Na początek odpowiem na pytanie: dlaczego apel nie jest zbyt mądry. Otóż skierowany jest on do osób, które uchwałę podjęły. Jak więc mają negować one akt, który sądząc po wynikach glosowania, popiera zdecydowana wiekszość Rady. Posłanka Sowińska apeluje więc o to by radni "zanegowali"... samych siebie i własne poglądy i opinie. Czy wobec tego, podobny apel w ogóle można traktować poważnie?
Anita Sowińska pisze, że w tekście uchwały znaleźć można wiele zdań, mówiących o tym, że tylko pewien model rodziny jest wspierany. Trudno oprzeć się wrażeniu, że parlamentaezystka w ogóle uchwały Rady Powiatu nie przeczytała. Uchwała zawiera bowiem jedynie ogólne zapisy wskazujące na to, że podejmowane w przyszłości przez radnych akty prawne oraz decyzje Zarządu Powiatu powinny uwzględniać sytuację ekonomiczną oraz społeczną polskich rodzin.
Posłance lewicy przeszkadza sformułowanie o tym, że małżeństwo to związek kobiety i mężczyzny i tylko taki związek może być fundamentem dla budowania rodziny. Dosyć to zakakująca konstatacja. Szczególnie dla środowisk, które od kilku lat często powtarzają słowo: konstytucja. Otóż nasz zasadniczy akt prawny zakłada właśnie ochronę polskich rodzin dokładnie w modelu określonym przez uchwałę Rady Powiatu. Art. 18 mówi dokładnie: Małżeństwo jako związek kobiety i mężczyzny, rodzina, macierzyństwo i rodzicielstwo znajdują się pod ochroną i opieką Rzeczypospolitej Polskiej.
Nie ma tu wyłączeń dotyczących samotnych matek wychowujących dzieci, jak sugeruje Anita Sowińska, a można powiedzieć, że wręcz przeciwnie. Cały nasz system prawny oparty jest na zasadzie solidarności społecznej.
Co dalej zarzuca posłanka Sowińska podjętej uchwale? Otóż to, że zakłada ona nie ingerowanie szkoły w kształtowanie wartości dziecka. Pojawia się w tym miejscu argumantacja związana z wartościami chrześcijańskimi - Czy dziecku będzie można powiedzieć, że biseksualizm, homoseksualizm, i transseksualizm, to nie choroby ani zaburzenia - pyta posłanka.
Dlaczego miałoby to nie być możliwe? We wspomnianej uchwale nie ma na ten temat ani słowa. Natomiast krytykowany zapis ma na celu wyeliminowanie na przykłąd ze szkół takich osób, jak na przykład, była dziennikarka TIT, Agnieszka Łuczak, która będąc pełnomocniekiem prezydent Hanny Zdanowskiej ds. równego traktowania, równocześnie w internecie obrzuca obelgami osoby o innym niż jej sposobie postrzegania świata.
Dlaczego, jako rodzice, mamy mieć odbierane prawo dokonywania wyboru, z kim i na jakie tematy powinny dyskutować w szkolach nasze dzieci, jesli są to tematy spoza programu edukacyjnego. Dzisiaj spotkania z tego typu ludźmi organizują nauczyciele, chyba nie do końca świadomi tego, z kim tak naprawdę mają do czynienia. Co ciekawe, czynią to pod pretekstem nauki tolerancji i obrony praw mniejszości. Jaki kontrast powstaje, gdy dzieci to co usłyszą w szkolę, zestawią z tym, co tam sama osoba pisze w internecie?
Anita Sowińska twierdzi także, że Samorządowa Karta Praw Rodziny ma na tyle ogólny charakter, że może być interpretowana także na szkodę dziecka. Nie wskazuje jednak jakiego rodzaju miałaby to być szkodliwość. A szkoda, bo może nauczylibyśmy się czegoś nowego.
Napisz komentarz
Komentarze