Tylko w naszym mieście przewodniczący Rady Miejskiej pisze w imieniu wszystkich radnych do Sądu list pochwalny, sławiący zalety tego samego pedofila. To u nas wreszcie napiętnowani zostają ludzie, którzy „niezręczność” popełnioną przez przewodniczącego starają się wyjaśnić. Nikt nie krytykuje osób, które w tej sytuacji zachowały się skandalicznie, zamiast tego robi organizuje się nagonkę ma tych, którzy mieli odwagę zapytać: dlaczego?
Tylko w Tomaszowie Mazowieckim możliwe jest, że Prezydent miasta w sposób niefrasobliwy korzysta z połączeń telefonicznych za granicą, które kosztują nas wszystkich 20 tysięcy złotych. Gdzie indziej szef samorządu zwróciłby pieniądze, tak jak zwracają je wszyscy urzędnicy korzystający z telefonów służbowych do celów prywatnych. U nas takiego zwyczaju nie ma. Co gorsze, gotów jestem uznać, że gdyby ktoś w honorowy sposób się zachował, uznany zostałby za wariata, którego z życia publicznego należy jak najszybciej wyeliminować.
W Tomaszowie można korzystać z samochodów służbowych do celów prywatnych. Jako uzasadnienie podaje się, że pan X albo pani Y, pełnią swoją funkcję przez cały dzień a nie tylko przez 8 godzin. Słowem im się należy. Że inni urzędnicy muszą przy tym fałszować dokumentację? Nikogo to nie obchodzi w tym prokuratury. Zamiast przestępstw ściganych, jakby nie było z urzędu, ściga się internautę, który proceder miał odwagę nazwać po imieniu.
To u nas słyszy się, że ten, czy ów ważny osobnik, wsiada do samochodu (czasem służbowego) pijany i mówi, że wszyscy mu mogą skoczyć, bo zna tego, czy innego funkcjonariusza, który też znany jest z tego, że „za kołnierz nie wylewa”.
W Tomaszowie członkiem Miejskiej Komisji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych zostaje człowiek skazany za to, że brał łapówki od własnych studentów. Widać został uznany za „swego”. Dopiero po artykule na naszym portalu zdecydowano się „akademika” pozbyć.
W naszym mieście policjant kradnie w supermarkecie dezodorant i w dalszym ciągu pozostaje w służbie. „Skazuje” się go na oddelegowanie, przy okazji rekompensując koszty braku mieszkania. Policjant wraca wreszcie do macierzystej komendy i wszyscy są szczęśliwi, bo pomogli koledze.
Tylko w Tomaszowie wreszcie możliwe jest, że zatrzymany przez Centralne Biuro Antykorupcyjne w czasie przyjmowanie łapówki za „ustawianie” przetargu były członek Zarządu Powiatu i równocześnie syndyk masy upadłościowej upadłego przedsiębiorstwa trafia do pracy w firmie nadzorującej największą w mieście inwestycje, wartą łącznie około 200 milionów złotych. Nikomu to oczywiście nie przeszkadza, bo i temu koledze z boiska należy przecież pomóc. Taki fachowy i mądry, co z tego, że siedział w więzieniu za korupcję.
Sprawa były członka Zarządu Powiatu Tomaszowskiego, rekomendowanego przez Sojusz Lewicy Demokratycznej, światło dzienne ujrzała w czerwcu 2007 roku. Wtedy to właśnie doszło do zatrzymania Tomasza J., kiedy to przyjmował część łapówki, jakiej zażądał za pomoc w ustawieniu przetargu. Mężczyzna został aresztowany a następnie prawomocnym wyrokiem skazany. W jego przypadku czyn jakiego się dopuścił był oczywisty i nikt nie podnosił bezprawnych działań CBA, używania śmigłowców, kamer i przesłuchań w godzinach nocnych. Sąd nie miał wątpliwości. Większość mieszkańców miasta myślała zapewne, że łapówkarz został całkowicie i na zawsze wyeliminowany ze sfery finansów publicznych.
Niestety znowu ktoś uznał, że warto i temu koledze pomóc. Nie wiadomo, czy w wyniku osobistych sympatii, czy może cotygodniowych piłkarskich spotkań załatwiono mu pracę w Tomaszowskim Towarzystwie Budownictwa Społecznego. Prezes spółki w wypowiedziach dla mediów podkreślał, że przeszłość swojego pracownika zna ale, że zna go też jako dobrego fachowca, którego wiedzę należy wykorzystać. Wyjątkowa troska, szczególnie w mieście, które co roku opuszcza kilkaset osób, właśnie dlatego, że są fachowcami a nie mogą znaleźć u nas dla siebie zatrudnienia. Może ich wadą jest fakt, że nie mają w swoim CV pobytu w którymś z Zakładów Karnych. To też jest przecież „liczące się” doświadczenie. Po publikacjach prasowych mężczyzna zrezygnował z zatrudnienia w TTBS
Nie znaczy to jednak, że zrezygnował z pracy w jednostkach związanych z tomaszowskim samorządem. Nic dziwnego, skoro spotkało go tutaj tyle życzliwości. Tym razem znalazł swoje miejsce w jednej z firm stanowiących konsorcjum realizujących w spółce Zakład Gospodarki Wodno Kanalizacyjnej zadania tzw. inżyniera kontraktu, który nadzoruje wykonanie inwestycji współfinansowanej ze środków Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska. W skład wyłonionego w przetargu podmiotu wchodzą dwie firmy z Wrocławia oraz podobna do tomaszowskiej, spółka samorządowa z Pabianic.
Przedstawiciel wszystkich podmiotów uczestniczących w sprawie nie są w stanie odpowiedzieć na pytanie w jaki sposób do biura zlokalizowanego w Oczyszczalni Ścieków przy ulicy Henrykowskiej trafił Tomasz J. Przedstawiciele spółek wchodzących w skład konsorcjum nie kryją irytacji zaistniałą sytuacją i obiecują, że sprawą zajmą się na najbliższym spotkaniu wszystkich uczestników. Nie udało nam się natomiast ustalić, czy skazanego za korupcję mężczyznę poleciła jakaś konkretna osoba. Ani prezes spółki Andrzej Barański, ani też pełnomocnik prezydenta miasta, Jakub Pietkiewicz sprawy komentować nie chcą. Były członek Zarządu Powiatu Tomaszowskiego nie jest bowiem pracownikiem ani urzędu miasta ani żadnej z jednostek mu podległych.
Napisz komentarz
Komentarze