Od niemal dwóch lat ja i moja rodzina jesteśmy ofiarami zorganizowanego internetowego hejtu. Dzieje się tak odkąd moje drogi z lokalną Platformą Obywatelską się rozeszły (chociaż z dużą grupą jej członków nadal się przyjaźnię) w sposób ostateczny. Niemal z dnia na dzień stałem się obiektem ataków ze strony osób związanych z tym środowiskiem. Napuszczano na mnie internetowych hejterów, ludzi często niezrównoważonych psychicznie, którzy potrafili mnie nękać sms-ami nawet w środku nocy. Wcale nie żartuję. Wciąż te sms-y posiadam na swoim telefonie. Miałem wrażenie, że grupa osób ma na moim punkcie jakąś niezdrową obsesję. Złożyłem nawet zawiadomienie o stalking ale ostetcznie je wycofałem dla własnego świętego spokoju. Atakowano mnie z byle powodu. Przypisywano mi na przykład posiadanie setek kont "fejkowych" na Facebooku, zarzucano, że atakuję z nich jakieś osoby, których kompletnie nie znałem. Gdybyście zobaczyli wyliczankę tych nazwisk na profilu jednej z pań byłych radnych złapalibyście się za głowy. Gdyby Ci ludzie mieli rację, to nie robiłbym nic innego, tylko utrzymywał te konta i pisał z nich komentarze, a zapewniam, że jestem bardzo zajętą osobą. O pisaniu obraźliwych komentarzy pod pozorną anonimowością też nie ma mowy. Za długo pracuję w sieci, by nie wiedzieć, że ustalenie "who is who", nie stwarza żadnego problemu.
Nie robię anonimowych wpisów, prawie zawsze się podpisuję, a jeśli już, to nigdy nie piszę czegoś, czego nie mógłbym powtórzyć w sposób bezpośredni i oficjalny. Więc z czymś tak idiotycznym rzadko się w swoim życiu spotykam. Ale cóż, jak widać nie ma rzeczy niemożliwych. Do niektórych z tych właścicieli kont udało mi się nawet dotrzeć, poprosiłem o pomoc i mam od nich zgody na ujawnienie ich danych personalnych w sądzie, gdybym zdecydował się na złożenie pozwów. Głupota sięgnęła tego poziomu, że część atakujących mnie osób uznała nawet, że jestem Bartłomiejem Grzywaczem, który redaguje u nas rubrykę sportową. Ale nie o tym chcę przecież pisać
Jakiś czas temu pewna znajoma zaczęła wklejać mi screeny z profilu byłej radnej rady powiatu tomaszowskiego. Pani swoim wpisem sprowokoała dyskusję na mój temat. Na początek nie wymieniając mojego nazwiska,a le szybko pojawił się "życzliwy" warszawski taksówkarz, który zaczął wymieniać mnie z imienia i nazwiska nie szczędząc przy tym najohydniejszych obelg i oszczerstw. Fala nienawiści zaczęła więc wzbierać. Coraz to nowe osoby lżyły mnie, mimo że część z nich w ogóle mnie nie znała. A ja co chwilę otrzymywałem. screeny od życzliwych znajomych. Życzliwych? Sam nie wiem. Bo żadna z nich nie zareagowała. Nawet Ci którzy próbowali, nie robili tego, by przerwać haniebne zachowanie, ale nawoływali aby używać bardziej "cywilizowanego" słownictwa. Słowem zdaniem tych osób hejt odarty z wulgaryzmów przestaje być hejtem? Otóż nie przestaje.
Poprosiłem o pomoc kilkoro znajomych osób. Jedna z nich, za którą swego czasu 3 lata spędziłem w Sądzie, bo razem z ojcem pisała niepochlebne komentarze w internecie o pewnym lokalnym przedsiębiorcy (bo niby niebezpieczny bandyta był - więc wziąłem odpowiedzialność w całości na siebie) odpowiedziała mi, że ataki na mnie to w sumie mój problem a ona ma wystarczająco dużo własnych. Smutne, ale postanowiłem, że to był ostatni raz, kiedy wziąlem na siebie cudze winy... Never again
Basia Klatka bezradnie rozłożyła ręce. Chociaż widać było, że jest jej jakoś przykro i że ma świadomość, że ta grupa osób wystawia złe świadectwo wszystkim, w tym jej jako liderce lokalnej opozycji. Próbowała reagować, ale jednak mało zdecydowanie i niezbyt stanowczo.
