Kontrola Departamentu ds. Regionalnego Programu Operacyjnego miała charakter rutynowy i jej celem było ustalenie, czy pieniądze wydatkowane przez miasto przeznaczone zostały na cele zgodne z złożonym w Urzędzie Marszałkowskim wnioskiem oraz podpisaną umową o dotację. Weryfikacji poddano także zastosowane procedury przetargowe.
Od samego początku czynności kontrolne budziły wiele obaw władz Tomaszowa Mazowieckiego. Były one spowodowane głównie tym, że projekt był kilkakrotnie zmieniany i modyfikowany. Dodatkowo problem była długa lista podmiotów na listach rezerwowych, czekających na dofinansowanie własnych projektów przy kończących się środkach RPO. Z góry założono więc, że drobny ułamek dotacji trzeba będzie zwrócić. Wskazywało na to doświadczenie Bełchatowa (1,5 miliona zakwestionowanych wydatków, czy Piotrkowa - 4 miliony).
Okazało się, że wyniki kontroli zaskoczyły tomaszowskich urzędników. W jej efekcie zażądano od nas zwrotu ponad pół miliona złotych. Władze Tomaszowa postanowiły nie zgodzić się na zwrot pieniędzy i zgłosiły na piśmie zastrzeżenia do wyników kontroli. - Naszym zdaniem zastrzeżenia były od samego początku bezzasadne - mówi Jakub Pietkiewicz, pełnomocnik prezydenta Tomaszowa Mazowieckiego. - Przez kilka miesięcy wyjaśnialiśmy wszystkie wątpliwości związane z realizacją inwestycji. Większość z naszych wyjaśnień zostało uwzględnionych. Pozostało jedynie 37 tysięcy złotych oraz należne od tej kwoty odsetki. W sumie 51 tysięcy złotych.
Różnica związana jest z koniecznością przeprojektowania zjeżdżalni. Niestety Urząd Marszałkowski nie uznał tego kosztu za tzw. wydatek kwalifikowany, ponieważ tomaszowski Urząd Miasta dokonanych w projekcie zmian z nim nie uzgadniał.
W poniedziałek, w czasie nadzwyczajnej sesji Rady miejskiej, radni zdecydowali o dokonaniu zmian w budżecie miasta i przeznaczeniu kwoty 51 tysięcy złotych na spłatę należności wobec samorządu województwa łódzkiego.
Napisz komentarz
Komentarze