- Na temat likwidacji stołówek w szkołach nic mi nie wiadomo, przynajmniej nie oficjalnie - mówi radny i równocześnie dyrektor Szkoły Podstawowej numer 14, Sławomir Żegota. - Słyszałem jakieś plotki, których jednak nikt nie chciał mi potwierdzić. Z własnego doświadczenia wynikającego z długoletniego zarządzania placówką szkolną wiem, że nie jest to najlepszy sposób na szukanie oszczędności. Chyba trzeba znaleźć je w innych miejscach. Dla przykładu mogę powiedzieć, że w mojej szkole na obiady chodzi 350 uczniów. Dla wielu z nich jest to jedyny ciepły posiłek, jaki w czasie dnia jedzą. W kuchni pracują 4 osoby, dla których ta praca to podstawowe źródło niezbyt dużego dochodu. Nie wiem czy ktoś sobie zdaje sprawę ile pracy mają te kobiety, by przygotować tę ilość porcji obiadowych a następnie posprzątać i umyć wszystkie naczynia. Podobnie też jest w szkołach ponadgimnazjalnych.
Do funkcjonujących w tomaszowskich liceach stołówek Powiat, według informacji przekazanych przez Leona Karwata, dopłaca 180 tysięcy złotych rocznie. Korzysta z nich łącznie około 200 licealistów. Posiłki części z nich (około 50 osób) opłacane są przez Miejski i Gminne Ośrodki Pomocy Społecznej. - Nasze działania mają na celu zapewnienie właściwej opieki tym uczniom, którzy tego najbardziej tego potrzebują - podkreśla członek zarządu powiatu i dodaje, że rozważane są różne „opcje” a jedną z nich jest wydzierżawienie stołówek, pracującym w nich kucharkom.
- Nie wiem czy śmiać się czy płakać - mówi radny Grzegorz Haraśny. - Chyba ktoś zapomniał, że samorząd ma do realizacji konkretne cele. Nie wszystko musi wiązać się z zyskiem. Mamy zaspokajać potrzeby mieszkańców a jedną z nich jest zapewnienie odpowiednich warunków kształcenia dla młodzieży. Dotyczy to nie tylko wyposażenia klas i budowania boisk ale także możliwości zjedzenia posiłku. Wielu z młodych ludzi do szkoły dojeżdża i spędza w niej nawet osiem godzin dziennie. Jak doliczymy czas dojazdów, okazać się może, że do domu młody człowiek, który wyszedł przed 7 rano wraca po godzinie 17. Na co ma liczyć w tym czasie? Na hamburgera w Mc. Donalds? - Haraśny i inni radni wskazują też, że zarządzanie powiatową oświatą pozostawia wiele do życzenia. Ich zdaniem poszukiwanie oszczędności to efekt kolejnych, absurdalnych decyzji podejmowanych na przestrzeni minionych kilku lat. Wskazują na likwidację „Budowlanki” oraz podjętą niedawno decyzję o budowie nowej hali sportowej przy ulicy Strefowej. - Jak się nie ma pomysłu co zrobić, to najlepiej likwidować. Sposób myślenia całkowicie niezrozumiały i nielogiczny.
- Chcemy zmniejszyć koszty w sensie nie dożywiania młodzieży ale generalnie koszty funkcjonowania stołówek - argumentuje Leon Karwat. - Należy pamiętać, że z dofinansowanych przez nas posiłków korzysta nie tylko młodzież ale też osoby dorosłe w tym nauczyciele. Zaproponowaliśmy dyrektorom szkół, by zastanowili się nad możliwymi wariantami ograniczenia kosztów i równocześnie pomocy tej części młodzieży, która tej pomocy rzeczywiście potrzebuje. W najbliższym czasie będziemy się spotykać i ten problem rozwiązywać.
Na temat stanowiska w sprawie możliwej likwidacji szkolnych stołówek, jakie prezentują szkolne Ray Rodziców, członek Zarządu Powiatu nie chce dyskutować - Przypominam, że jest to w gestii dyrektora szkoły. My nie chcemy wchodzić tutaj w obszar współpracy dyrektora, Rady Pedagogicznej i Rady Rodziców - mówi.
Oznacza to, że z niezadowolonymi rodzicami będą musieli sobie radzić sami dyrektorzy szkół, mimo że likwidacyjne pomysły nie mają źródła w ich gabinetach. Rodzice powodów do zadowolenia oczywiście nie mają. Już dzisiaj zapowiadają złożenie pisemnego protestu do władz Powiatu Tomaszowskiego. Podpisy w szkole zamierzają zbierać także sami uczniowie.
- Być może jest odrobina racji w tym, że osoby dorosłe powinny płacić normalnie za posiłki w szkole- mówią rodzice. - To jest jednak kwestia stworzenia czytelnych warunków korzystania ze stołówek. Nikt nie mówi, żeby osoby te płaciły za szkolne obiady 5 złotych.
Napisz komentarz
Komentarze