Mimo smutnej konstatacji w kwestii nagrody „Krytyki Literackiej”, pojawiają się niekiedy twórcy, którzy zakłócają idylliczny obraz polskiego literackiego grajdoła. Należy do nich Edward Wójciak – pisarz i dziennikarz polonijnej „Gazety”. Urodzony w Tomaszowie Mazowieckim, od 20 lat mieszka w Mississaudze koło Toronto, ale czasem powraca do Tomaszowa. Zdobywca statuetki Złotej Sowy – „Polonijnego Oscara” w dziedzinie literatury za rok 2007, przyznawanego od szeregu lat przez Klub Inteligencji Polskiej w Austrii oraz pismo „Jupiter” dla wyróżniających się polskich pisarzy tworzących poza granicami kraju. W 2011 r. otrzymałpierwszą nagrodę na V Konkursie Literackim im. Marka Hłaski. Autor wydanych w Kanadzie powieści: Akademia Politury, Zupa z króla – ballada o kochaniu; w Polsce ukazały się Siwy dym, Piętno anioła oraz zbiór opowiadań Krótka historia spodni w Tomaszowie Mazowieckim; w bieżącym numerze „Krytyki Literackiej” rozpoczynamy publikowanie wybranych opowiadań z tej książki, wydanej przez Novae Res.
Proza Wójciaka należy naszym zdaniem do najciekawszych w polskiej współczesnej literaturze. Pozbawiona typowego dla wyrobów niemal wszystkich krajowych pisarzy i literatów prowincjonalizmu, napuszenia, taniego dydaktyzmu, pretensjonalności, manieryczności, nudziarstwa, ciamkania i warsztatowej nędzy, jest także dowodem na kłamliwość pokutującej do dzisiaj wśród niezbyt lotnych umysłow bierutowsko-gomułkowsko-iwaszkiewiczowskiej propagandy, według której język pisarzy emigracyjnych cechuje uwiąd i drętwota.
Naszym zdaniem uwiąd i drętwota – lub przeciwnie – głupkowata językowa odkrywczość, są wraz z intelektualnym tandeciarstwem cechą większości miejscowych ludzi pióra, twórcy emigracyjni zaś, żyjący poza naciskiem mowy potocznej i ćwierćinteligenckiej nowomowy, mają słuch bardziej wyostrzony i większą językową wrażliwość, tudzież poprawność, a nade wszystko szersze horyzonty intelektualne. Co łatwo sprawdzić, czytając Miłosza, Herlinga-Grudzińskiego, Stempowskiego, Bobkowskiego czy Mackiewicza – albo Joyce’a, Pounda, Silonego...
Wójciaka nie można zaklasyfikować do żadnego z dwóch dominujących w Polsce nurtów literackich. Jego proza nie należy bowiem do głupkowatej literatury z oślej ławki (wzorzec: Masłowska), której „targetem” i wielbicielem jest ćwierćinteligent, nie należy też do literaturysanatoryjnej (wzorzec: Dehnel), czytywanej pod tężniami w Ciechocinku przez panie w dzierganych ręcznie ażurowych sweterkach. Jest to pisarstwo człowieka, który naprawdę cośprzeżył, naprawdę pracował, naprawdę rozmyślał. To pisarstwo prawdziwe, jakiego w Polsce szukać ze świecą, i bynajmniej nie na półkach empików czy hipermarketów.
Krytyka Literacka, październik 2013.
Napisz komentarz
Komentarze