Na temat samych oświadczeń majątkowych pisałem już kilkakrotnie. O ile nie mam zastrzeżeń co, do ich składania przez osoby publiczne, to już ich publikacja na stronach internetowych urzędów budzi liczne wątpliwości. I nie chodzi o to, by ktoś miał do ukrycia jakieś nielegalne dochody czy majątek z nielegalnych źródeł. Oświadczenia bowiem trafiają do urzędników i służb, które mogą zająć się ich weryfikacją (chociaż jak pokazuje przykład pana Obajtka nie wszyscy są kontrolowani w sposób równie solidny w naszym kraju). Rzecz w tym, że mają do nich dostęp także przestępcy, których "kreatywność" jest nieograniczona. Czyjaś upubliczniona zasobność finansowa, czy wysokie dochody mogą być źródłem prawdziwego nieszczęścia.
Nie jest dla nikogo tajemnicą, że radni zaniżają (nie wiedzieć czemu, bo jeśli ktoś ma legalne dochody, to raczej nie powinien obawiać się wskazywania rzeczywistej wartości a dom raczej trudno jest ukraść, chociaż zdarza się go tanio kupić) wartość własnych nieruchomości. Popularne stało się nawet powiedzenie "kupię mieszkanie o wartości deklarowanej przez radnego".
Ostatnio pojawił się jeszcze jeden problem w okresie ostatnich 1,5-lat ceny nieruchomości drastycznie wzrosły. Wystarczy przejrzeć internetowe oferty sprzedaży domów i mieszkań. W kwocie 500 tysięcy złotych praktycznie nie da się już kupić nowoczesnego domu o powierzchni powyżej 100 metrów kwadratowych. Jeszcze dwa lata temu nie było z tym problemu.
Doskonałym przykładem jest osiedle na którym mieszkam. Pod koniec ubiegłego roku w sieci pojawiło się ogłoszenie z ofertą sprzedaży domu o powierzchni 150 metrów za 950 tysięcy złotych. Byłem zaskoczony, bo do zakupu ustawiła się kolejka chętnych. To pokazuje, że w Tomaszowie nie tylko są bardzo zamożni ludzie, ale i to, że ceny wzrosły w sposób gigantyczny. Rok wcześniej pond 200 metrowy dom i działkę ponad 2000 metrów sprzedano za 650 tysięcy. Dwa lata wcześniej poszedł dom w podobnej cenie.
Obecnie do sprzedaży jest 100 metrowy budynek na działce 770 metrów za 430 tysięcy. Jest to dom do generalnego remontu, gdzie trzeba zrobić po prostu wszystko. Szacuję, że kwota jaką trzeba dołożyć to jakieś 250 tysięcy złotych (uwzględniam wymianę źródła ciepła). Wyjdzie więc prawie 700 tysięcy a trzeba będzie też urządzić teren wokół a więc kolejna "stówka".
Na osiedlu powstaje też rząd bliźniaków. Powierzchnia 120 metrów. Stan deweloperski. Rok temu można je było kupić zza 450 tysięcy. Dzisiaj jest to 100 tysięcy więcej, a deweloper zapowiada, że kolejne, które buduje kosztować będą już ponad 600 tysięcy. Szok! Podobnie zresztą jest z cenami mieszkań. Poszybowały w górę w sposób niewyobrażalny.
Oczywiście ten wzrost cen nie wziął się znikąd. Pierwszym powodem jest oczywiście popyt. To on głównie kształtuje podaż. Nieruchomości traktowane są dzisiaj jako podstawowa inwestycja zabezpieczająca kapitał przed utratą wartości. Doprowadziła do tego niestety polityka rządu, która przyczyniła się do wysokiej inflacji. Lokaty bankowe oprocentowane są niemalże ujemną stawką a obligacje skarbowe to jedynie 0,5 procenta w skali roku. Przy blisko 5 procentowej inflacji rocznej (która moim zdaniem i tak jest zaniżona).
Popyt na nieruchomości to również popyt na materiały budowlane i usługi, a więc ich wzrost, sięgający i przekraczający w ostatnim roku 100 procent. Już nie da się zbudować domu za 2 tysiące za metr w systemie gospodarczym. Jest też problem z dostępnością materiałów. Skarżą się na to nawet poważni deweloperzy, którzy umowy na dostawy zawarli z kontrahentami 2 lata wcześniej. Ci wolą płacić kary umowne niż sprzedawać produkty w zakontraktowanych cenach. Z kolei deweloperzy, którzy zawarli umowy z nabywcami na określone ceny mieszkań bankrutują.
Wczoraj słuchałem propagandowego Polskiego Radia 24. Pisowski propagandysta zaprosił do audycji profesora ekonomii z Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego. Zapewne liczył, że ekonomista będzie chwalił pomysły Rządu. No i się przeliczył. Profesor nie zostawił na nich przysłowiowej "suchej nitki". Zaskoczony i lekko przestraszony prowadzący podsumował więc stwierdzeniem, że "na szczęście ekonomia nie jest nauką ścisłą".
Ale wróćmy do naszych oświadczeń majątkowych. Powinny one zawierać stosunkowo aktualne wartości posiadanych nieruchomości. O ile można je z roku na rok przepisywać przy niskich wahaniach cenowych, to w obecnej sytuacji przeszacowania są konieczne, ponieważ..... radny naraża się na zarzut złożenia fałszywego oświadczenia majątkowego. Dziennikarz pisując oświadczenia majątkowe powinien moim zdaniem na to zwrócić uwagę, inaczej jedynie bezmyślnie przepisuje cyfry i szuka sensacji, tam gdzie ich nie ma, a temat cen nieruchomości jest niezwykle ciekawy i żałuję, że potraktowałem go w niniejszym artykule tak skrótowo.
Swoją drogą to z przyjemnością nabyłbym gospodarstwo rolne o powierzchni 2,5 hektara za 3 tysiące złotych (12 groszy a metr kwadratowy) deklarowane przez Starostę Mariusza Węgrzynowskiego. W sumie to mogę je kupować nawet co miesiąc. Nawet jestem gotów zainwestować 1200 złotych w kurs, by zostać rolnikiem.
Napisz komentarz
Komentarze