Wolność i swobodę wypowiedzi media ograniczają sobie same, korzystając ochoczo z publicznych pieniędzy. Jeśli dajecie sobie wciskać ciemnotę, że chodzi o coś innego, to niestety Wasz problem. Po południu na przykładzie Tomaszowa pokazaliśmy Wam jak wygląda to w praktyce. Najzabawniejsze jest to, że w proteście biorą udział też takie koncerny jak Polska Presse, wydawca między innymi Dziennika Łódzkiego, który za chwilę, jak wiemy stanie się główną tubą propagandową pis-owskiego reżimu, do której (czego możemy się spodziewać) popłynie strumień publicznych pieniędzy, niszcząc przy okazji małe, lokalne i naprawdę niezależne, wydawnictwa.
Dziennikarstwo umarło już dawno temu. Zwracałem już na to uwagę przed kilkoma laty. Szukając rozwiązań tego problemu na kierunku działalności o charakterze bardziej publicystycznym. Zaskoczeniem było dla mnie jak mało ludzi u nas ma cokolwiek do powiedzenia, że o umiejętności przelania tego na papier nie wspomnę.
Powodów jest wiele. Najważniejszy z nich do szeroki dostęp do nieodpłatnych treści w internecie. Za rzetelną i solidną pracę zawodowego dziennikarza dzisiaj nikt już nie chce płacić. Jest ona niestety bardzo kosztowna i nie generuje oczekiwanych przychodów a niesie ze sobą duże ryzyko.
Zauważyliście, że zanika dziennikarstwo śledcze? Że reportaże, to często zlepek prezentowanych scen, pozbawionych głębszej treści i jakiegokolwiek przekazu? Często wyglądają jakby były robione na zamówienie, według z góry ustalonego scenariusza? Gdzie podziali się młodzi i ambitni tropiciele afer, ludzie zaangażowani i empatyczni, reagujący żywo na społeczne problemy? Zostali zakopani żywcem w trumnach z napisem Facebook? Chyba nie tylko tu jest problem...
Ci zawodowcy wzięli się za pracę w Public Relations, gdzie dostają konkretne wynagrodzenie, piszą książki albo szkolą niewydarzonych polityków w tym, jak poprawnie w mowie ojczystej sklecić pięć zdań na krzyż i nie wydać się całkowicie śmiesznym. Przez lata pracy na umowach śmieciowych nawet u takich potentatów jak TVN, dziennikarze także potrafią mieć dosyć.
Zmieniła się przede wszystkim percepcja społeczna. Smutno o tym pisać ale większość ludzi ma problem z czytaniem ze zrozumieniem dłuższych tekstów. Przyswajają być może tytuł i fragment wstępu. Dłuższe artykuły, wymagające zastanowienia i odrobiny wysiłku intelektualnego nie cieszą się popularnością. Większą oglądalność mają serie zdjąć z kolizji i wypadków niż analityczne artykuły, na których przygotowanie trzeba czasami poświęcić kilka dni lub nawet tygodni.
Jaki jest efekt? Prawie 90 procent tego, co otrzymujecie to materiał wtórny. Z jednej strony kopiowany bezpośrednio od wytwórców informacji, mających interes w formie i treści jego przekazu (jak na przykład władze publiczne różnych szczebli), z drugiej teksty przygotowane przez copywriterów pod SEO (inny felieton temu poświęcę) lub o charakterze reklamowym. Dla wydawców to wygodne, nie trzeba niczego sprawdzać, weryfikować i nie ma zagrożenia ewentualnymi procesami. Brzmią jak materiały eksperckie. No i nie ma kosztów, a są.... przychody
Wróćmy jednak do kneblowania mediów, rzekomego ucisku i ograniczania wolności słowa. Napiszę to jeszcze raz: sami się ograniczamy, sięgając po publiczne pieniądze. Oczywiście NaszTomaszów.pl również współpracuje z niektórymi samorządami. Nie bezpośrednio, ale powierzchnie reklamowe są wydzierżawiane szeregu różnych firm. Z tego, co mi wiadomo, kwota jaką Agencja otrzymywała z magistratu w ubiegłym roku było to 500 zł brutto miesięcznie a więc ponad 300 zł za publikację wszelkich przesłanych materiałów, zarówno w formie komunikatów jak i graficznych banerów. Kwota nie pokrywająca nawet kosztów operacyjnych w postaci roboczogodzin poświęconych na obrobienie i publikację. Do tego dochodzą protokoły z wykonania usługi, a więc czas
Dlaczego tak mało? Bo rezygnacja z takich sum, to żadna strata dla firmy i nie odbiera niezależności. O zaniechanie współpracy z Powiatem poprosiłem osobiście, kiedy zostałem zaproszony do najważniejszej osoby w budynku przy Św. Antoniego i usłyszałem bardzo wyraźną sugestię, że pokrytykować to ja sobie mogę... w gabinecie u Starosty i to najlepiej w cztery oczy ale tak publicznie to nie jest to mile widziane. Trudno było nie odebrać tego, jako formę wywierania na mnie nacisku. Albo wolność słowa albo srebrniki.... po prostu.
A politycy? No cóż.. zawsze będą ulegać pokusie, by media kontrolować, choćby właśnie przez sponsoring
Polecamy:
Sympatia mediów musi kosztować. Starosta nie tylko na szklanym ekranie
Napisz komentarz
Komentarze