Za to inna moja znajoma, która zawsze ma niezwykle zdroworozsądkowe podejście do świata napisała mi tak
Mariusz, bo teraz jest tak - hejtem nazywa się wszystko, zwłaszcza odmienne zdanie innego rozmówcy, działa to na zasadzie, kto pierwszy nazwie drugiego hejterem, ten wygrywa. Taka metoda działań - krytykę nazywa się hejtem i zazwyczaj robią to rasowi hejterzy. Odbija piłeczkę - w sensie skupienia negatywnych emocji innych na konkretnym, znienawidzonym przez wszystkich słowie, odwracając uwagę od swojego syfu. W praktyce internetowej - najwięksi hejterzy, najpiękniej uśmiechają i przymilsją się na ulicy, by przypierd.... w necie. No i kto się wstawi za kontrowersyjnym, szczerym do bólu gościem przeciwko uśmiechniętym, facebookowo - szczęśliwym ludziom, oblewającym udawaną życzliwością innych? Ja czytam takie rzeczy w 3 sekundy, mam taki 6 zmysł i błyskawicznie przeprowadzam analizę behawioralną i od razu kogoś lubie, albo nigdy nie polubię za żadne pieniądze świata. Pełno teraz udawania. Jak wchodzę na FB to muszę się wcześniej psychicznie nastawić i rzygam tym udawaniem fajnych, kiedy wypluwa się z siebie tyle żółci... Nadstawiałeś karku za innych, a jak role się odwracają- zostajesz sam. Znam to uczucie baaaaardzo dobrze i mocno wierzę, że kiedyś z tej naiwności w końcu wyrosne tobie też tego życzę, bo naród wspaniały. .. tylko ludzie ku....
W sumie mógłym napisać, że nic dodać, nic ująć. Strach przed tym, że samemu można stać się ofiarą ładnych, miłych i uśmiechniętych może faktycznie paraliżować.
Wracając jednak do dziennikarki - posłanki Lichockiej. We wspomnianej przeze mnie rozmowie w pewnym momencie pojawia się Agnieszka Łuczak. Również była dziennikarka i osoba z ambicjami politycznymi. Co pisze ta pani, pełniąca w Urzędzie Miasta Łodzi, kierowanym przez panią Hannę Zdanowską, funkcję pełnomocnika ds. równego traktowania? Poniżej screen
Waszym zdaniem zachowanie rzeczniki Hanny Zdanowskiej różni się czymś od zachowania Joanny Lichockiej? W jednym przypadku mamy pogardliwie wyciągnięty palec, w drugim obelżywe słowa rodem wprost z faszystowskiego "Der Sturmer". W dodatku zawierające niedopowiedzianą groźbę w stosunku do moich przyjaciół, bo to oni głównie ze mną współpracują i mnie popierają. Ci którzy dzisiaj Lichocką krytykują, Agnieszce Łuczak lajkowali. Ponad dwa miesiące temu wysłałem zapytanie do Prezydent Łodzi, czy podobne wpisy stanowią przejaw polityki równości prowadzonej przez łódzki magistrat. Do dzisiaj odpowiedzi się nie doczekałem. Widocznie są w pełni akceptowalne
PS
Nie jestem oczywiście jedyną ofiarą hejtu ze strony wspomnianych osób. Ofiar jest więcej. Za każdym razem, gdy ktoś inaczej myśli, mówi, działa, staje się obietem potencjalnych ataków. Zapewne i ten felieton spowoduje, że wylana na mnie znowu zostanie cysterna pomyj. Trudno. Jakoś to kolejny raz zniosę.
Napisz komentarz
Komentarze