We wtorek, 3 października, odbyły się w wielu miastach całej Polski demonstracje i marsze w ramach tzw. "czarnego protestu". Stanowiły one swoisty punkt kulminacyjny akcji zbierania podpisów pod obywatelskim projektem ustawodawczym, obejmującym m.in. liberalizację przepisów prawa dotyczącego aborcji, dość przewrotnie nazwanego, "ratujmy kobiety". Miały również nawiązywać do zeszłorocznych protestów spod znaku czarnej parasolki. Tym razem jednak już frekwencja tak nie dopisała...
Czarny protest w roku ubiegłym zgromadził nieporównywalnie większą frekwencję zarówno w dużych miastach Polski, jak i naszym Tomaszowie ponieważ była to forma sprzeciwu wobec projektu ustawy zaostrzającej prawo aborcyjne, złożonej przez Instytut "Ordo Iuris". Wówczas ta kwestia, a nie projekt liberalizujący, zmotywowała ludzi do wyjścia na ulice . Przyjęcie powyższego projektu skutkowałoby zdecydowanie zbyt głęboką ingerencją państwa w wyjątkowo delikatnych, trudnych i niezwykle indywidualnych sytuacjach. Niezależnie od tego, czy postulaty Ordo Iuris uważa się za słuszne, czy też nie, większość sejmowa zakończyła tę kwestię i uznała, że prawodawstwo nie powinno w tak trudne moralnie dylematy wchodzić. Tym bardziej za wybory podejmowane w tych ekstremalnych okolicznościach nie można karać. Osobiście mam przekonanie jaka postawa WYDAJE MI się słuszna, natomiast nigdy nie ośmieliłbym się użyć stanowczego określenia "JEST słuszna". Stąd i protest przeciwko takiemu kształtowi ustawy był bardzo zasadny.
Tegoroczny "czarny wtorek" był niejako finałem akcji "ratujmy kobiety". Muszę przyznać, że po zapoznaniu się z projektem ustawy nie wiem przed czym on ma kobiety ratować... Stąd moja moja odpowiedź postawiona w tytule będzie brzmiała - NIE. Stanowi on natomiast śmiertelne - niestety dosłownie - zagrożenie dla życia nienarodzonych kobiet, które nie ukończyły 12 tygodnia. Wielu tomaszowian, z którymi rozmawiałem na ten temat było przekonanych, że podpisy są zbierane przeciw zaostrzaniu przepisów aborcyjnych. Zapewne osoby związane z akcją będą twierdzić, że widocznie tylko akurat Ci, z którymi ja rozmawiałem mieli takie przeświadczenie, bo wszyscy pozostali na pewno szczegółowo znali omawiany projekt. Mimo tego pozwolę sobie jednak trwać w przekonaniu, że te kilka osób nie stanowi wcale takiego marginalnego wyjątku. Nie mam również zamiaru ukrywać, że jestem stanowczo przeciwny temu projektowi, a tym bardziej nie mam pojęcia co ma wspólnego daleko idąca swoboda aborcyjna z "ratowaniem"... To raczej przed nią należy ratować..
Można niestety przy tej okazji zaobserwować, że w konflikcie zwolenników PiSu z przeciwnikami zaczynają "ginąć" konkretne, a często bardzo istotne sprawy. Ktoś kto jest przeciwnikiem i uważa, że podpis pod daną petycją, wnioskiem, projektem, etc. będzie głosem przeciw tej partii to decyduje się na "autograf". Natomiast podpis pod tym projektem, z którym można zapoznać się pod linkiem
nie jest podpisem przeciw PiSowi. Niestety jest on jedynie przeciw wielu nienarodzonym dzieciom, które nie ukończyły 12 tygodnia rozwoju prenatalnego. Tu przewrotnie zgodzę się z wypowiedzią, która padła podczas tomaszowskiego wiecu - "bo wolność zaczyna się od dysponowania własnym ciałem" - bardzo się z tym zgadzam - WŁASNYM - natomiast nie nienarodzonego dziecka. Jest to bardzo słuszna teza i nie ma absolutnie żadnego związku z przekonaniami religijmymi, choć często można odnieść wrażenie, że próbuje się tą problematykę w taki sposób "szufladkować".
Jestem świadom, że jeśli moje refleksje kogoś zainteresują to spotka mnie całkiem sporo krytyki, więc już nie będę kontynuował poruszając temat tego jak prawie jednym tchem można mówić o "mowie nienawiści" i rażąco pejoratywnie wypowiadać się o "zamodlonych", by przejść do "zabobonów". Na koniec zatem pragnę tylko zachęcić osoby zainteresowane tematem wolności, swobody wypowiedzi i kwestii aborcji w innych krajach do zapoznania się z historią MARY WAGNER, w sprawie której z głębokim przekonaniem podpisałem petycję - SPRAWIEDLIWOŚĆ DLA MARY WAGNER. Nie mam wątpliwości, że ten podpis był złożony w słusznej sprawie, która miała znacznie więcej wspólnego z "ratowaniem" od "ratujmy kobiety"..
Napisz komentarz
Komentarze