O tym, że coraz więcej właścicieli firm decyduje się je zamykać piszemy już od jakiegoś czasu. Według danych z CEDG takich podmiotów jest nawet kilkanaście tysięcy w skali miesiąca w całej Polsce. Przedsiębiorczość rodzinna, lokalna, która zawsze była podstawą funkcjonowania i gigantycznym źródłem dochodów jest w wyraźnym odwrocie. W Tomaszowie widać to w liczbie wolnych lokali użytkowych, zarówno tych prywatnych jak i miejskich. Oczywiście problem jest złożony. Trend jest wynikiem wieloletniego kształtowania postaw, edukacji, wychowania itd. Nie da się jednak ukryć, że to działania rządzących w naszym kraju wbijają kolejne gwoździe do przedsiębiorczych trumien. Co gorsza, zmartwychwstanie może być trudne.
Nie wiem co upoważnia osobę taką jak Antonii Macierewicz do wypowiadania się na temat przedsiębiorczości i małych firm, ale na pewno nie jego doświadczenie i tzw. ścieżka kariery zawodowej oparta na próżniaczym politykowaniu i to od ponad 30 już lat. To prawda, za panem Macierewiczem nie przepadam i to wcale nie z racji jego licznych "szaleństw", które mu się słusznie lub nie przypisuje, tylko racji niespotykanego wręcz cynizmu W odróżnieniu od większości ludzi nie uważam go za kogoś kolokwialnie nazywając "stukniętego". W jego "szaleństwie" jest metoda. W dodatku sądząc po liczbie głosów, jakie zbiera, chociażby w naszym mieście, metoda skuteczna. O ile pewną ekscentryczność można byłoby wybaczyć i potraktować ją jako element indywidualizujący osobowość polityka, to już cynizm, przynoszący duże szkody społeczne, już nie.
We wczorajszym wystąpieniu pana Antoniego Macierewicza było wszystko. Przede wszystkim historyczne treści o mało znaczącej treści. Słyszeliśmy je wszyscy już zapewne po tysiąc razy. Był więc Okrągły Stół, Rząd Jana Olszewskiego, aparat komunistyczny, Platforma Obywatelska, PSL likwidujący szpital w Piotrkowie. Było o armii, WOT, służbie zdrowia. Zabrakło Smoleńska, Angeli Merkel, Putina. Za to pojawili się przedsiębiorcy. Ci najmniejsi i ci średni.
Wzmianka była krótka i lakoniczna ale kogoś kto na co dzień pcha taczkę z napisem "MŚP" powinna być co najmniej irytująca. Nawet najbardziej zagorzali zwolennicy PiS wśród małych przedsiębiorców zaczynają mieć już dosyć. Ale przecież to nie oni są osią elektoratu opartego na transferach socjalnych. Ktoś zapewne powie, że Rząd w czasach covidu stworzył tarcze mające chronić przedsiębiorców. Może w jakimś stopniu tak, ale te tarcze są jedną z przyczyn ich upadku.
Tak naprawdę zmarnotrawiono miliardy złotych wywołując kosmiczny poziom inflacji. Ze zdumieniem patrzyłem na miliony złotych wsparcia dla firm farmaceutycznych i im podobnych. Tymczasem tam, gdzie należało wspierać pomysłu zabrakło. Nie chodziliście na przykład do fryzjera w czasie lockdownu? Chodziliście, tylko wizyty umawiane i za zamkniętymi drzwiami. Przychody nieewidencjonowane i nie opodatkowane. Zamiast tego należało stworzyć system dotacji w zmiany form funkcjonowania. Jedne bary (są takie przypadki w Tomaszowie) dostawały setki tysięcy złotych z tarczy, inne zaczęły oferować posiłki z dowozem i w ten sposób radziły sobie jakoś same. Dzisiaj pieniędzy zaczyna brakować. I to dosłownie wszędzie.
