Dzisiaj tomaszowscy radni miejscy pobili swoisty rekord, obradując przez prawie 4,5 godziny nie zdołali przyjąć nawet porządku obrad. Zmęczyli się tak bardzo, że postanowili poprosić o przerwę. Tej "złodziejskiej szajce" przewodził kolejny raz Adrian Witczak. I powiem szczerze, że przez ten cały czas nie usłyszałem zbyt wielu wypowiedzi, które miałyby jakiekolwiek znaczenie dla mieszkańców miasta. Było za to obrzucanie się nawzajem epitetami, jakieś osobiste wędrówki słowne i typowy partyjniacki bełkot.
Jedyne chyba sensowne kilka zdań padło od Piotra Kucharskiego. Cała reszta pokazała, co tak naprawdę jest dla radnych ważne... Granica, kiedy czujemy zażenowanie została tym razem przekroczona. Ludzie nie wstydzą się własnej niewiedzy i nie boją się, że zostaną postrzegani, jako pieniacze. Ważne, że koszulka i krawacik zostały odprasowane, a czuprynka spryskana lakierem do włosów.... a fee. Jedna z moich znajomych, która przypadkowo oglądała te samorządowo - cyrkowe występy zapytała: "czy oni na pewno dostają za to pieniądze". Kiedy otrzymała odpowiedź, pokręciła tylko głową z niedowierzaniem .
Oglądam niemal wszystkie sesje rady miejskiej, ponieważ wiele zadań zazębia się między miastem a powiatem i uważam, że oba samorządy powinny prowadzić wspólną politykę chociażby w temacie oświaty, czy zapewnienie bezpieczeństwa zdrowotnego. Warto więc zawsze wiedzieć co się dzieje u "sąsiadów". I to chyba jest tutaj kluczem... zainteresowanie sprawami samorządowymi, mającymi fundamentalne znaczenie, a takie właśnie ma zapewnienie bezpieczeństwa zdrowotnego mieszkańcom miasta. Piszę o autentycznym zainteresowaniu a nie stwarzaniu pozorów i szukaniu okazji do robienia "zadymy".
Temat przejęcia tomaszowskiej stacji ratownictwa medycznego przez łódzką WSRM obecny jest w debacie publicznej od kilkunastu dni. To chyba najpoważniejsza sprawa, którą samorządowcy zajmowali się w ostatnim czasie. Problem szczegółowo opisywały wszystkie poważne (nie tylko tomaszowskie) media. Na moim portalu można obejrzeć całą nadzwyczajną sesję rady powiatu, która odbyła się w poniedziałek. Jeśli więc jakiś radny miejski lub powiatowy twierdzi, że nie wie o co chodzi, nie powinien być radnym, bo jest to najzwyczajniej w świecie kompromitacja. Nie ma tu żadnego wytłumaczenia.
Tutaj radny Witczak i inni "złodzieje czasu" twierdzą, że nie wiedzą do końca o co chodzi, i że chcieliby w temacie "wysłuchać" starosty Węgrzynowskiego. To, że tomaszowska Platforma Obywatelska jest w cichej koalicji z najbardziej twardym jądrem PiS spod znaku Antoniego Macierewicza, jest tajemnicą poliszynela, ale zapraszanie Starosty na sesję rady miejskiej w celu jego przepytywania to lekkie przegięcie i kolejny przejaw dyletanctwa. Dlaczego? Bo Starosta nie przychodzi nawet na spotkania z radnymi powiatowymi . Nie lubi tez odpowiadać na postawione pytania. Wchodzenie w pisowskie buty jest co najmniej śmieszne.
O co dokładnie chodzi? Zawsze o to samo. W krótkim wymiarze o zagarnięcie pieniędzy, jakie nasz szpital otrzymuje za usługi zespołów wyjazdowych ratownictwa medycznego. W długim o centralizację i ręczne zarządzanie rodem prosto z PRL. Ale to już przecież mieliśmy... Sprawdziło się? Chyba nie.... W czasie sesji rady powiatu radny Arkadiusz Gajewski bronił pomysłu przejęcia tomaszowskiego pogotowia. Rzecz w tym, że nie podpowiedział skąd wziąć pieniądze, by zrekompensować stratę. Jak stwierdził "duży może więcej". Oczywiście, tylko nie zawsze w zakresie, który uznalibyśmy za pożądany.
Monopolizacja nigdy nie służy poprawie jakości usług, zawsze natomiast można się spodziewać, że spowoduje wzrost cen. Przyznał to zresztą w wywiadzie wicemarszałek województwa łódzkiego, twierdząc, że WSRM dopłaca do kontraktu. Słowem: duży może więcej... wygenerować strat. Jak to więc jest, że Platforma Obywatelska, będąca przeciwna zapowiedzianej centralizacji szpitali chwali centralizację usług ratownictwa medycznego?
Radnym PO/KO nie podobało się także, że adresatem apelu w jednym ze zdań jest Starosta Węgrzynowski. Sporne zdanie brzmi tak: Rada miejska apeluje do władz Powiatu i Tomaszowskiego Centrum Zdrowia o podjęcie szybkich i skutecznych działań w trosce o zapewnienie mieszkańcom miasta możliwie najlepszego dostępu do świadczeń medycznych w tak newralgicznym zakresie, jak ratownictwo medyczne.
Pytanie jakie mi się nasuwa jest takie: a do kogo o te działania miałaby Rada apelować, jak nie do władz powiatu tomaszowskiego? Niech każdy sam odpowie sobie na pytanie "o co kaman". Może pokrótce wyjaśnię.
O tym, że województwo łódzkie ma być poligonem doświadczalnym dla centralizacji ratownictwa medycznego w Polsce wiemy od sierpnia ubiegłego roku. Dyrektorzy szpitali (w tym TCZ) ostrzegali przed zagrożeniem. Było sporo czasu na podejmowanie działań zaradczych. Składając wniosek o sesję nadzwyczajną poprosiłem równocześnie o kopie korespondencji w tej sprawie z wojewodą, NFZ, zarządem województwa łódzkiego. Nie otrzymaliśmy ani jednego papierka. Żadnych pism, zapytań, notatek służbowych. Zupełnie nic.
Do biura rady powiatu dostarczono natomiast "opinię prawną" zgodnie z którą sesja nie powinna być ze względów formalnych zwołana. Brawo! Zastraszeni pracownicy dzwonili jeszczd na 10 minut przed sesją byśmy się z niej wycofali. Niewiarygodne.... a jednak...
Napisz komentarz
Komentarze