Pytań z sali kawiarni nie było za wiele, za to kupujących dużo. Gaszyński wszystkim posiadaczom książki, w pocie czoła uwijał się w pisywaniu dedykacji, a było bardzo gorąco. Wyszliśmy na hol, było tu chłodniej, zatrzymaliśmy się przy wózku Marka Karewicza, który już w pasażu chłodem się upajał. Heni Francke i Maryli Tejchman przedstawiłem człowieka ze złotym obiektywem, a Czarek wręczył Markowi w kopercie dwie pocztówki z widokiem na tomaszowskie Niebieskie Źródła, które obiecał na kwietniowym spotkaniu w Krzywym Domku, dostarczyć. Marek nie byłby sobą gdyby wiedząc, że kobiety pochodzą z Tomaszowa nie zadał pytań związanych z naszym miastem, - Dziewczyny zadam wam pytanie czy znacie księdza pastora Gastpariego? Znacie Mieczysława Bąka? A znacie pana …? A wiecie gdzie…? Zadając te pytania podkreślał swoje tomaszowskie konotacje a tym samym stwarzał ciepły, przyjacielski klimat. Tak też się stało w tym momencie, Henia z Marylą zaakceptowały sposób bycia Karewicza i Marek również odczuł to samo. Po chwili doszedł do nas Gaszyński zwracając się do mnie,
- Antek chciałem cię przeprosić, że nie dotarłem na marcowe, twoje zaproszenie do Tomaszowa, ale obiecuję, że na najbliższe spotkanie organizowane przez ciebie przyjadę. Mam do ciebie inną sprawę, czy przywiozłeś z sobą swoją książkę? Tak przywiozłem parę egzemplarzy z sobą, ale mam w hotelu – odpowiedziałem. To bardzo dobrze – kontynuuje Marek – chciałem, jeżeli pozwolisz, twoją opowieść z autostopu w 1962 roku i pracę w Non Stopie, zawartą w tej książce wykorzystać w swojej nowej publikacji z branży muzycznej.
Oczywiście, że zezwoliłem, przecież będzie to również promocja mojej osoby jak i książki. Pożegnaliśmy się z Gaszyńskim, umówiliśmy się na niedzielę, na godzinę 14.00 na placu przy ulicy Drzymały/Traugutta/Chopina w miejscu gdzie miały odbyć się główne uroczystości. Tymczasem Maryla, Henia, Czarek i ja udaliśmy się na świeżą rybę do Baru Przystań. Jak się okazało, Bar Przystań znajdował się przy promenadzie pieszo/rowerowej naprzeciw pensjonatu Zatoka, w którym miałem zaszczyt zamieszkać.
Spotkaliśmy tu wiele osób uczestniczących w Krzywym Domku w otwarciu święta Non Stopu. Około 23.00 odprowadziliśmy Marylę Tejchman do jej hotelu. Czarek z żoną na parking do swojego samochodu, udając się w kierunku Gdańska. Umówiliśmy się na niedzielne, muzyczne spotkanie w miejscu, w którym istniał Non Stopu II. Ja natomiast wziąłem z pokoju kurtkę, zrobiło się trochę chłodniej, wiał od morza lekki wiatr, i udałem się na monciak gdzie umówiony byłem z przyjaciółmi z Fundacji Sopockie Korzenie. Tu panował tłok jak na procesji w Boże Ciało, działo się tak dużo rzeczy, że nie sposób było ogarnąć wzrokiem by tym wydarzeniom poświęcić czas. Od tańczących hip – hopowców, break dance, gimnastykach, iluzjonistach, magikach, do grających solo na przedziwnych instrumentach i śpiewających w przeróżnych stylach muzyki rozrywkowej. Około drugiej w nocy rozstałem się z Hanią Erez, córką Karewicza, Olą Karewicz, Wiesiem Śliwińskim i Markiem Karewiczem udając się do swojego pensjonatu Zatoka. Zmęczony i pełen wrażeń zasnąłem twardym snem.
Nie każdy kto dostaje medal jest szują, ale i nie każda szuja go dostaje
Napisz komentarz
Komentarze