Koszty tych zabaw w dobrych i hojnych wujków ponoszą właśnie mali przedsiębiorcy i samorządy. Dzisiaj już trudno chyba znaleźć miejscowość, w której podatki od nieruchomości na cele działalności gospodarczej nie zostałyby ustalone na maksymalnym dopuszczalnym poziomie. Jeszcze nie tak dawno temu była możliwość elastycznej regulacji ich wysokości w granicach zdefiniowanych w ustawie budżetowej. Dzisiaj miasta i gminy przyciśnięte do finansowego muru ustalają je na sztywnym maksymalnym poziomie. Oczywiście są one najbardziej dotkliwe dla tych najmniejszych. Na tym przykładzie najdobitniej widać, że Rząd wspiera nie małych ale duże, często międzynarodowe korporacje, sieci handlowe i grupy kapitałowe. Niedawno jeden znajomy (zresztą z PIS) pokazywał mi naliczenie podatku od nieruchomości firmy, jaką zmuszony jest zamykać. Było to prawie 50 tys. zł. Na jej sprzedaż lub wynajęcie obecnie nie ma szans. Za 2-3 lata zobaczymy ją zapewne na licytacji komorniczej. W ten sposób dorobek czyjegoś życia, kilkadziesiąt lat pracy dwóch pokoleń zostanie znacjonalizowany.
Największy sukces, jakim jest podnoszenie tzw. pensji minimalnych to kolejne oszustwo. Naprawdę pracownicy zarabiają więcej? Pomijając sam fakt napędzonej inflacji przez którą siła nabywcza każdej złotówki zmalała o kilkadziesiąt procent, to celem nie jest tu zwiększenie zamożności pracowników ale wpływów do budżetu z tytułu ZUS. Ta danina już wcześniej była na bardzo wysokim poziomie co skutkowało zaniżaniem wysokości pensji widniejących na umowach. Do tego składki zdrowotne, jakie wprowadzono bez możliwości ich odliczenia ich od podatku. Niższe opodatkowanie? Ktoś tu wyraźnie ściemnia. Składka ZUS nie jest żadną składką ale zwyczajnym podatkiem i wypełnia jego definicję w 100 procentach. Cow zamian? Nic. Nadal chcąc skorzystać z porady lekarskiej musimy wybrać się do prywatnego gabinetu i zapłacić kilkaset złotych.
Przedsiębiorcy borykają się też z niedoborami na ryku pracy, Co z nimi robi Rząd? Nic. Kryzys pogłębia. Doprowadzono do tego, że ludzie pracować nie chcą i nie muszą. Nie zrobiono nic by zaktywizować u nas zawodowo przybyszów z Ukrainy. Oni też pracować nie muszą, bo zasilani są socjalem. Jakby tego było mało postanowiono, że z rynku pracy wypompowanych zostanie kolejne kilkaset tysięcy ludzi. Czy to nie genialne? Teraz będą żołnierzami. Nawet jeśli do wojaczki się nie nadają. Ale oferowane wynagrodzenie na poziomie przekraczającym 4 tysiące złotych. Tworzy się więc konsumentów budżetowych pieniędzy, przy okazji pozbawiając gospodarkę tych, którzy dochód wypracowują. 12 miesięcy i co dalej? Powrót na rynek pracy może być trudny. Przy okazji zapomina się, że Polacy to nie Ukraińcy.
Na koniec kilka słów o rzeczywistym wsparciu. Arkadiusz Gajewski niedawno alarmował o braku środków z Funduszu Pracy i EFS. Zazwyczaj były one stosunkowo łatwo dostępne i wspierały właśnie przedsiębiorców. Gdyby MŚP i ich właściciele chcieli skorzystać z dotacji na rozwój firmy, zakup nowych urządzeń itd. to środki na takie cele nie są w ogóle dostępne i... nie wiadomo kiedy będą, bo rządowych programów nie ma a unijne pieniądze wciąż nie dotarły.
Podsumowując. W to, że małe i średnie firmy są u nas w jakikolwiek sposób wspierane, nie wierzą już nawet ci prowadząc działalność byli zagorzałymi zwolennikami PiS.
Napisz komentarz
Komentarze