Karę finansową nałożono za wielogodzinne kolejki na Szpitalnym Oddziale Ratunkowym i niezgłoszenie zmian w obsadzie lekarskiej. Jej wysokość może i jest nieduża, bo wynosi niespełna 16 tysięcy złotych ale zawsze to coś...
Pomyślałem sobie, że to nawet i bardzo dobrze. Karetki są przetrzymywane, przez co pacjenci potrzebujący pomocy muszą czekać na nie sporo dłużej. Jakieś konsekwencje muszą przecież być. Przypominam sobie, że to samo w odniesieniu do tomaszowskiego szpitala nie tak dawno temu na mojej komisji opowiadała dr Tamara Trafidło. Na długie oczekiwanie na konsultacje w tomaszowskim SOR skarżą się też pacjenci.
Satysfakcja trwała jednak bardzo krótko, ponieważ szybko uświadomiłem sobie, że każda taka kara, nakładana na szpitale, czy inne tego typu publiczne podmioty, to nie jest kara, która dotyka osoby odpowiedzialne zaniedbań.
[reklama2]
Karze się szpital, czyli.... de facto nas wszystkich, a więc pacjentów. Grzywna nie jest wypłacana z kieszeni dyrektorów, ordynatorów, prezesów, urzędników czy lekarzy. Obciąża nas wszystkich. Płacimy więc solidarnie za cudze błędy i zaniedbania.
NFZ dokonało w ten sposób czynu represyjnego wobec chorych, bo wspomniane 16 tysięcy złotych, zamiast być przeznaczone na ich leczenie trafi do urzędniczego budżetu Funduszu. Ofiara raz jeszcze staje się więc ofiarą. Tym razem oprawcą okazał się system, który przesunął odpowiedzialność z kata na jego ofiarę.
Napisz komentarz
Komentarze