Im bliżej godziny 18.00 tym coraz więcej osób im podobnych poczęło pokonywać próg bujanych drzwi i okupować hol. W zatłoczonej poczekalni zaproszonymi gośćmi na spotkanie po latach, zaczęło być coraz głośniej. Rozchodząca się z głośników muzyka, rozbrajała przybyłych z napięcia wewnętrznego, powodując większy luz w zachowaniu. Stawali się coraz śmielsi wobec siebie i innych znajdujących się w poczekalni kina. Słychać było padające pytania: Czy ty masz na imię..?, Czy ty jesteś bratem..?, Czy ty chodziłaś do liceum..?, Czy ty mieszkałaś..?, Czy twój chłopak był synem..?, Czy twoja siostra to..?, Czy..?, Czy..? Czy? …
Rozpoczął się proces wzajemnego rozpoznawania, zbliżania, następowały uściski, pocałunki, łzy szczęścia spływające po policzkach. Na poczekalni kina zrobiło się tłoczno, gwarno i radośnie. Coraz więcej tworzyło się kilkuosobowych grup, do których co chwila dołączały nowe osoby, wchodzące do poczekalni. Przy okienku szatni, już rozpoznani i zjednani sobą oddawali swe okrycia. Razem, swingującym krokiem w rytmie Kansas City w wykonaniu Fatsa Domino, trzymając się blisko siebie, wchodzili na salę widowiskową, chcąc tym samym, choć przez okres trwania koncertu być blisko siebie.
W narożniku małej poczekalni kina, przy okrągłym stoliku, pani Barbara Goździk - w asyście męża Czesława - właścicielka księgarni przy Placu Kościuszki 22, wydawca pierwszej książki - nagrodzonej w otwartym konkursie Wspomnienia Rówieśników Rock’n’Rolla w Sopocie - Moje miasto w rock’n’rollowym widzie (również drugiej) sprzedawała najnowszy wolumin, mojego autorstwa, suplement do wyżej wymienionego tytułu, który ukazał się dzień wcześniej, w piątek 04 marca 2011 roku - A jednak Rock’n’Roll.
Sala widowiskowa wypełniona była do ostatniego miejsca, na koncert przybyli zaproszeni goście, VIP-owie i lokalni miłośnicy, fani dobrej, starej, rock’n’rollowej muzyki. Tuż przed godziną zero był nadkomplet ludzi, co niektórzy podpierali boczne ściany. Oczekiwałem na prezydenta miasta, Rafała Zagozdona, który wraz z panią Ewą Biazik dyrektorem MOK-u byli gospodarzami pierwszej części “Spotkania po latach”. Wcześniej wiedziałem, że pani Biazik nie dotrze na naszą imprezę, natomiast o nieprzybyciu prezydenta nie było mi nic wiadomo.
Jego obecność była ważna dla naszej imprezy, powinien powitać gości i rozpocząć spotkanie, zapowiadając artystyczny występ. Nie przybycie pana prezydenta na czas, opóźniało rozpoczęcie części oficjalnej. Rozsuwająca się kurtyna odsłoniła na scenie przepięknie wykonany, czarno biały baner (o wymiarach 3,5 m x 2,5 m) z wizerunkiem Elvisa Presleya, było to oznaką, że za chwilę będziemy wszyscy świadkami wielkiego, rock’n’rollowego wydarzenia, na jakie nasze miasto od dawna oczekiwało. Wśród przybyłych gości znajdowała się zapewne niejedna osoba, czekająca, co najmniej pół wieku, by spotkać się właśnie, w tym miejscu, w tym czasie, w tym obiekcie z najbliższymi kolegami, koleżankami, przyjaciółmi.
Kilka minut po godzinie 18.00, na widowni światła wygasły, operator dźwięku rozpoczął spotkanie - puścił na cały gwizdek - utworem kompozycji Mozarta rock’n’rolla, Chucka Berryego, pt. You never can tell w wykonaniu legendarnego zespołu Status Qvo. Jako organizator, odpowiedzialny za imprezę, zastępując pana prezydenta, wszedłem na oświetloną scenę kina, i w rytmie wymienionego, rock’n’rollowego hitu lat 50-tych minionego wieku, przy wyciszonym refrenie najwspanialszego przeboju świata otworzyłem spotkanie, rozpoczynając słowami:
Dobry wieczór. Proszę państwa, otrzymałem plenipotencję od prezydenta miasta i pani dyrektor Miejskiego Ośrodka Kultury, bym dzisiejsze spotkanie uroczyście otworzył i poprowadził. Przepraszam za małe opóźnienie w programie, ale wszystko już jest pod kontrolą. Pragnę powitać przybyłych ze wszystkich stron świata, kraju i Tomaszowa na nasze spotkanie, gości. Mam szczególny zaszczyt powitać pana …
Poniźej FOTO - wystrojona fotogramami poczekalnia, sala widowiskowa kina, baner Spotkanie o latach Rodziny LITERACKA '62 i budynek ZDK z szyldem kawiarni
Napisz komentarz
Komentarze