Zacząć należy od tego, że dosyć popularne jest powiedzenie o tym, że radni powinni pracować na komisjach, a na sesjach powinni już tylko głosować. Trudno o bardziej niedemokratyczne podejście do samorządności i polityki w ogóle. Nie przekonuje nawet argument o tym, że niektórzy radni mają tak zwane parcie na szkło. Bez przesady, jak radny bajdurzy za dużo, to działa to tylko na jego szkodę, bo percepcja ludzka jest ograniczona i tylko nieliczni są w stanie zapamiętać i przyswoić dłuższe wywody. W pamięć zapadają jedynie hasła i ogólny wizerunek. I to chyba jest największą pokusą dla osób o skłonnościach populistycznych. Nie znaczy to, jednak, że radni maj przyjść na sesję i jedynie podnosić ręce. Nieodłączną częścią demokracji jest bowiem publiczna debata oraz możliwość zadawania pytań, prezentacji opinii i ma się rozumieć krytyki. A zapewniam Was, że ci, którzy milczą na sesjach nie błyszczą też na komisjach.
Kiedy wczoraj przyjmowano budżet powiatu na 2022 rok, większość radnych właściwie milczała. Dyskusja na posiedzeniach komisji (w których uczestniczyłem i o czym świadczą złożone wnioski) ograniczyła się głównie do wydatków na drogi w gminach wiejskich. Komisja, którą ja kieruje przyjęła wniosek o inwestycje w nowy blok operacyjny w Tomaszowskim Centrum Zdrowia. Starosta, który kieruje pracami Zarządu i jest główną osobą decyzyjną na posiedzenia komisji nie przychodzi w ogóle. Na rozmowy z radnymi przysyła się urzędników, którzy nie są w stanie wyjaśnić genialnych pomysłów polegających na przykład na budowie mini ZOO w sąsiedztwie bazy służb drogowych, zakupu szopek i innych dziwnych rzeczy.
Chcąc zadać pytania i tak trzeba czekać na sesje. A na sesji... członkowie Zarządu nie są w stanie odpowiedzieć na podstawowe pytania. Pytając usłyszałem, że odpowiedź zostanie mi udzielona na piśmie. Czyli na pytania dotyczące budżetu Zarząd Powiatu odpowie mi na piśmie już po uchwaleniu tego budżetu. Ktoś z doświadczeniem w poważnych samorządach, gdzie rządzą ludzie z jakąś wiedzą i przygotowaniem pomyśli, że to żart, ale tak nie jest. Najważniejsze osoby w powiecie nie potrafią powiedzieć nic o oszczędnościach w wydatkach bieżących ani po co nam osły i barany biegające po Borkach.
To oczywiście nie przypadek Powiat Tomaszowski zarządzany jest bez żadnej wizji. Przez ostatnie 3 lata położone zostało wszystko, co można było położyć. Widać to nawet n masowo organizowanych konferencjach prasowych, gdzie najważniejsze jest kto, a nie co! Może dlatego radni PSL wychwalali pod niebiosa budżet jako prorozwojowy, nie będąc równocześnie w stanie wskazać ani jednego elementu, który świadczyłby o tej prorozwojowści. Powodem do szczytowania jest utwardzenie pobocza w miejscowości, w której mieszka pięć rodzin, lub wykonanie kawałka chodnika przed domem teścia i szwagra. Powiem szczerze, że patrząc na samorząd powiatowy od wewnątrz, to moim zdaniem jest on zwyczajnie zbędny. Generuje niepotrzebne koszty i nic więcej.
Tu problemem jest nawet zbudowanie wspólnych działań w zakresie oświaty i wykorzystanie synergii z niej wynikającej. Na profilu radnego miejskiego Adriana Witczaka wyczytałem ostatnio, że zaproponował zapoznanie się z funkcjonowaniem oświaty i przyjętymi rozwiązaniami zarządczymi w innych samorządach (spotkania lub wizyty studyjne) oraz zapoznanie się z ofertą i funkcjonowaniem szkół ponadpodstawowych na terenie miasta. To naprawdę dobry pomysł, do którego ja przekonywać próbuję od kilku lat. Radny twierdzi, że punkt związany ze szkołami ponadpodstawowymi z jakiegoś powodu wywołał oburzenie radnej, naczelniczki wydziału oświaty w starostwie. Chodzi oczywiście o Beatę Stańczyk. Dziwne, bo trudno nie zgodzić się z Adrianem Witczakiem, że współpraca szkół podstawowych ze szkołami ponadpodstawowymi jest bardzo ważna i że szkoły te nie powinny funkcjonować w oderwaniu od siebie. Nie mam powodu, by radnemu nie wierzyć, że takie zdarzenie miało miejsce, bo tego rodzaju arogancja to nic nowego.
Tomaszowski Powiat najlepiej ilustruje wystawa fotografii uczniów z tomaszowskich szkół. Fotogramy wielkości olbrzymich plakatów wiszą w holu na trzecim piętrze Starostwa Powiatowego. Każdy, kto wysiądzie z windy i idzie na spotkanie ze Starostą ma okazję podziwiać... ruiny... Trudno powiedzieć, kto wymyślił tę antypromocję, ale ma ona dla mnie charakter symboliczny. W Powiecie nawet jak chce się pomóc i coś doradzić całkiem bezinteresownie jest się traktowanym w sposób co najmniej podejrzliwy.
Oglądając sesję Rady Miejskiej miałem dokładnie odwrotne wrażenie. I to zarówno jeśli chodzi o radnych (głównie opozycyjnych, bo koalicyjni zajmują się głównie dziękowaniem - nawet to rozumiem, bo większość to pracownicy Starostwa). Natomiast dobre wrażenie rzeczywiście robi Marcin Witko. Kiedy w Powiecie na każde pytanie zadane Staroście, słyszymy, że odpowiedzi udzieli ten czy inny urzędnik. Członkowie Zarządu be kartki nie są w stanie powiedzieć nic. Prezydent przez dłuższy czas odpowiadał na pytania samodzielnie a urzędnicy jedynie go supportowali.
Co to znaczy? Tyle, że nie tylko nie boi się dyskusji, ale wie o czym mówi i jest do tego przekonany i przygotowany. Ma jakąś wizje i cele do zrealizowania, które sobie wymyślił. Może czasem trochę nerwowo i emocjonalnie ale jednak samodzielnie. Radni też widać, że do swojej roli się przygotowują. Poruszają bardzo konkretne tematy. Piotr Kucharski wylicza skutki finansowe podnoszenia WIBOR, proponuje bonusy MZK dla ukraińskich pracowników tomaszowskich firm, Witczak dopytuje o oświatę. Ma to jakiś sens. Czy się z kimś zgadzamy, czy też nie, to nie ma żadnego znaczenia, bo spór jest nieodłącznym elementem demokracji. A sesje są po to, by własne poglądy i opinie artykułować.
Napisz komentarz
Komentarze