Nowe przepisy obowiązują od maja. Za przekroczenie prędkości w terenie zabudowanym o więcej niż 50 km/h grozi utrata prawa jazdy na 3 miesiące. Jeśli kierowca bez uprawnień zostanie przyłapany za kierownicą, okres ten zostaje wydłużony do 6 miesięcy.
- Restrykcje są bardzo poważne. Pracuje jako przedstawiciel handlowy. Przemieszczam się samochodem każdego dnia. Szef kontroluje czas mojej pracy za pomocą GPS-a i określa liczbę punktów, które musze odwiedzić każdego dnia. na każdy z nich mam przeznaczony konkretny przedział czasowy. Wystarczy, że gdzieś zejdzie mi kilka minut dłużej a już ten czas muszę jakoś nadrobić. najczęściej nadrabiam na drodze - opowiada Michał Kwintalski.
Nic dziwnego, że w internecie roi się od ofert urządzeń, które mają ostrzegać przed miernikami prędkości używanymi przez policję. Ich cena wahać się może od 300 do kilkunastu tysięcy złotych. Policja przestrzega jednak, że o ile sprzedaż antyradarów jest legalna, to już ich używanie może wiązać się z zapłatą kolejnej grzywny, a wynosi ona 500 zł., a sankcję uzupełniają trzy punkty karne.
Piraci więc nie zwalniają. Każdego dnia Policjanci odbierają kolejne uprawnienia. Wielu z nich twierdzi jednak, że na polskich drogach jest wiele miejsc, które jedynie "udają" teren zabudowany.
- Problemem na drogach jest nie tylko prędkość. Nie przestrzegane są także inne przepisy ruchu drogowego. Polacy nie uczeni są kultury jazdy, a kary np. za utrudnianie życia innym kierowcom wciąż są zbyt niskie. Wczoraj na drodze z Łodzi na odcinku, gdzie była wymalowana linia podwójna ciągła, tuż przed zakrętem zaczął mnie wyprzedzać facet w Golfie. Udało mu się ale niemal w ostatniej chwili wjechał przede mnie, by uniknąć zderzenia z ciężarówką. Takie obrazki widuję kilkanaście razy dziennie - mówi kierowca autobusu kursującego do Łodzi.
Pamiętać też należy o niskiej jakości polskich dróg. Powodem wypadków i kolizji jest nie tylko prędkość i brak wyobraźni ale także fakt, że wciąż brakuje u nas skrzyżowań bezkolizyjnych, a nawierzchnia bywa dziurawa jak szwajcarski ser. Dobrym przykładem jest tu przebudowana trasa S8. Na odcinku "tomaszowskim" kolizje i wypadki (często śmiertelne) zdarzały się każdego dnia. Dzisiaj jest ich zdecydowanie mniej, mimo, że prędkości rozwijane są tu większe niż przed przebudową.
Napisz komentarz
Komentarze