Mając niewielkie doświadczenie za kółkiem, ale za sobą już dość sporą drogę liczoną w tysiącach kilometrach (Gdańsk, Łódź, Wrocław, Warszawa itp.) szybko spostrzegłem że jednym z największych problemów polskich dróg są…. piesi. Pieszy to prawdziwe panisko w ruchu drogowym. Pieszy to prawdziwy król dróg. Pieszy wchodzi na ulice i pasy kiedy chce, schodzi kiedy chce – i każdy kierowca pojazdu wielośladowego wg. jego oceny ma się podporządkować.
Pieszych można zaliczyć do dwóch kategorii. Pierwsza to rozsądni, druga to kaskaderzy.
Jest czwartek ok. godziny 8. Wiozę sobie żonę do pracy. Na liczniku około 40 km. Skręcamy z ulicy Mazowieckiej w Świętego Antoniego, a tam około 30 metrów przed nami środkiem ulicy (od sklepu Dino) idzie sobie młoda Pani…..z wózkiem spacerowym, a w nim na oko niespełna rocznym dzieckiem.
Żonie zadaje pytanie: „Misiek! Zobacz! Jak myślisz na...lona czy wariatka?”
Nie odpowiada, tylko się nerwowo uśmiecha. Sami wychowujemy dwójkę malutkich dzieci w wieku 4 i 6 lat i nikt z nas nigdy nie wpadł na genialny pomysł prowadzenia wózka po tak ruchliwej ulicy.
Druga sytuacja miała miejsce w ten sam dzień, kiedy jechałem po żonę do pracy. Szosuje przez krzyżowanie Antoniego, w stornę Placu Kościuszki. Nie mając zbyt wiele miejsca na drodze, ciągnę się za autobusem MZK linii nr. 3, a odległość między autami tzw. bezpieczna, ale i niewielka.
Jest ciasno, auta dość szeroko poparkowane, więc MZK zwalnia do 15-20 km/h, ja także. Dojeżdżamy do przejścia dla pieszych, w którym pierwszeństwo nie jest monitorowane przez sygnalizację świetlną. Słońce nadupia w twarz aż miło, a tu nagle między autobusem, a moim pierdzikółkiem na pasach pojawia się babcia.
Na oko Pani ma około 70 lat. Kula przy rączce, pani ledwo tupie. Seniorka wpadła na genialny pomysł, aby ustąpić pierwszeństwa MZK, a następnie wejść na pasy między autobus, a moje auto.
Mój wybór pozostał jeden – „No kur... nie zatrzymam się - albo wóz albo przewóz”.
Odruchowo wciskam hamulec, kierownica mocno w lewo - udało się, miałem szczęście i dzięki temu że ona też przyhamowała się tym swoim kijem, ominąłem ją, ale i ciśnienie podskoczyło do „czterystu”.
Zatrzymuję się, w lusterku widzę że macha pięścią i coś krzyczy. Zatrzymuje się i pytam czy jej nic nie jest i tłumaczę:
„Niech Pani uważa jak wchodzi na pasy, Pani wciskając się między mną, a autobus dała mi 2 metry na hamowanie!”
Kobieta dość krzykliwym głosem stwierdziła że jest pieszym i miała pierwszeństwo. Myślałem że mnie k…ca weźmie.
Staruszka coś tam jeszcze pluskała. Ja jednak wsiadłem i odjechałem po żonę, ale jazdy miałem dość.
Dzisiaj jadąc i widząc kolejny „królów szos” zastanawiałem się: „Kur... Ciekawe ile razy na mnie kierowca zbluzgał, w momencie kiedy jako pieszy poczułem takim Panem. Zapewne nie raz w swoim 26 letnim życiu przechodziłem przez te drogi jak nienormalny” – już wiem jak wygląda ta druga strona „medalu”.
Co ciekawe o ile młodzi w jakimś stopniu są wyedukowani w kwestii przechodzenia przez przejścia dla pieszych (choć zdarzają się takie matki wariatki), o tyle osoby starsze to prawdziwi kaskaderzy. Szczególnie babcie i dziadki z osiedlowych uliczek, które wczesnym rankiem wychodzą na zakupy czy ploteczki i stoją sobie na środku tych osiedlowych uliczek. Ja proponuję Policji wyjazd na miasto i kasowanie tych bardziej krewkich. Z pewnościa praca ta będzie bardzo owcona.
W kolejnym felietonie: Kierowcy 65+ czyli szkoła jazdy PRL.
Napisz komentarz
Komentarze