Eksperci Unii Europejskiej w sprawie bezpieczeństwa w ruchu drogowym pracują nad rozwiązaniami, które będą w stanie ograniczyć ilość niebezpiecznych sytuacji oraz wypadków na drogach. Chodzi przede wszystkim o zdalne zatrzymywanie pojazdów, które pomimo wyraźnych sugestii policji nie zatrzymują się do kontroli drogowych.
Unia Europejska póki co wygospodarowała na ten pomysł 3,3 miliona euro. Pieniądze te przeznaczone zostaną na badania nad możliwościami zdalnego zatrzymania pojazdów za pośrednictwem impulsów elektromagnetycznych. Drugim z rozważanych pomysłów jest montowanie w samochodach specjalnych modułów, które pozwolą na ingerowanie w komputery pokładowe, a co za tym idzie – w razie nagłej potrzeby możliwe będzie zdalne zatrzymanie auta, niekiedy za pomocą wyłącznie jednego przycisku.
Na pierwszy rzut oka rozwiązanie umożliwiające na zdalne zatrzymanie samochodu wydaje się być rozsądne, jednak tego zdania nie podziela większość kierowców. Ich zdaniem oferowanie policjantom takiej możliwości stanowi kolejną ingerencję w prywatność kierowców i jest pewnego rodzaju inwigilacją. Działanie to z pewnością ograniczałoby wolność obywateli, a należy pamiętać również o pomyłkach czy nadużyciach, które zapewne w tym przypadku również będą nieuniknione. Także obok licznych plusów system posiada niestety cały szereg minusów. Przede wszystkim zatrzymanie samochodu przez policję oraz inne, uprawnione do tego służby byłoby możliwe wyłącznie po uprzedniej instalacji w nim odpowiedniego modułu i oprogramowania. Zatem jeżeli Unia Europejska wprowadziłaby przepis o montowaniu odpowiednich urządzeń we wszystkich nowo produkowanych samochodach to i tak w przeciągu co najmniej kilkunastu kolejnych lat po ulicach poruszałyby się auta używane, które pozbawione byłyby tego systemu. Nietrudno się domyślić, że kierowcy, którzy lubią prędkość potencjalnych samochodów poszukiwaliby na rynku aut używanych, a nie decydowaliby się na zakup nowego samochodu. Ponadto dość szybko pewnie pojawiliby się specjaliści od elektroniki, którzy byliby w stanie szybko poradzić sobie i dezaktywować możliwość zdalnego wyłączenia auta. Pewien element ryzyka stanowiliby również hakerzy internetowi, którzy już wielokrotnie udowadniali, że włamanie się do komputera pokładowego nowych samochodów, a nawet zdalne sterowanie autem nie stanowi dla nich większego wyzwania.
Spore wątpliwości wzbudza również sama metoda zdalnego zatrzymania samochodu. W jaki sposób miałoby się to odbywać? Z pewnością nie poprzez zdalne, nagłe hamowanie, gdyż nie trudno sobie wymyślić jak coś takiego mogłoby się skończyć np. w trakcie pościgu po mieście, gdy uciekający samochód jedzie z prędkością nawet 130 km/h. Zdalne wyłączanie zapłonu wydaje się być równie szalonym pomysłem. Na chwilę obecną jedynym w miarę rozsądnym pomysłem wydaje się być opcja zmuszenia silnika do przejścia w tryb awaryjny, a następnie stopniowe wyhamowywanie pojazdu aż do momentu całkowitego zatrzymania.
Napisz komentarz
Komentarze