"Kołczing" przywędrował do nas, niczym Walentynki i kilka innych "wspaniałych świąt" w roku wprost zza oceanu, jako jedna z metod pracy nad własnym rozwojem osobistym. Stosowana jest także w dużych korporacjach do podnoszenia wydajności pracowników. Można sobie zadawać pytanie: to moda, czy rzeczywisty pozytywny wkład w nasze życie? A może wręcz przeciwnie, być może jest to mechanizm związany ze świadomą manipulacją, w której wcale nie chodzi o to by w cudowny sposób uczynić nas lepszymi, a którego negatywne konsekwencje, związane są chociażby z tzw. huśtawkami nastroju lub głęboką depresją.Efekty te związane są nie tylko z korzystaniem usług niedoświadczonych "trenerów", często wynikają one z naszych osobistych predyspozycji. Pytania są tym bardziej zasadne, że metody pracy "kołczów" przypominają częste praktyki stosowane w sektach.
"Lajfstajlowe" programy telewizyjne typu "Uwierz w siebie", "Nowa, piękniejsza Ty" pompują nas przekazem podprogowym. Obserwujemy metamorfozy bohaterek i bohaterów. Rośnie w nas podziw. Na co dzień "szare myszki" przeobrażają się nie do poznania. Niczym bajkowy "Kopciuszek". Brakuje tylko kryształych pantofelków, złotej karocy i oczywiście księcia.... ale i na to przecież można znaleźć sposób. Nic więc dziwnego, że wiele osób ulega temu nowemu trendowi. Media przecież pełne są ofert: coaching personalny, zawodowy, zmienimy cię nie do poznania... odmiany można mnożyć.
- Skorzystałam kiedyś z takiej oferty. Znalazłam ją w internecie. Zadzwoniłam. Odzew był błyskawiczny. Specjalistka od wizerunku pojawiła się u mnie w ciągu kilku dni. na co dzień trzymam lekki dystans do ludzi a tu się okazało, że po godzinie zaczynam rozmawiać z nią, jak z najlepszą przyjaciółką, wyjawiając niemal najintymniejsze sekrety. Radośnie ćwierkając przejrzałyśmy całą moją szafę. Okazało się, że nie mam gustu, a wszystkie moje ubrania są do niczego. Nie podkreślają moich walorów i nie tuszują niedoskonałości. Nawet przez chwilę nie pomyślałam o tym, że przecież je kupując a następnie nosząc podobałam się sobie i czulam się w nich dobrze - opowiada Magda.
Takie bezkrytyczne podejście do udzielanych rad nie jest niczym niezwykłym. Tymczasem właśnie w dobie wyrastających jak grzyby po deszczu „pomocników w osiąganiu sukcesów” powinniśmy zadawać wiele pytań, aby nie wyrządzić sobie ani najbliższym bardzo poważnej krzywdy. Psychoterapeuci często podkreślają, że spotykają się z sytuacjami, kiedy ich pacjenci się od nich uzależniają. W takich przypadkach terapia jest nie tylko nieskuteczna, ale wręcz pogłębia zaburzenia.
- Na początek "wywiad". Przecież "kołcz" Cię musi poznać, by Ci dobrze doradzić. Jak teraz o tym myślę, to jakbym chodziała do różki, która najpierw o wszystko wypyta, a później wywróży przystojnego bruneta i podróź dookola świata. Kolejny etap, to dobieranie własciwych kolorów, bieganie po sklepach, kosmetyczkach, fryzjerach. Oczywiście nic za darmo. Czułam się jednak tak podkęcona emocjonalnie, taka dowartościowana, że wlaściwie nie zwracałam uwagi na koszty. Wiadomo przecież, że nic tak nie poprawia kobiecie nastroju jak zakupy - mówi Gosia, sympatyczna 40-latka.
Wyzwalenie stanów euforycznych, to działanie prowadzone z premedytacją. Wielu tzw. "kołczów" zwyczajnie otrzymuje prowizję od salonów fryzjerskich, kosmetycznych, czy sklepów z drogą, markową odzieżą. Oczywiście obowiązkowa sesja fotograficzna. Ta już może być gratis, bo nasza odmieniona postać, to też obiekt reklamowy, jako przykłąd cudownego odmienia. Od początku więc jesteśmy wprowadzani w błąd i oszukiwani. Zamiast metody "na wnuczka" mamy metodę "uwierz w siebie". Zamiast typowych oszustów, mentalnych szarlatanów.
[reklama2]
Zakładając jednak brak złej woli, niedoświadczony "kołcz" bez odpowiednniego przygotowania i predyspozycji może zaszkodzić klientowi na wiele sposobów, a o nieudanej patologicznej "terapii" nie będziemy się często dowiadywać. Co więc z tymi wszystkimi, którzy w efekcie zamiast rozwinąć swoją osobowość trafią do gabinetu psychiatry?
- To odrębny temat. Na jakiej podstawie nazywają coachingiem swoją pracę? Jakie mają papiery na to co robią? Czy ktoś jest zawodowym psychoterapeutą, czy może ukończył (za przeproszeniem) Wyższą Szkołę Gotowania na Gazie, zdobywając dyplom w 5 weekendowych wieczorów. Czy to ma być zaplecze intelektualne i przygotowanie merytoryczne takiego mentora lub mentorki? - pyta jeden z tomaszowskich psychologów.
Do kogo zwrócić się z reklamacją? Właściwie nie wiadomo do kogo. "Kołcz" zrobił swoje i znika, a dla jego ofiary dopiero wtedy staje się jasne, że wkracza w nową codzienność. Właściwie niczym nie różniącą się od tej, z jaką miała do czynienia wcześniej. Znowu zaczyna brakować czasu na kosmetyczki, fryzjerów, zakupy. Wraca dotychczasowy szybki rytm życia wyznaczany pracą, szkolnymi wywiadówkami, pomaganiam dzieciom w odrabianiu lekcji. Znowu trzeba prać, prasować, ugotować obiad dla męża i dzieci. Wystylizowaną fryzurę zastępują włosy spięte w kucyk, a tipsy zaczynają przeszkadzać. Znowu mamy kilka kilogramów więcej, bo natłoku codziennnych zajęć trudno wyrwać się na siłownię, albo zadbać o dietę.
- Nie ma wątpliwości, że dziewczyna, która korzysta ze wsparcia takich "trenerów" ma jakiś problem. Porady dobrego psychologa nie zastąpi żadna ciocia "Dobra Rada". Niestety coraz częściej spotyka się jednostki zewnątrzsterowne, którym wydaje się, że wystarczy znależć mentorkę, a ich życie będzie pasmem szczęścia i dobrobytu. Jeśli kończy się tylko na odchudzonym portfelu i związanej z tym krótkotrwałej "glątwie", to nie jest jeszcze najgorzej. Prawdziwym nieszczęściem mogą być zmiany w psychice. Może się też zdarzyć, że na wsparciu "kołcza" ucierpi nasze życie rodzinne.
Napisz komentarz
Komentarze