Chyba moim największym rozczarowaniem w sferze działalności społecznej był fakt mojego udziału w wypromowaniu Mirosława Kuklińskiego na Prezydenta Tomaszowa Mazowieckiego. Na moje usprawiedliwienie mogę powiedzieć tylko tyle, że byłem mało doświadczoną osobą, która działalność samorządową dopiero poznawała. Efektem między innymi mojej działalności były 4 lata najgorszej prezydentury w historii Tomaszowa Mazowieckiego. Wiecznie trwająca wojna i poszukiwanie wrogów, gromadzenie haków i pisanie donosów. Jeden wielki koszmar i zmarnowane 4 lata mojego życia, dużo zdrowia, ale co gorsze straty dla miasta.
Na kolejne 8 lat miałem samorządu dosyć. Wolałem rzeczywistość opisywać niż ją kreować. Ciągle zarzekałem się, że do samorządu nie wrócę, bo kojarzył mi się on źle. Dałem się w końcu namówić. Wziąłem udział w wyborach i jak się okazało z sukcesem. Tak się stało, że do Rady trafił również Mirosław Kukliński. Cóż, wyborcy wybrali, ale we mnie pojawiły się obawy, że zmarnuję kolejne 4 lata na spory i waśnie, w których specjalizuje się niegdysiejszy Prezydent, a dzisiejszy Starosta. Mimo to, zdecydowałem się poprzeć powołaną do życia koalicję. Zrobiłem to dlatego, że Kukliński zapewniał mnie, że się zmienił i że jest już innym człowiekiem niż był kiedyś. Dlaczego miałbym nie wierzyć? Wszak i ja jestem kimś zupełnie innym. Cóż, znowu muszę uderzyć się w piersi i posypać głowę popiołem. Po raz kolejny pan Kukliński mnie okłamał. I piszę te słowa z pełną odpowiedzialnością.
Zapewne mało kto wie co to jest koalicja i jakimi prawami się rządzi. Nawet jeśli ma jakieś wyobrażenie na ten temat, to może okazać się ono błędne. Koalicja bowiem w Tomaszowie Mazowieckim, to nie grupa osób, która rozwiązuje jakiekolwiek problemy. To grupa osób załatwiających swoje osobiste interesiki i walczących o stołki dla partyjnych kolegów, członków rodzin i innych osób. Kompetencje nie odgrywają tu żadnej roli. nie ma znaczenia, że ktoś się na jakieś stanowisko nie nadaje. Zwyczajnie ustawia się pod niego konkurs i on (lub ona) go wygrywa.
Przez blisko rok Starosta nie znajdował czasu, by spotkać się z radnymi koalicyjnymi, by porozmawiać o koncepcjach i planach na przyszłość. Dlaczego się tak działo? Powody moim zdaniem są dwa. Pierwszym jest arogancja władzy, drugim fakt, że żadnych koncepcji tutaj nie ma. Jest jedynie marnej jakości bieżące administrowanie oparte o resztki posiadającej jakieś kompetencje kadry urzędniczej.
Po tym czasie spotkania koalicyjne zaczęły się odbywać. Organizowano je najczęściej na godzinę przed sesją. To już nie miejsce na jakiekolwiek dyskusje, to miejsce składania wiernopoddańczych hołdów oraz zaznaczania, że radni koalicyjni nie mają prawa głosować na wnioski tych, którzy w koalicji nie są. Merytoryczność wniosków nie ma żadnego znaczenia. Nie jesteś z nami, to będziemy przeciwko tobie. To właśnie sposób myślenia, który od lat niszczy Tomaszów, a z którym pogodzić się nie może nikt, kto zachowałby chociażby resztki przyzwoitości.
Zaczęły się też donosy i tropienie oraz delikatne straszenie radnych i wywieranie na nich presji. Zachowania nikczemne i niegodziwe, które mnie osobiście nie pozwalały dłużej swoim nazwiskiem tej koalicji firmować.
