Na zaimprowizowanym w pośpiechu konspiracyjnym zebraniu w czeladnej kuchni we dworze, grupa prowokatorów podjęła decyzję o zorganizowaniu, pod nieobecność komendanta, buntu w oddziale i przeprowadzeniu jak największej liczby partyzantów do Zygmuntowa w celu połączenia się z oddziałem GL. Po tym, co bardziej nieufnych partyzantów zapraszano do kuchni na kilka szklaneczek bimbru, w celu zmiękczenia i przekonania do swojej ideologii.
Już późną nocą na polecenie "Władka", "Bęc" zarządził zbiórkę oddziału, na której pojawił się "Maj". Prowokatorzy zaczęli domagać się od niego wyjaśnień, gdzie jest dowódca, jednak gdy próbował wytłumaczyć, któryś z prowokatorów zakrzyknął: "Idziemy chłopcy!", po czym zrobiło się ogólne zamieszanie i harmider przekrzykujących się partyzantów.
Nagle padły strzały, a "Bęc" zaczął nawoływać do ruszenia w drogę. Widząc to wszystko i bojąc się rozlewu krwi oraz nie chcąc pozostawiać większości oddziału samopas, "Maj" ruszył z partyzantami w kierunku Zygmuntowa. Na miejscu w Kawęczynie pozostał ppor. "Mazur", szef "Tadeusz", "Dąbal-Bystry", "Ryling", "Ambroży" i przypuszczalnie "Odrowąż".
Jako, że "Trojan" nadal na kwaterze się nie pojawił, "Mazur" obawiając się powrotu części agresywnych partyzantów, postanowił przenieść się na kwaterę do Musiałowa. Tutaj cały następny dzień partyzanci przesiedzieli na strychu jednej z chałup, obserwując okolicę i zastanawiając się co robić dalej.
"Mazur" postanowił, że trzeba skontaktować się z "Gajem" i misję tę powierzył "Ambrożemu", bo tylko on wiedział jak najszybciej dotrzeć do kapitana. Następnego więc dnia "Ambroży" ruszył rowerem w kierunku Mokrej, po dotarciu do której okazało się, że "Gaj" przebywa akurat na kwaterze w domu jego ojca. Natychmiast więc zdał mu meldunek z zaistniałych w oddziale wypadków.
Po godzinie w Mokrej pojawił się także wysłannik drugiej części oddziału, przysłany do kapitana przez "Maja", Jan Szamocki ps. "Spartiata". Po wyjściu z Kawęczyna i dotarciu do Zygmuntowa większoci partyzantów, okazało się że oddziału GL tu jeszcze nie ma. Nie pojawił się także przez cały następny dzień, a prowokatorzy coraz bardziej tracili rezon. Zresztą większość, po wyparowaniu alkoholu, przemyślała sprawę i bez mrugnięcia okiem podporządkowała się "Majowi".
Ten więc 24 września z rana wysłał "Spartiatę" z wiadomością do "Gaja", że kryzys w oddziale został opanowany.
Tego samego dnia, po południu, "Gaj" wraz z"Ambrożym", udali się rowerami do Dąbrowy nad Czarną, gdzie w umówionej stodole kwaterować miał "Mazur" ze swoją grupką. Do Dąbrowy "Gaj" ściągnął również szefa Opoczyńskiego Ośrodka Dywersji, Stanisława Grochulskiego ps. "Michał".
Napisz komentarz
Komentarze