Zacznijmy od tego, że na ulicy Utrata i w jej okolicy jest kilka przedsiębiorstw. Wydawałoby się, że położenie ulicy oraz ilość firm będą jednoznaczne, z dobrą infrastrukturą, gwarantowaną przez miasto. W końcu to przedsiębiorcy płacą duże podatki, odprowadzają swoje składki oraz składki swoich pracowników. Jest tu logika oraz sens. Jednak nie u nas.
Dojazd do ulicy Utrata ulicą Smardzewicką, to katorga dla zawieszenia każdego auta. Producenci samochodów powinni tutaj mieć swoje laboratorium. Po ostatnich deszczach ulica została podtopiona, zrobiło się błoto i domowe place wyglądały jak front wschodni w czasie II Wojny Światowej.
W ciepłe dni również nie jest łatwo, kiedy z ulicy się kurzy. Ma to negatywny wpływ na ludzi, którzy przechadzają się przy lesie, ale nie tylko na ludzi, również ciągle brudne okna, lecące kamienie spod kół itp.
Pracownicy przedsiębiorstw, klienci sklepu czy baru, kurierzy, hurtownicy, którzy dojeżdżają do ulicy narzekają na dojazd, twierdząc, że im urywa zawieszenie.
Zdarza się też, że przyjeżdżają tu zagraniczni klienci i jaka to wizytówka dla miasta?
W porze zimowej naprawdę byłoby źle gdyby karetka pogotowia musiała tutaj dojeżdżać do trudnego przypadku, szczególnie, że jest to jedyna droga dojazdu, którą może zablokować chociażby połamane drzewo. Brakuje tutaj drugiej drogi, ale nie brakuje absurdów.
Dojazd drogą ewakuacyjną do ulicy A. F Modrzewskiego zablokowano, położono tam pnie drzew i postawiono tabliczkę rezerwatu, którego granice były wytyczone są w innym miejscu.
Był problem z dojazdem? Nie ma dojazdu, nie ma problemu. Aktualnie dojazd odbywa się przez prywatną działkę, ponieważ nie ma innej możliwości, bo ulica, która istnieje na mapach (wirtualnie) jest porośnięta i nie ma jak przejechać.
Jest jeszcze przejazd ulicą Źródlaną, ale ulica jest tak mała, że dwa auta nie są w stanie się wyminąć. Właściciel działki nie jest zadowolony, grozi zagrodzeniem terenu i ma racje.
Urząd Miasta po interwencjach mieszkańców przejął inicjatywę, ale w swoim stylu. Postanowiono poprowadzić dojazd do ulicy Smardzewickiej. Do tej inicjatywy wynajęto geodetów, którzy określili prawidłowe położenie ulicy. Następnie ogłoszono przetarg na doprowadzenie ulicy do stanu, w którym będzie można położyć jakąś nawierzchnie tymczasową.
Przetarg się udał, firma stanęła na wysokości zadania i… koniec, zabrakło pieniędzy w kasie na doprowadzenie sprawy do końca.
Czy w ogóle jest jakiś strateg inwestycyjny w urzędzie? Może inaczej, czy jest jakiś kompetentny urzędnik, gospodarz w tym mieście? Czy nasze miasto musi słynąć z absurdów, afer, patologii?
Tym sposobem wszystko wróciło do punktu początkowego, no prawie… w kasie miasta ubyło pieniędzy. Temat nadzoru pracy jest znany w Tomaszowie, chociażby z takich sytuacji, gdzie najpierw kładzie się nową drogę, następnie się ją niszczy i kładzie się kanalizacje.
Miasto stara się jakoś rozwiązywać problem niezadowolonych mieszkańców, w sposób doraźny i czasem przejedzie równiarka, aby dało się przejechać autem przez ulicę. Jednak nic nie może się równać, z drogą z prawdziwego zdarzenia.
Paradoksalnie doraźna pomoc powoduje negatywny skutek, ponieważ równiarka drąży równocześnie kanał, gdzie stoi woda. Mieszkańcy również mogliby rozwiązać problem tymczasowo obciążając kosztami zużytego zawieszenia urząd miasta.
Kolejny z absurdów dotyczy pozwoleń. Brak drogi ewakuacyjnej i brak nawierzchni na drodze nie przeszkadza w wydawaniu pozwoleń na budowę.
Mieszkańcy najlepiej jakby zostawiali auta przy skansenie i wracali spacerkiem do domu przez źródła.
Jak to w Polsce zazwyczaj bywa, może znów musi dojść do jakiejś tragedii, aby urzędnicy ruszyli głową, ale winnych z powodu urzędniczej niekompetencji i tak nie będzie.
Chociaż świętowaliśmy ostatnio rzekome 25 lat wolności i były wybory do parlamentu europejskiego, to ciągle natrafia się na ścianę betonu nie do przebicia. Miało być lepiej, a na ulicy wciąż nie ma gazu. Aż chciałoby się rzec „Jak żyć Panie Prezydencie?”
Obywatele zacnej Unii Europejskiej.
Napisz komentarz
Komentarze