„Zakładam, że AA uwikłało się z ostrym atakiem publicznym lub przykrym szyderstwem – niemal czy wręcz całkiem bezpodstawnie. W takich sytuacjach najlepszą obroną byłby brak jakiejkolwiek obrony czyli zupełne milczenie na poziomie publicznym. Jeśli nierozsądnych krytyków pozostawimy dobrodusznie w spokoju, to szybciej się wycofają. Gdyby jednak ataki ponawiały się i gdyby stało się jasne, że krytycy są źle poinformowani, wówczas warto by porozumieć się z nimi na stopie prywatnej w sposób rzeczowy i powściągliwy. Jeśli jednak słowa krytyki wobec AA są częściowo lub całkowicie uzasadnione, wówczas dobrze jest prywatnie przyznać krytykom rację i podziękować im za słuszne uwagi. Pod każdym jednak pozorem, nie powinniśmy sobie pozwolić na ZŁOŚĆ, WROGOŚĆ czy chęć ODWETU”.
Już ta sentencja mówi sama za siebie. Jak wielką, niezbędną, niewytłumaczalną potęgą DUCHA są sugestie (zwane umownie programem) zawarte w 12 Krokach/ 12 Tradycjach AA. Kończę subiektywną publikację fragmentem „Jak to widzi Bill” - „AA jako droga życia”. Jest to - wybór pism współzałożyciela WSPÓLNOTY AA str. 153 „Bez złości”. Chciałbym wszystkim, do których dotrze ten egzemplarz podziękować za wnikliwe przeczytanie i jeśli ktoś w trakcie czytania czy po przeczytaniu, wstając rano do codziennego robienia siusiu, utożsami się z mniejszym lub większym problemem poznanym w tej publikacji, proponuję by jak najszybciej dotrzeć do miejsca, punktu, w którym w danej miejscowości można rozwiązywać alkoholowe problemy, świat iluzji, kłamstwa, zakłamania, zaprzeczania i jeżeli istnieje w twoim mieście Wspólnota AA, to idź na Grupę.
Niech dobry BÓG WAS wszystkich BŁOGOSŁAWI w tej pięknej wędrówce, która na imię ma TRZEŹWOŚĆ, ZDROWIENIE. Pod JEGO opiekuńczymi dłońmi, „Siły Większej niż my sami”. Zmierzajcie w spokoju do następnego ZWYCIĘSTWA inspirującego odnalezienie naszego, prawdziwego „JA”.
W/g mojego doświadczenia, podstawą zdrowienia, trzeźwienia we Wspólnocie AA jest zawierzenie drugiemu człowiekowi stosując w życiu Sześć Prawd Billa. Dzięki nim łatwiej jest uzyskać, odnaleźć swoją Siłę Większą, Wyższą i wejść w sugestie (zwane programem) zawarte w 12 Krokach / 12 Tradycjach AA. Jedną z ważnych a nie zrozumiałych zasad jest to, że pomimo nawrotów choroby, nie przychodzenia na mityngi do WSPÓLNOTY AA, jako miejsca jedynej zbiorowości ludzi … nikt nikogo nie może wyrzucić.
W sposób subiektywny pragnę obrazowo, bez wskazania „na którą”, przybliżyć ludziom w potrzebie te dwie formy wychodzenia z alkoholizmu – profesjonalno terapeutyczną czy aaowskie zawierzenie drugiemu człowiekowi – by je nieustannie stosować w życiu. Wybór należy do osoby zainteresowanej problemem czy mającej problem.
Terapia to idealne, wnikliwe przyglądanie się sobie w wystawionym LUSTRZE, natomiast mityngowe zawierzenie to nic innego jak widzenie się niczym „Alicja w krainie czarów” tego samego odbicia w tym samym LUSTRZE, tylko z jego drugiej strony, za lustrem. Wiele w moim życiu - tych po złej stronie „barykady”, tej po dobrej stronie „barykady” - przeżyłem wspaniałości duchowych, również materialnych, które niejednokrotnie sprawiały mi przyjemność, radość ale to co spotkało mnie we Wspólnocie AA by wyrazić to słowem, nie jest do opisania. Bo tego, że nie można opisać, niejednokrotnie takie próby czyniono, tylko by zrozumieć, wszystko pojąć, przeżyć - PIĘKNOŚCI CHWILI, PIĘKNOŚCI DNIA – trzeba znaleźć się w jej WNĘTRZU uprzednio odkłamując przeszłe, swoje ŻYCIE, niczym powyżej wymieniona, z tyłu lustra, „Alicja w krainie czarów”....
…. prosząc jedynie o poznanie Jego woli wobec nas oraz o siłę do jej spełnienia.
Kiedy coś ,,puszczam i pozwalam działać Bogu'', to myślę jasno i mądrze. Nie roztrząsając w myślach jakiejś trudnej lub przykrej sprawy, szybko oddalam od siebie to, co sprawia mi ból i wywołuje poczucie dyskomfortu. Ponieważ niełatwo jest mi rozstać się z takimi kłopotliwymi czy niepokojącymi myślami i postawami, które są dla mnie przyczyną ogromnej udręki, w takich chwilach muszę pozwolić, aby Bóg - jakkolwiek Go pojmuję, jakkolwiek nie mogę Go pojąć - wyzwolił je i ,,wypuścił mnie na zewnątrz'', a następnie samemu ,,puścić'' je, tu i teraz.
