Przyznam, że czytam te doniesienia prasowe z lekkim rozbawieniem. Temat wynagradzania samorządowców jest stary jak... historia istnienia samorządów. Zawsze wstydliwy... zawsze budzący kontrowersje i wątpliwości. No i przede wszystkim emocje.... Przecież każdy z nas chciałby zarabiać jak najwięcej, jednak gdy przychodzi do oceny zarobków kogoś innego, to zawsze wydaje się, że ta osoba zarabia za dużo. Bo przecież ma więcej od nas... a to się jednak nie... godzi. Samorządowiec (niezależnie od tego, czy to radny, czy prezydent, albo starosta) powinien pracować z darmo. Dla publicznego, a więc wspólnego dobra...
W nagrodę otrzyma wiązankę obelg na internetowym forum. Sponiewiera się jego samego, dołoży żonie, a dzieci niech czytają i wiedzą... jakiego mają strasznego ojca (albo też matkę). Złodziej, nieudacznik albo leń. A może wszystkie te epitety na raz. Wszak własne frustracje zawsze można rozładować w internecie. Przy okazji za własne niepowodzenia obciążając tych, którzy maj nieco lepiej. Wciąż żyjemy w czasach komuny, kiedy mówiło się, że takie same mamy żołądki. A więc kasjerka z Biedronki powinna zarabiać tylko niewiele mniej niż prezes giełdowej spółki. Ale pamiętam też, że mówiono: czy się stoi czy się leży 5 tysięcy się należy. Dziwny jest ten świat... No może nie tak do końca dziwny.
Oczywiście takie emocje podkręcają jeszcze lokalni "politycy", których niestety trudno nazwać "samorządowcami". Pod informacją na temat "prezydenckiej" rady nadzorczej opublikowaną na profilu TIT, radny Piotr Kucharski zwyzywał Marcina Witko od leni... No sorry Winnetou (pomijając kwestie podstawowej kultury osobistej) to Marcinowi Witko można zarzucić wiele, ale na ile udało mi się go przez ostatnie lata poznać, na pewno Prezydent Tomaszowa Mazowieckiego obibokiem nie jest. I nie jest to tylko moja subiektywna opinia.
Wróćmy jednak do wynagrodzeń samorządowców. Zacznijmy jednak od radnych. Jeszcze kilkanaście lat temu, kiedy zacząłem interesować się sprawami lokalnymi, system naliczania diet był zupełnie inny. Radni otrzymywali pieniądze za uczestnictwo w konkretnym posiedzeniu, czy to rady, czy też komisji. Mało tego. Wypłacano im także za uczestniczenie w spotkaniach i zebraniach wspólnot mieszkaniowych, co było nawet przedmiotem postępowań sądowych (i jak to u nas jeden sędzia uznawał, że pieniądze były pobierane bezprawnie, a drugi, że zgodnie z prawem).
Nie muszę chyba szerzej tłumaczyć, że posiedzenia mnożono do granic możliwości. W końcu to uporządkowano, wprowadzając ryczałt uzależniony od procentowego współczynnika wyliczanego na podstawie wskaźnika wielkości wynagrodzenie (ogłaszanego oficjalnie przez Rząd). Pojawił się przy okazji kolejny problem. Bo każdorazowa próba podwyżki wysokości diety wywołuje lęk przez publicznym linczem. Mamy więc drugie dno absurdu. Rozlicza się ludzi nie za to jak pracują ale ile zarabiają. A, że ktoś jest marnym pracownikiem, to w tym przypadku także poniekąd wina pracodawcy. Sam sobie takiego wybrał i gdyby go zapytać nie całkiem będzie wiedział dlaczego....
Ocena wysokości uposażenia zależy oczywiście od punktu odniesienia. Według informacji opublikowanej dwa tygodnie temu przez TIT. Prezydent Tomaszowa Mazowieckiego zarabia rocznie ok 150 tysięcy złotych. Dla osoby zarabiającej tzw. najniższą krajową będzie to zapewne gigantyczna kwota. Jednak dla kogoś na kierowniczym stanowisku w korporacji, pensja może wydawać się... delikatnie mówiąc... przeciętna. A miasto z całą swoją strukturą jest taką właśnie korporacją. Tyle, że zajmuje się problemami o charakterze wielopłaszczyznowym. Osoba na kierowniczym stanowisku w firmie deweloperskiej zarabia więcej niż Prezydent na co dzień zajmujący się rozwiązywaniem problemów 60 tysięcy ludzi. No i nie musi czytać każdego dnia na swój temat całej litanii wyzwisk i tłumaczyć własnym dzieciom, czemu źli ludzie tak bardzo nienawidzą tatusia.
Dzieląc prezydenckie, roczne uposażenie przez 13 i mnożąc razy 0,7 wychodzi nam ok. 8000-8500 złotych miesięcznie (zanim wejdzie w II próg podatkowy). Czy to dużo.. Podkreślę to jeszcze raz, że to kwestia subiektywnej oceny, bo punkt widzenia zależy od miejsca siedzenia. Staram się jednak osobiście pamiętać, że jeśli chcemy mieć dobrze funkcjonujący samorząd, to na wynagrodzeniach nie możemy oszczędzać. Inaczej będziemy wybierać spośród kandydatów, dla których marzeniem jest zarabiać 8 tysięcy na rękę.
W 2018 polski Rząd po aferze związanej z wysokimi nagrodami, jakie wypłacali sobie członkowie tegoż Rządu postanowił "zemścić się" na posłach i samorządowcach. Wszystko zgodnie z zasadą "kowal zawinił, cygana powiesili". Zmieniono rozporządzenie Rady Ministrów w sprawie wynagradzania pracowników samorządowych weszło w życie w maju 2018. W jego treści zmniejszono wysokość wynagrodzenia zasadniczego prezydentów, burmistrzów miast oraz wójtów gmin i członków Zarządów Powiatów. Nic dziwnego, że ludzie jakoś próbują "dorabiać". Jeszcze do niedawana w Radzie Nadzorczej Tomaszowskiego Centrum Zdrowia był Starosta (albo wicestarosta) bełchatowski.
PS
W Tomaszowie był już kiedyś prezydent pracujący "za darmo". Nie pobierał pensji ale za to na jego uposażenie zrzucali się partyjni koledzy których zatrudniał
Napisz komentarz
Komentarze