Kiedy ostygły we mnie emocje umieściłem kolejny post. Już mniej emocjonalny za to ze zdjęciem z naszego monitoringu. Szybko obiegł niemal całe miasto. Efekt był taki, że jeden z chłopców, którzy zniszczyli naszą ścianę odezwał się do mnie i poprosił o spotkanie. Obiecał, że przyjdą na nie wszyscy. Oczywiście cała trójka następnego dnia nawaliła i nie zjawiła się pod różnymi pretekstami. Nie pozostało mi nic innego, jak zawiadomić o zdarzenie policję. Policjantka z prewencji, którą skierowano do mnie od razu ropoznała na zdjęciu dziewczynę.
Z kolei rozmowa z policjantem, który miał ode mnie przyjąć zgłoszenie zakończyła się w ten sposób, że umówiliśmy się, że odwiedzi on w domach całą trójkę i wyjaśni im, że skoro nie chcę im robić kłopotów, to lepiej, by się jednak ze mną spotkali i naprawili szkody. I tak się faktycznie dzieje. Podobno kto ma miękkie serce, powinien mieć twardą inną część ciała... Może i tak. Tyle, że... no właśnie. Wszyscy jesteśmy w jakiś sposób odpowiedzialni za to jakie są te dzieci...
Nie chodzi o to, by usprawiedliwiać chuligańskie wybryki, ale gołym okiem widać, że system nie działa. Mimo, że pracownicy PCPR, którzy na co dzień dzieciakami się opiekują, czują się za nie odpowiedzialni, a "bidule" w peerelowskim stylu przeszły do historii, zastąpione placówkami typu rodzinnego, coś tu ewidentnie nie gra. Czegoś tu brakuje. Chyba najbardziej miłości...
Zosia
Trudno może w to uwierzyć ale w grupce, o której piszę dominuje nie samiec ale samica alfa. 19-latka niedawno opuściła nasz Dom Dziecka "Słoneczko". Niby pełnoletnia, ale wciąż niedojrzała. Dziecko, które już posiada własne ok. roczne dziecko. Zabiera je ze sobą wszędzie. Także na spotkanie ze mną. Na uwagę, że źle skończy i że może być bezdomna odpowiada: Proszę Pana, ale przecież ja bezdomna jestem teraz. - Szybko uświadamiam sobie, że mówi prawdę i w zasadzie nie wiem co odpowiedzieć. Mieszka teraz "kątem" u starszej kobiety, która jest rodziną zastępczą dla niepełnoletniego ojca jej dziecka. Cały czs się uśmiecha, jak dziecko które narozrabiało i swoją postawą chce powiedzieć: no i co mi zrobisz, dasz mi klapsa? W sumie nic, ale jej własne uczynki mogą doprowadzić do tego, że jej dziecko czeka taki sam los, jaki spotkał ją samą (któremu nie jest przecież winna). Kochasz swoje dziecko? Jest dla Ciebie całym światem?
Policjantka, która przyjechała na interwencję i rozpoznała Zosię mówi, że pamięta ją z hałaśliwego zachowania w środku nocy na ulicy Polnej. Patrol wezwali mieszkańcy. Zosia wzrusza ramionami i z uśmiechem stwierdza: stare dzieje. Jednak nie potrafi odpowiedzieć na pytanie: dlaczego w środku nocy przyszło jej i kolegom do głowy wyskoczyć na miasto z farbami w sprayach w ręku. Zresztą nie muszą odpowiadać, bo odpowiedź znam.
Michał
To on napisał do mnie w imieniu całej trójki. W życiu ma pod górkę. Wychowuje się w rodzinie zastępczej, którą dla niego i jego młodszego brata stworzyła babcia. Mama jest ale ma problemy z alkoholem i mieszka w drugim końcu Polski. Pierwsze wrażenie robi nienajgorsze, taki przymilny i pokorny chłopiec. Pozory jednak mylą. W Michale kipią emocje, które są dosyć ze sobą sprzeczne. Agresja miesza się z chęcią pomagania Zosi. Oboje stanowią mieszankę wybuchową.
Dłuższa rozmowa z babcią, która przyszła wyrównać straty finansowe i uczucie smutku, które pojawia się zaraz, kiedy odwracam się do niej plecami i odchodzę. Historie, które usłyszałem są zbyt intymne, by je tutaj powtrzać. Intymne i smutne zarazem.
Michał chodzi do szkoły, ale najwyraźniej jej nie lubi. Często zwyczajnie wagaruje. W PCPR mają o nim mieszane opinie. Za to w szkole, do której chodził rodzice innych dzieci domagali się jego relegowania. Dlaczego? Pokazywał kolegom i koleżankom filmy na telefonie. Jakiego rodzaju? Możecie się sami domyśleć.
Babcia stara się zastąpić mamę. Chce zapewnić wnuczkowi wszystko. Kupuje mu modne ubrania, wypasione telefony... Raczej jest to mało wychowacze i nie zrekompensuje braku matczynej miłości
Kuba
Jako jedyny nie jest podopiecznym naszego PCPR. Uczy się zawodu i ma praktyki w prywatnej firmie. Szef mówi, że jest urwisem. Wyraźnie "czuje miętę" do Zosi, chociaż twierdzi, że od pamiętnej nocy już się z nią nie spotyka (podobnie zresztą jak Michał). Zarzeka się, że pierwszy raz dopuścił się tego radzaju wandalizmu, ale... to on szedł ulicą ze sprayem w ręku... Być może były to jego pierwsze i ostatnie "artystyczne" próby. Być może... miejmy nadzieję...
Gdy rozmawiam z jego mamą przez telefon przez chwilę czuję się, jakby ktoś zarzucał, że próbuję wyłudzić pieniądze. Specjalnie zleciłem wycenę szkód profesjonalnej firmie, w której zresztą Kuba ma praktyki. Naprawdę jednak denerwuję się, gdy słyszę, że syn zadał się z patologią. Z trudem zachowuję spokój i wyjaśniam, że te dzieci nie wybrały sobie same takiej drogi.
Znam dzieci z tzw. dobrych domów (w tym niektórych radnych i polityków), które wcale nie są w niczym lepsze od trójki moich gagatków. Może są nawet gorsze, bo przecież wychowywali się w środowisku, które miało możliwość tworzenia właściwych wzorców zachowań i nauczenia budowania właściwych relacji międzyludzkich.
***
Dlaczego o tym piszę? Dlatego, że nauczyliśmy się za zło całego świata obciążać innych. Patrzymy zwykle przez pryzmat końca własnego nosa i na nim kończy się nasz horyzont. Na przykład jako radni mało interesujemy się pieczą zastępczą, nie poszukujemy rozwiązań, może nawet nowatorskich. Skupiamy się nie na ludziach a na betonie i asfalcie, którym pokrywamy ulice. Trudno w to uwierzyć, ale w ubiegłej kadencji bodajże pierwszy raz radni odwiedzili wszystkie placówki wychowawcze. W tej trudno mi zorganizować komisję, by wszystkim godzina odpowiadała
W codziennym życiu większość z nas też obojętnie patrzy na otaczające nas zło. Nie chcemy, wstydzimy się, lub boimy reagować. Jako społeczeństwo jesteśmy niewydolni. Sąsiad bije żonę? Udajemy, że nie słyszymy. Jak zdarzy się nieszczęście udajemy zdziwienie. Dzieciaki z "bidulców", rodzinnych domów dziecka, rodzin zastępczych, często były ofiarami lub świadkami przemocy. Wiele z nich ma objawy zespołu FAS (Alkoholowy Zespół Płodowy).
Napisz komentarz
Komentarze