Dzień jak co dzień, radosny i przyjemny. Próbne zajęcia z jogi w świetnym towarzystwie. Duża frajda. Bardzo uprzejma obsługa, panie urodziwe i spokojny kierownik nadzorujący działalność jednej z sieci „siłowni”, czysto, schludnie i przyjemnie. Sprawy się skomplikowały jednak kiedy się okazało, że aby jednorazowo wejść do klubu muszę udostępnić dokument ze zdjęciem, dać sobie zrobić fotografię, a na sali ćwiczeń, w szatniach i dosłownie wszędzie są kamery.
Jednak siła spokoju i mocne postanowienie poćwiczenia tego dnia wzięły górę. Dałam pani dowód osobisty, który na sporą chwilę zniknął za wysoką ladą, prawdopodobnie celem jego zeskanowania. Jeszcze tylko numer telefonu i zdjęcie i już prawie można rozpocząć ćwiczenia. No i zapaliła się mi czerwona lampka w głowie pomimo sporej ilości endorfin. STOP, zdjęcia nie będzie, kilka pytań do uprzejmego kierownika no i okazuje się, że jest regulamin, który pozwala „siłowni” na wszystko.
Powinnam wyjść honorowo, ale nie chciałam robić przykrości koleżankom. Warunkowo zostałam wpuszczona bez fotografii. Podczas zajęć, w szatni i chyba wszędzie monitoring. Wyszłam bardzo zadowolona bo instruktorka mega profesjonalnie prowadziła zajęcia, a miejsce nawet przyjemne. Od rana wzięłam do ręki regulamin, cenniki i przejrzałam stronę. Gdyby nie cenzura i unikanie używania słów uznanych za wulgarne poszłaby wiązanka. Pełna godzina analizy dokumentów. Zapisy, które mnie ostudziły do chęci ćwiczeń w iście sprinterskim tempie. Ponieważ ogólne warunki świadczenia usług , czyli regulamin są ogólnodostępne poniżej kilka przykładów budzących moje zaciekawienie:
„Członek Klubu przyjmuje do wiadomości, że przebieg zajęć oraz ogólny obraz wnętrza Klubu mogą być utrwalane za pomocą urządzeń rejestrujących obraz i dźwięk, a następnie publikowane na stronie internetowej Klubu lub w portalach społecznościowych oraz, akceptując niniejszy Regulamin, wyraża na to zgodę”
”Prowadzący zajęcia trener ma prawo ograniczyć liczbę osób na zajęciach lub poprosić Członka Klubu o opuszczenie zajęć lub strefy/sali, na której prowadzone są zajęcia grupowe w przypadku, gdy:
a.
Członek Klubu nie jest uczestnikiem zajęć (zapisanym poprzez Strefę Klienta),
b.
Członek Klubu nie wykonuje instrukcji trenera”.
„Zabronione jest korzystanie z usług i urządzeń Klubu przez Członków Klubu będących pod wpływem alkoholu, narkotyków, środków mających wpływ na krążenie krwi i metabolizm komórkowy, środków antyhistaminowych, betablokerów lub środków uspokajających.
Członkowie Klubu cierpiący na schorzenia cukrzycowe, choroby serca, niskie lub wysokie ciśnienie lub w okresie ciąży powinni skonsultować się z lekarzem przed skorzystaniem z usług Klubu.
Członkowie Klubu, których stan zdrowia w jakikolwiek sposób negatywnie wpływa na ich zdolności umysłowe lub fizyczne nie mają prawa uczestniczyć w ćwiczeniach, zajęciach a także korzystać z urządzeń i usług Klubu”.
„Dane osobowe Członków Klubu przetwarzane są w celu zawierania umów oraz realizacji oferowanych przez Klub usług, a także w celach marketingowych i badania opinii publicznej”.
Mnóstwo obowiązków ma taki członek klubu za swoje pieniądze, odpowiedzialność przedsiębiorcy ograniczona regulaminem do minimum. Wiele innych kuriozalnych zapisów, które irytują nie tylko przeciętnego Kowalskiego. No ale szlachetne zdrowie nasze fizyczne jest najważniejsze przecież, tylko co z psychicznym pojawia się pytanie, na które każdy powinien odpowiedzieć sobie sam.
Oczywiście to tylko nieliczne z postanowień i obowiązków nałożonych na uczestnika zajęć, nazywanego członkiem klubu. Pozostałe postanowienia zweryfikuje Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów, który dziś powiadomiłam.
A Tomaszowianie co sądzą o inwigilacji i regulaminach?
Napisz komentarz
Komentarze