczny ale i z dużą przykrością. Jeszcze przed wyborami samorządowymi ostrzegałem wiele osób z PO, że mają obok siebie osobę skrajnie nikczemną. Słyszałem, że jej nazwisko jest nawet rozważane, jako kandydatki na radną. Co ciekawe, hejterskie występy nikomu nie przeszkadzały. Słyszałem natomiast: przecież nas nie atakuje. Czyli hejt jest tylko wtedy, kiedy to my jesteśmy ofiarami? Brzmi jak żart, ale żartem wcale nie jest.
Pani Barbara Klatka fotografując się z lokalną "hejterką" wiedziała dokładnie z kim ma do czynienia. Kobiety, które do mnie pisały przysyłały mi screeny swoich rozmów, wiadomości, jakie otrzymywały. Wszystkie te materiały pokazywałem szefowej PO w powiecie tomaszowskim. Piszę to z pełną odpowiedzialnością za słowa, bo informacje te wciąż widnieją w archiwum mojego komunikatora.
Pod postem, który opublikowałem powyżej jeden z moich znajomych próbował zamieścić komentarz dotyczący hipokryzji kandydatki. Wpis został usunięty, a jego autor w ramach promocji "wolności słowa" zablokowany. Chodziło o to, że zwracał uwagę na to, że ludzie protestujący dzisiaj przeciwko mowie nienawiści w czasie wyborów samorządowych rozpętali taką kampanię wobec mnie. Jeden z hejterów, taksówkarz udający dziennikarza (przedstawił się tak nawet tomaszowskiej rzeczniczce policji), a zamieszkujący w Warszawie, którego pozwałem w trybie wyborczym, mówił wprost o swojej wieloletniej przyjaźni z panią Barbarą. Ona sama od znajomości się odcina i mówi, że jest to dobry znajomy kogoś innego ale boi się powiedzieć kogo.
Barbara Klatka chce być naszym głosem w sprawie "hejtu"? Uchowaj nas Panie Boże przed takimi rzecznikami.
Napisz komentarz
Komentarze