Patrzę na mój brzuch, pępek na jego środku - blizna po mojej mamie. Dalej, czyli poniżej blizna po mojej córce. Obserwuję moje ciało, moje piersi usiane pajęczyną rozstępów, kurcze niezbyt już jędrne. To pamiątki po karmieniu przez rok piersią. Patrzę na nogi. Czasem spuchnięte w kostce i łydce. Lata kompleksów! Kilka lat trenowania wyczynowo w młodości jazdy na panczenach ukształtowało moją sylwetkę, szkoda, że tego nie wiedziałam zanim zaczęłam treningi. Mam zbyt szerokie biodra, zbyt dużą pupę, zbyt rzadkie włosy, niezbyt białe zęby, wąskie usta. Nie mówiąc już o tym, że wszystko za stare! Zbyt zmarszczone! I zbyt obwisłe.
Od najmłodszych lat widziałam w telewizji międzynarodowe konkursy na to, która z nas jest śliczniejsza i ma dłuższe nogi. W kolorowych pismach uśmiechają się do mnie co dzień same ideały rodem z fotoshopa i klinik chirurgii plastycznej, najczęściej po wielu „metamorfozach”. W moim życiu byłam doceniana częściej za to jak wyglądam niż za to, co powiem. Jakoś tak się stało, że wygląd nas, nie tylko mam stał się w dwudziestym pierwszym wieku dobrem publicznym – czymś, co należy do wszystkich i każdy ma prawo to ocenić, skomentować, nagrodzić komplementem czy najzwyczajniej w świecie oraz najczęściej skrytykować.
Odkąd pamiętam otaczająca mnie w Tomaszowie i nie tylko rzeczywistość, jest kreowana przez tzw. „oceniających”. W tej właśnie rzeczywistości nie tylko moja mama czy ja możemy czuć się fatalnie. Bo to tu i teraz, chociaż nie tylko tu gdzie mieszkam nie ma miejsca dla zwykłego ciała matki. Lub starego. Lub dużego. Lub niepełnego – bez nogi lub piersi. Ciała chorego. Ciała, które przeżyło poród. Ciała innego…
Stale zmieniam się, zmienia się moje życie, moje ciało. Zaczęłam się zajmować, interesować tym, co jest dla mnie ważne, a nie tylko jak większość kobiet stylem, wizerunkiem, modą. Owszem dbam o siebie, o swój wygląd, ale nie traktowałam i nie traktuję wyglądu zewnętrznego jako najważniejszej w moim życiu pasji. Bo czym jest piękno?. Jaki jest związek piękna z prawdą. Czy człowiek, który się nie akceptuje, który chciałby wyglądać jak ktoś inny, może być prawdziwie piękny? Czyżbym chciała czegoś niemożliwego? Po lekturze felietonu Doroty Wellman na łamach "Wysokich Obcasów" http://www.wysokieobcasy.pl/wysokie-obcasy/7,127763,21825380,i-ty-idioto-bedziesz-stary-i-gruby-i-tobie-idioto-uroda.html myślę, że nie.
Moje ciało i ciało mojej mamy opowiadają naszą historię. Zawsze będę tak na nie patrzeć – będę je czytać jak najlepszą książkę i podziwiać. Z tego brzucha wyszło życie. Te piersi nakarmiły. Te plecy garbiły się nad żelazkiem, czy podczas ciężkiej pracy nie tylko w domu. Te oczy nie widzą już tak jak powinny. Te blizny to ślady po operacji. Te zagojone rany to ślady po chorobach. Każda zmarszczka na twarzy, każdy siwy włos mają swoją przeszłość.
Spoglądam nie tylko w przeddzień Dnia Matki na siebie, ale jutro wyjątkowo stanę przed lustrem i popatrzę z nadzieją, że to Ty czytelniku będziesz pierwszą osobą, która nie będzie, na podstawie wyglądu oceniać. Tego nam mamom życzę nie tylko przy okazji święta. Kocham Cię mamo.
Napisz komentarz
Komentarze