Kiedy otrzymaliśmy projekty uchwał dotyczące zbycia na rzecz Archidiecezji Łódzkiej nieruchomości po dawnym domu dziecka, przeżyłem po raz kolejny mocne nieprzyjemne deja vu. Przypomniało mi się, że podobne prezenty chciał robić Mirosław Kukliński, kiedy był prezydentem. Wtedy planował przekazać nieruchomość, w której funkcjonuje filia Uniwersytetu Łódzkiego na rzecz tegoż właśnie uniwersytetu. Argumentacja, jaka była wówczas prezentowana, była niemal identyczna z obecną. Na szczęście radni tamtej Rady Miejskiej, w tym chyba przede wszystkim ja, wykazali się zdrowym rozsądkiem i niemądry oraz niegospodarny pomysł zablokowali.
Niektórym osobom łatwo rozdawać to, co do nich nie należy, ale spróbujcie otrzymać od nich coś, co mają w osobistym posiadaniu.
Być może pominąłbym to wszystko milczeniem, gdyby nie fakt, że pan Mirosław Kukliński postanowił w sposób całkowicie pozbawiony przyzwoitości zaatakować mnie oraz Bognę Hes, na ostatniej sesji Rady Powiatu Tomaszowskiego. Pominąć można by fakt, że atak miał miejsce, kiedy byliśmy nieobecni i nie mieliśmy możliwości odpowiedzieć, co świadczy o niskim poziomie kultury nie tylko politycznej, ale i osobistej. Jednak pokazuje on dosyć wyraźnie z kim mamy do czynienia.
Do wystąpienia pana Starosty Mirosław Kuklińskiego warto odnieść się nieco szerzej i wskazać na szereg użytych przekłamań oraz na histeryczne próby naginania faktów.
Zacznę od tego, że Starosta w swoim wystąpieniu przyznał, że o przekazaniu nieruchomości Archidiecezji Łódzkiej prowadzi rozmowy od marca ubiegłego roku. Przez 12 miesięcy więc zatajał je nie tylko przed radnymi opozycji ale również koalicyjnymi. O rozmowach ani o planach samego Starosty nie wiedzieli radni, członkowie Zarządu Powiatu, a zapytana przez mnie na komisji urzędniczka przestraszyła się kiedy zapytałem kto i kiedy zlecił przygotowanie uchwały. Chciałem się dowiedzieć, czy zdecydowali o tym kolegialnie członkowie Zarządu, czy uchwałę po prostu podsunięto im do zaakceptowania. Okazuje się, że to ten drugi scenariusz jest bliższy prawdy. Przedziwna transparentność oparta na przebiegłości i skrytości. Po co było dyskutować z kimkolwiek, skoro decyzję się już podjęło.
Chciałbym w tym miejscu zwrócić uwagę, że trwały w tym czasie prace nad strategią rozwoju powiatu, gdzie zapisano wśród zadań kluczowych przebudowę budynków pod potrzeby Powiatowego Urzędu Pracy. We wrześniu trafiła ona do radnych, którzy ją bezdyskusyjnie przyjęli.
Starosta przekonując radnych do głosowania porównywał rzeczy nieporównywalne. Zestawiał posiadane przez powiat Borki, budynki po dawnej Budowlance z budynkami, które postanowił sprezentować Archidiecezji Łódzkiej. Dlaczego są one nieporównywalne? Z wielu różnych względów, o których nie jest tu miejsce, by się rozpisywać. Chodzi o wartość, położenie, funkcjonalność, uzbrojenie terenu, ciągi komunikacyjne itd.
Kukliński przywołał też możliwość przekazania budynków na rzecz planowanego Inkubatora Przedsiębiorczości. Do tego ostatniego tematu jeszcze kiedyś wrócimy, bo wydaje się, że Starosta nie bardzo wiedział co podpisywał z Prezesem Łódzkiej Agencji Rozwoju Regionalnego. Wystarczy tylko, że nadmienię, iż sprawa ta nijak się ma do przekazania publicznego majątku podmiotowi prywatnemu, oraz że najwyraźniej Starosta nie rozumie używanego przez siebie słowa "aport". Zresztą sam przyznał, że za bardzo tego nie pojmuje, a różnice o charakterze formalno prawnym i własnościowym określa mianem "stosowania różnych standardów".