Otrzymując pomoc od Boga jakkolwiek Go pojmuję, mogę przeżywać życie dzień po dniu i radzić sobie ze wszystkimi wyzwaniami, jakie napotykam na swojej drodze. Dopiero wtedy bowiem żyję życiem zwycięskim i pokonawszy alkohol czerpię zadowolenie, przyjemność ze swojego trzeźwienia. Aby coś tak pięknego mogło Cię spotkać, zapraszam czytających na wędrówkę po tej publikacji. Tym samym zapraszam również na najbliższy mityng otwrty WSPÓLNOTY AA. O czym zapewnia Was z powodzeniem
Z ostatniej chwili
Życie w trzeźwości dla osoby alergicznie uczulonej na alkohol nie jest sielanką. Już po trzech / czterech tygodniach po napisaniu niniejszej publikacji, osobiście przeżyłem szok z próbą napicia się - tzw. pierwszy kieliszek. Wśród osób we śnie, przy których wyciągnąłem butelkę żytniówki, zapraszając ich do napicia się, znalazły się trzy z mojej WSPÓLNOTY, w tym również kobieta, dla których byłem przewodnikiem w stadzie.
Osoby te kiedyś głęboko zawierzyły moim słowom w procesie trzeźwienia, w/g aaowskich sugestii. Kiedy rozlałem alkohol w przysłowiowe musztardówki (w tym piło się w mojej młodości) na stole leżała przeznaczona na zakąskę pizza, na cztery kawałki podzielona, gdy nagle ktoś wtargnął do pomieszczenia. Był to dobrze znany mi mężczyzna, razem kiedyś pracowaliśmy, który nie wierzył w moją abstynencję, trzeźwość i rozpowszechniał wśród znajomych kłamliwą informację - Widziałem w tygodniu „zarąbanego” w trupa Malechę. On kłamie, że utrzymuje abstynencję. Nie wierzcie mu. Zażenowany obecnością mojego adwersarza szybko złapałem za pustą już butelkę, chcąc ją ukryć. Alkoholu jeszcze nie wprowadziliśmy, gdy nagle w tym momencie … przebudziłem się. Mocno spocony z okrutnie sugestywnego, nocnego letargu. Na całe szczęście TO BYŁ TYLKO SEN. Długi czas, w środku nocy, okrakiem usiadłszy na wersalce, rozmyślałem nad sennym, koszmarnym wydarzeniem nie mogąc sobie wytłumaczyć,
- Dlaczego taki sen po tylu latach niepicia mnie „dopadł”? Czy moje „tajemnice” są tak „głębokie”, że nie dają mi spokoju podczas snu? Czy wystarczająco „głęboko” wyznałem sobie, drugiemu człowiekowi, Bogu istotę swoich błędów? Czy…? Czy…?
Pytań istotnych do mojej głowy nieustannie docierało coraz więcej, introspekcyjnie wprowadzając mnie w rozmyślanie nad udziałem w mityngach, nad procesem trzeźwienia, zdrowienia i o tym by pamiętać, że o alkoholu dawno mogłem zapomnieć, ale ON o mnie nigdy. Ostatnio mój nocny koszmar miał miejsce na początku lat 90-tych ubiegłego wieku, kiedy rozpoczynałem swój proces niepicia. Często w swoich, nie tylko mityngowych, wypowiedziach przed nachodzącą mnie, alkoholową obsesją, używam słów: STALINOWSKIE BYĆ CZUJNYM i dzisiaj, dając innym wewnętrzną, duchową siłę, podtrzymuję te ważne, ŚWIĘTE SŁOWA wszystkim osobom alergicznie uczulonym na alkohol.
PS
Niniejszy odcinek (XVII) jest ostatnim fragmentem mojej, szczególnej publikacji pt "Jak uniknąłem Apokalipsy", która powstała i ukazała się na jubileusz XXX-lecia Wspólnot (AA, Al-Anon, Al-Teen) w Tomaszowie Maz. obchodzonych uroczyście w naszej, tomaszowskiej Restauracji ALABASTRO - w marcu 2017 rok. Przez co najmniej 8 lat kronikowałem wydarzenia - nie zakładając wydania - zapisanych "po swojemu" odbytych, z moim udziałem, mityngów w naszych w/w grup samopomocowych. Uważam, że jej zmieszczenie w odcinkach na "fb" i na portalu "nasz Tomaszów", przynajmniej dla mnie, są formą niesienia posłania, jeszcze czynnym, cierpiącym osobom nadmiernie pijących, mówiąc językiem literackim, smakoszy napój o nazwie - "nektar Bogów". Zapewniam, że nastąpi po załączonych na "nasz Tomaszów" odcinków z publikacji "Jak uniknąłem Apokalipsy" .... EPILOG.
Napisz komentarz
Komentarze