A co na to powiedzą nasi Piotrkowianie? Oni w swoich poglądach idą jeszcze o krok dalej, i w utworze „Dzień” stawiają głośno takie oto pytania: „A może żyjesz tylko po to, by zabijać/ A może żyjesz tylko po to, by żyć?”. Z jednej strony zakładają całkowitą bierność moralną (społeczeństwa), z drugiej spoglądają jednak czasami w rozgwieżdżone niebo: „Spójrz lepiej czasami w niebo/ I zapytaj dokąd i po co zmierzasz?”. Ich muzyka to punk z „krwi i kości”, o czym świadczy „Dzień Po Dniu” – punkowy etos o szarej i jałowej egzystencji. Kwintesencja filozofii „no future”, w której fraza: „Zajmujesz tylko przestrzeń/ I tak nic z tego nie masz” mówi więcej niż opasłe filozoficzne tomy. A co z muzyką? Ta buja, pędzi, zmienia rytm i dynamikę, jak to na punk-rock przystało. W arcyciekawych tekstowo i kompozycyjnie „Kajdankach”, wpisują się w światopogląd czołowego polskiego poety średniego pokolenia (co świadczy o istnieniu uniwersalnego, międzypokoleniowego komunikatu): ”Tutaj jesteś, tutaj oddychasz/ We własnym umyśle, tutaj zaczynasz/ Oceniać, kochać, nienawidzić”. (Respondenci). „Powiedzmy: mały hotel/ Powiedzmy: mały, tani, brudny hotel/ Powiedzmy: w Tczewie/ Wszystko jest w mózgu. Nigdzie więcej.”(Marcin Świetlicki).
Piotrkowianie przez cały czas poruszają się na swojej płycie w szybkich, niekiedy bardziej, niekiedy nieco mniej melodyjnych, punk rockowych klimatach. Słychać na „Homo Hubris” wpływy polskich punkowych grup, tych z czasów kolejnych Jarocinów (lata 82-85), m.in. Dezertera, SS-20, Defektu Mózgó, Moskwy, Sedesu i Siekiery (z okresu przed „Nową Aleksandrią”). Na płycie są też „bieżące” historie, wystarczy posłuchać kompozycji „Boli Mnie Krzyż”, która zależnie od preferowanej opcji politycznej wywoła uśmiech lub zgrzytanie zębami. Bywa tez lżej (tekstowo w „Alternatorze”, „załogancko-kombatanckiej” opowieści o podróży „do Białegostoku”) oraz muzycznie (w „Naturalnym Gościu” i we „Wstecznej Kobiecie”, które dzięki melodii mogłyby stać się radiowym przebojami w jakiejś stacji nadającej punka i alternatywę).
Za to zbytnio nie potańczymy przy „Cracku”, „Prawie i Moralności”, „Sztucznym Śmiechu”, „Katedrze Rozbitej” i „Stanie Końcowym” (to szybkie, punkowe numery). Rzec by można – sztandarowe. Dla fanów punk rocka jak znalazł, dla szukających „smaczków” (np. takich jak w „Anomii”, gdzie wokalista fajnie się „drze”, jakby poza tonacją lub w „Jestem Wielkim Gwiezdnych Wojen Fanem”, które rozpoczyna fragment słynnego intra z filmu Lucasa), podstarzałych „jarocińskich weteranów” – nihil novi. Dopiero na sam koniec „Homo Hubris” Respondenci mocno zaskakują nas punkrockową „balladką” „BSCD”. Świetna coda!
„Wieczorem zasypiać/ Rano się budzić (…)/ Nie przejmować się jutrem/ Jedząc kolację” – tak śpiewają („BSCD”) na płycie wydanej własnym sumptem (a my nie musimy się o ich karierę zamartwiać), w ładnej graficznej oprawie, na której oprócz siedemnastu zarejestrowanych piosenek, mają z jednej strony namalowany mózg, a z drugiej serce. Jeśli tak jak dotychczas kierować się będą „podpowiedziami” tych właśnie organów, jeszcze nieraz usłyszymy o nich i opowieściach na temat cienkiej granicy pomiędzy „Ecce Homo” a „Homo Hubris”. Tym bardziej, że do miejsca, gdzie bije ich muzyczne serce, nie mamy znowu aż tak daleko…
Respondent, „Homo Hubris”. Wydanie własne.
Dla naszych czytelników mamy i tym razem płyty grupy Respondent: aby je otrzymać należy odpowiedzieć na pytanie:
Jaki tytuł nosi pierwszy utwór na płycie Homo Hubris?
Napisz komentarz
Komentarze