Żyją obok nas
Kilka dni temu opublikowaliśmy na łamach portalu informację o mailach z pogróżkami, jakie otrzymują samorządowcy w całej Polsce, a wśród nich prezydent Tomaszowa Mazowieckiego, Marcin Witko. Przyznam, że reakcje wielu osób, zaskoczyły nawet mnie, mimo, że w internecie widziałem już przez ostatnie kilkanaście już niejedno. Szydercze uśmieszki, ohydne komentarze. I jakaś perwersyjna satysfakcja. Do tego pytania: po co informację o groźbach publikować? Już samo jego zadanie stawia pod znakiem zapytania kondycję umysłową autora. Jeśli ktoś nie rozumie, że groźby tego rodzaju zasługują na publiczne potępienie, to ewidentnie powinien skorzystać z pomocy specjalisty, bo na pewno nie jest osobą całkowicie zdrową. I nie ma znaczenia kogo pogróżki dotyczą. Czy jest to Witko, Trzaskowski, Tusk, czy Kaczyński. One nigdy nie są żartem, zawsze należy je traktować poważnie, bo nawet jeśli komuś się zdawało, że tylko sobie sprawił figiel, to równocześnie sprowokować mógł kogoś innego, dla kogo akt przemocy będzie czymś jak najbardziej realnym. Chore umysły potrzebują akceptacji.
Spacerując ulicami nie mamy pojęcia, kogo mijamy i jakie emocje w sobie próbuje tłumić. Kiedy spróbuje dać im upust? Co może uwolnić wybuch agresji? Z pozoru niegroźny człowiek może nosić w kieszeni nóż lub rozjechać nas na ulicy samochodem. Dzisiaj na portal dodał ktoś komentarz na temat jednego z radnych miejskich PO. Dotyczył samochodu, jaki sobie kupił. złość wywołała nie tyle jego wartość (bo auto ma już kilka lat) ale jego marka kojarząca się z pojazdami klasy premium. Samorządowcowi porobiono nawet zdjęcia, jak autem jedzie. Po co? Trudno mi znaleźć odpowiedź na to pytanie, ale sytuacja potwierdza moją opinię na temat jawności oświadczeń majątkowych.
Trudno w to uwierzyć ale są takie osoby, które innych ludzi tropią i drobiazgowo analizują każdy krok. Wyciągają z tego przy okazji całkiem błędne wnioski. Ktoś więc może stracić życie, bo kupił sobie auto lub motocykl. Myślicie, że to nie możliwe? Osoba, która pisała o wspomnianym przeze mnie radnym, wcześniej pokazywała mi całe zestawy noży, w które się zaopatrzyła i poukrywała w różnych miejscach w mieście. Nigdy nie wiecie, kiedy próg frustracji zostanie tu przekroczony.
Niestety prokuratury i policja sobie nie bardzo w tej sytuacji radzą. Prezydent Tomaszowa Mazowieckiego był wcześniej ofiarą ataku internetowego, w wyniku którego utracił dostęp do własnego profilu na FB. Organa ścigania były bezsilne. Sprawcy nie odnaleziono, a Marcin Witko konta nie odzyskał, mimo składanych do administratorów portalu reklamacji. Tego rodzaju przejęcie, to nic innego jak forma internetowej agresji. To nie jest śmieszne. Medium, które na co dzień kreuje rzeczywistość w sposób bardzo dowolny podchodzi do bezpieczeństwa własnych użytkowników. Unia Europejska próbuje te kwestie uregulować. Czy się uda? To raczej wątpliwe. Zaraz podniesie się chór głosów, że przecież wolności w internecie ograniczać nie wolno? Tyle, że to pan Zuckerberg właśnie najbardziej ją ogranicza.
Lepiej umierać
Niczego zabawnego nie ma też w atakach antyszczepionkowców. Od agresji słownej część z nich przeszła właśnie do bardziej fizycznych aktów agresji. To nie są żadne "zielone ludziki", tylko ludzie, których również mijamy codziennie na ulicy, z którymi pracujemy. To nasi bliscy i dalsi znajomi. Z pozoru całkiem zwyczajni, nagle, gdy pojawia się "ważny" dla nich temat, wybuchają gniewem. Słowo, które działa jak zaklęcie. Na nic argumenty lekarzy, naukowców, ludzi, którzy chorobę przeszli. Oni wszyscy są przecież agentami wrogich i chciwych firm farmaceutycznych. Źródłem wiedzy dla Jerrego Flechera są internetowe fakenewsy o szkodliwości preparatów antycovidowych. Autorytetem jest osobnik w peruce opowiadający banialuki a nie profesor, specjalista od chorób zakaźnych
Póki co nie ma w Polsce przymusu szczepień i każdy może sam zdecydować czy chce zostać zaszczepiony, jednak kampania prowadzona przez nie do końca emocjonalnie dojrzałych ludzi przynosi negatywne skutki. Jak będą one poważne dopiero się przekonamy (oby nie).
Niedawno TeleTemTM opublikował rozmowę ze mną i doktor Moniką Zołą, ordynatorką tomaszowskiej interny w TCZ. Oboje przeszliśmy Covid-19. Ja osobiście bardzo ciężko. Przekonywaliśmy na bazie własnych doświadczeń z SARS-Cov-2, że szczepienia są potrzebne. Nie tylko do opanowania pandemii ale przede wszystkim dlatego, by służba zdrowia mogła normalnie funkcjonować. Każde szpitalne łóżko, na którym trzeba będzie położyć "covidowca", to łóżko odebrne innym pacjentom wymagającym pomocy. Gigantyczna liczba zgonów w całej Polsce w okresie minionych 12 miesięcy nie wzięła się znikąd.
Agresywnego tropiciela spisków nic nie jest w stanie jednak przekonać. Choroba musi dotknąć jego samego, by uwierzył, że jest realna a jej skutki nie kończą się po dwóch tygodniach. Rehabilitacja trwa miesiącami a powróci do pełni sił w wielu przypadkach jest niemożliwy. Antyszczepionkowiec, uważa się za wolnościowca i działa w interesie ogółu. Nieprawdaż? To ja jestem ciekaw, czy, kiedy dopadnie go choroba zrezygnuje z ratującej życie hospitalizacji, na rzecz innych osób chorych na choroby przewlekłe. Powinien... przecież choroba i pandemia to wyreżyserowane oszustwo
Napisz komentarz
Komentarze