Nie spotkałem chyba ani jednej osoby, która w sposób pozytywny wypowiadała się o tym międzyklubowym przeskoku. Tyle tylko, że żadna z komentujących osób nie zwróciła uwagi na fakt, że to funkcjonujący od lat w Polsce system zmusza ludzi do prezentowania postaw konformistycznych.
Nie chodzi mi oczywiście o ewolucje poglądów, czy poszukiwania swojego miejsca na scenie polityczno społecznej. Jest to trend naturalny i jak mówi znane powiedzenie "tylko krowa nie zmienia własnych poglądów". Ktoś skrajnie lewicowy w młodości może przekształcić się z wiekiem w dojrzałego konserwatystę. Jakiś problem?
Tylko jeden. Wiele dzisiejszych transformacji ideologicznych i światopoglądowych nie ma żadnego związku z rzeczywistą zmianą (ewolucją) poglądów. Jest zwyczajnie wymuszana przez system (chociaż nie znoszę modnego od jakiegoś czasu określenia "antysystemowy", bo kojarzy mi się z pospolitą anarchią). Ludzie w ten sposób co innego myślą, co innego mówią a jeszcze co innego robią. System ich pożera. Zmusza do prostytuowania się. Jak to możliwe?
Możliwe i powszechne. W Polsce ludzie ciężko przez całe swoje życie pracujący, zdobywający doświadczenie, kształcący się i rozwijający swoje umiejętności nie mają żadnych szans na awans w sferze instytucji publicznych. Wykonują mrówczą pracę bez nadziei, że kiedykolwiek zostanie ona doceniona. Co z osobistymi ambicjami i aspiracjami? Ulegają degradacji wywołanej powszechną partiokracją.
Nie ważna jest wiedza, doświadczenie i umiejętności. Liczy się partyjna legitymacja. Ona otwiera każde drzwi (a czasem też je zamyka). Nic dziwnego, że zaczyna tu działać prawo Greshama (lub jak ktoś woli Kopernika) i gorszy materiał ludzki wypiera ten lepszy. Ten lepszy z kolei, pozbawiony motywacji, stara się jedynie przetrwać i wyrugowany z ambicji równa do słabszego. Po co się wysilać, skoro i tak nikt tego nie doceni?
Trudno się dziwić radnemu, który swoją szansę upatrzył w zmianie klubowych barw. Jeżeli zapewni mu to pożądany przez niego awans, to właściwie o co chodzi? Nie słyszałem, by ktoś kiedykolwiek zarzucał, że facet nie zna się na swojej pracy. Wręcz przeciwnie. Że zmienia klubowy szyld? A kogo to tak naprawdę obchodzi, poza wąską grupą osób zaangażowanych w partyjne gierki. W ten więc sposób realizuje własne ambicje, a bycie radnym mu to po prostu umożliwia.
Tego systemu nie wymyślił PiS. Tryby tej maszyny mielą ludzkie losy niemal od początku transformacji ustrojowej. Dokładnie tak samo funkcjonował do tej pory PSL (które radny opuścił) i inne partie. PiS natomiast zerwał z fikcją konkursów, w których dotąd, brać mógł udział każdy a i tak wybierano kogo potrzeba.
Nie znaczy to, że nie można stworzyć przejrzystego systemu naboru na stanowiska w administracji rządowej i samorządowej, podobnie jak realnej do przejścia ścieżki awansu zawodowego. To jest możliwe, tylko tak naprawdę nikt nie jest zainteresowany zmianami. Chodzi bowiem o to, by dzielić i rządzić.
Napisz komentarz
Komentarze