Myli się również Kukliński (chociaż prawdopodobnie to nie pomyłka a świadomy zabieg socjotechniczny), że problemem jest podmiot, któremu zostanie przekazana nieruchomość. Nie chodzi tu o Kościół ale o wyzbycie się majątku, który jest własnością publiczną. Publiczne to nie znaczy niczyje.
Pan Starosta Kukliński postanowił posunąć się jeszcze dalej. Postanowił dwójkę radnych, którzy zdecydowali się obrady zbojkotować, nazwać mianem "psów ogrodnika". Szczerze powiem, że nie czuję się tym urażony. Dlaczego? Zwyczajnie, wyborcy na takiego właśnie psa ogrodnika mnie wynajęli. Zrobili to właśnie po to, bym pilnował należącego do nich majątku, a jak zajdzie taka potrzeba bym szczekał a nawet gryzł, co niniejszym czynię.
Zaprotestować jednak muszę, ponieważ Starosta radnych w czasie Sesji zwyczajnie okłamał. Stwierdził bowiem, niby to odpowiadając na podnoszone przez nas zarzuty, że Archidiecezja, jeśli nie zrealizuje wskazanego w uchwale celu (prowadzenie szkoły) będzie musiała Powiatowi nieruchomość zwrócić. Otóż pan Kukliński w tym przypadku kłamie, lub co najmiej myli się zasadniczo. Co do zasady bowiem, nieruchomości zbywane są w naszym kraju bezwarunkowo.
Warunki można zawierać jedynie w przypadku użytkowania wieczystego nieruchomości niezabudowanych (przypadek działki, na której obecnie stoi budynek Panoramy - została ona odebrana nabywcy, ponieważ nie rozpoczął w terminie jej zabudowy). Kłamstwo to podwójne, bo skoro nie ma zwrotu nieruchomości, to i Powiat żadnych kosztów ani nakładów zwracać nie będzie.
W przypadku zastosowania bonifikaty, powiatowi przysługiwać może jej zwrot (bonifikaty, nie nieruchomości) ale tylko w okresie 10 lat od czasu podpisania aktu notarialnego. Znaczy to, że w przeciwieństwie do tego, co mówi starosta nie ma możliwości odzyskania nieruchomości po 20 lub 30 latach. Taka możliwość istniałaby natomiast w przypadku dokonania darowizny.
Warto przy tym zaznaczyć, że o zwrot bonifikaty musi wystąpić właściwy organ, a więc w naszym przypadku Zarząd Powiatu. Jeśli tego nie zrobi, bonifikata będzie dochodem podmiotu, któremu jej udzielono. Ech, które to przykazanie?
Porównanie dotyczące zabiegów czynionych w celu pozyskania od samorządu województwa pałacyku mieszczącego obecnie Powiatowy Urząd Pracy jest również absurdalne. Kukliński użył nawet sformułowania, że reprezentujemy moralność Kalego, bo uważamy, że jeśli nieruchomość pozyska Powiat to dobrze, a jeśli nieruchomości Powiat oddaje to źle. Oczywiście, że tak myślimy, bo to chyba dobrze, że Powiat się bogaci a nie biednieje, że majątek zyskuje a nie traci. Inny sposób myślenia, to po prostu głupota. Kto więc wykazuje tu zdrowy rozsądek.
Z jednym jednak ze Starostą się zgadzam, ponieważ użył słowa ukraść... i rzeczywiście coś tu jest na rzeczy, należałoby się tylko zastanowić kto i kogo tu z czego okrada.
Póki co, pan Kukliński próbował okraść nas z godności, co chyba mu się nie udało, bo wykazał się jedynie brakiem kultury i etyki oraz posługiwaniem się argumentami i fałszami, których użycie, szczególnie w kontekście tematu związanego z Kościołem jest po prostu niezgodne z Dekalogiem
PS.
Roczarował mnie Kukliński ale nie tak bardzo jak Paweł Łuczak. I to chyba jest bardziej smutne, bo od dwóch dni czuję wciąż to samo zażenowanie.... a dlaczego... może lepiej bym nie pisał
[sonda:64]
Napisz komentarz
Komentarze