Jeszcze dziesięć lat temu, kiedy o Urząd Prezydenta Tomaszowa Mazowieckiego starał się były poseł AWS Mirosław Kukliński, jednym z największych problemów w naszym mieście był brak dyspozycji miasta terenów, na których mogłyby być realizowane inwestycje o charakterze przemysłowym. Potencjalnych inwestorów oprowadzano po zrujnowanym Wistomie, którego właścicielem był… w sumie nie wiadomo do końca kto. Anegdotyczna stała się sytuacja, kiedy to miejscy urzędnicy próbowali wprowadzić przedstawicieli pewnej firmy na chwiejącą się i zardzewiałą kładkę nad torami.
Kukliński przekonany przez kilka osób z funkcjonującego wtedy jeszcze Stowarzyszenia Pracodawców, jako jeden z punktów programu wskazywał na konieczność zakupu, zbrojenia terenów i przygotowywania solidnej oferty dla osób poszukujących miejsc dla lokowania własnych przedsiębiorstw. Wbrew pozorom w otoczonym z niemal każdej strony lasami Tomaszowie możliwości nie ma zbyt dużo. Dwa miejsca wydawały się więc oczywiste. Były to nieużytki wzdłuż krajowej „ósemki” oraz tereny powistomowskie, które jednak wymagały przejęcia od syndyka i uporządkowania.
To, czego nie można poprzedniemu prezydentowi odmówić to fakt, że rozpoczął proces skupowania i scalania w/w terenów. Gdyby nie to, dzisiejsze władze miasta nie miałyby obecnie czego sprzedawać. Udało się też przejąć ponad 20 ha pofabrycznych rumowisk, których niestety pozbyto się w sposób całkowicie bezmyślny. I to chyba jest największą bolączką Tomaszowa. Nieruchomości sprzedaje się nie po to, by osiągnąć jakiś długofalowy cel gospodarczy ale raczej by zaspokoić bieżące potrzeby budżetu i chociaż odrobinę zredukować coroczny deficyt, który w kolejnych latach, wbrew prognozom finansowym, załączanym do uchwały budżetowej, będzie się pogłębiał. Dzieje się niestety tak, że kolejne dokonywane przez nasze samorządy inwestycje generują koszty, jakie już dzisiaj są na kosmicznym niemalże poziomie. Czekają nas kolejne dyskusje nad podwyżkami podatków, opłat za wodę i ścieki, czynszów w mieszkaniach, które już teraz do najniższych nie należą.
Odrobina danych liczbowych. Zgodnie z informacją przekazaną nam przez pełnomocnika prezydenta Tomaszowa Mazowieckiego, Jakuba Pietkiewicza, wydatki na pozyskanie gruntów do zasobu Gminy Miasto Tomaszów Mazowiecki w latach 2004 - 2012 to łącznie około 10,6 mln zł. Około 5,3 mln przeznaczono w tym okresie na wydatki związane z zakupem gruntów (o łącznej powierzchni około 40,5 ha) z myślą o tworzeniu terenów przeznaczonych na inwestycje przemysłowe. Tereny te zlokalizowane są głównie przy ul. Zawadzkiej i w okolicach drogi krajowej nr 8. Pozostałe nabycia, których dokonano we wspomnianym okresie na kwotę około 4,1 mln zł, to zakup nieruchomości pod budownictwo i drogi.
Łatwo więc policzyć, że średniorocznie Tomaszów Mazowiecki skupował gruntów za kwotę przekraczającą nieco 0,6 miliona z złotych. Jest to wartość średniej wielkości domku jednorodzinnego, pod który działka potrafi kosztować około 100 tysięcy złotych. Wciąż wydaje się komuś, że jest to kwota niezmiernie duża? Możemy ją porównać z kosztami jakie generuje basen wybudowany przy współudziale środków unijnych przy Zespole Szkół numer 4. Miasto (czyli my wszyscy) dotuje to miejsce w kwocie ponad 1,7 miliona złotych. To jest ponad 1% całego budżetu miasta.
Napisz komentarz
Komentarze