Łódzki Fonovel to zakład (zespół) eksperymentalny, trudny do przyporządkowania do jakiegoś konkretnego resortu (rockowego) czy przemysłowego (muzycznego) zagłębia. Puls i styl granej przez grupę muzyki ustawicznie się zmienia, drga nerwowo, nabiera rotacji jak korpusy rozmaitych czesarek, zgrzeblarek, przędzarek, skręcarek, zwijarek, dziewiarek i motarek. Muzycy na debiutanckiej płycie snują nić uplecioną z ciekawych brzmień i wcale nieprostych harmonii. Jedno jest pewne – w ten sposób tkane pończochy nadają się raczej do występów na deskach Moulin Rouge, niż do założenia na pierwszą komunię świętą.
O obliczu muzyki z „Good Vibe”, które przypomina to punk, to alternatywę, decydują perkusyjne rytmy i oldschoolowe brzmienie syntezatora, tak znienawidzonego przez chłopców „no future”. Nie są to na szczęście „pioseneczki”, które zagra pierwszy lepszy głupek z bogatego domu z celowo podniszczona gitarą. O jakości i złożoności tej muzyki świadczą przede wszystkim ambicje muzyków zwrócone w stronę efemerycznego, pulsującego elektronicznego tła, brudów i dysonansów, spomiędzy których co jakiś czas wyzierają chwytliwe melodie. Piosenkowe schematy raz za razem są przełamywane jakimś industrialnym zgrzytem, choć wydawałoby się, że w przypadku tkania z przędzy, w zakładzie powinna panować cisza, ewentualnie cichy szum wełnianej nici nawijanej na wielkie bębny.
„Narowisty” klimat muzyki nie stoi w sprzeczności z tym, aby takie piosenki jak „Shine”, „Faith” lub „Passion” nie mogły być potencjalnymi przebojami zarówno w Radio Zet, jak i w stacji, która przez całą noc gra muzykę dla ludzi cierpiących na bezsenność. Zwłaszcza „Passion”, brzmiące jak ciche buczenie w transformatorze, ani przez chwilę nie daje pomyśleć o słodkim śnie i pozwala niemal w nienaruszonej świeżości doczekać do siódmej piosenki na „Good Vibe”, do „Faith”. To w niej tkwi ów magiczny wolframowy drucik – kwintesencja muzyki Fonovel – przez który przepływa wiązka składająca się z punkowej alternatywy i onirycznych klimatów. W tej kompozycji wszystko jest na swoim miejscu: ciekawa linia wokalna w osnowie instrumentalnego, „lejącego się” tła i odpowiednie rozłożenie akcentów pomiędzy melodyjnością a intrygująca głębią melodyczną. Nikt tu oczywiście nie zapomina o „pieprzonym”, prostym punk rocku, który od czasu do czasu generuje na płycie wibracje równe tym wytwarzanym przez elektryczne krosna. Janerkowate „Słabości” i „NYT” to rzeczy z pogranicza punku i muzyki indie („Niemca” nawet i dzisiaj Fonovel mógłby spokojnie zagrać w czasie kolejnego Jarocina, zaraz po koncercie Zielonych Żabek).
Figiel, Bolewski, Cieślak i gościnnie Szewczyk przez cały czas swobodnie poruszają się w wypracowanej w sposób autonomiczny eklektycznej konwencji nowoczesnego grania, które czerpie zarówno z tej bliższej, jak i dalszej rockowej tradycji. Czy jest to głęboki ukłon w stronę Jacka White’a w utworze tytułowym, powłóczyste spojrzenie w kierunku ostatnich dokonań The Killers w „WWBN” lub w stronę elektro w „Nobody”, czy też wyraźny resentyment wobec nurtu new romantic w „Rejected” – to wciąż wysokogatunkowy, nowoczesny rock podparty solidną, profesjonalną produkcją i umiejętnościami kompozytorskimi.
Chcecie swoim dziewczynom, żonom i kochankom sprezentować porządne rajstopy? Nie kupujcie tych z lycry, zamiast tego podarujcie im „Good Vibe”, a cienka jak włos nić muzycznych wibracji niczym pajęcza sieć omota ich smukłe, seksowne nogi bez „puszczania oczka”.
Fonovel, „Good Vibe” SP Records.
blackp
Recenzja pierwotnie ukazała się na łamach Kwartalnika Artystyczno-Literackiego „Arterie” NR 1 (10) /2011. Aktualny numer pisma do nabycia w sieci „EMPIK”.
Dla pierwszego czytelnika, który wyśle do nas mail zatytułowany FONOVEL mamy ufundowaną przez wydawnitwo SP Records płytę zespołu.
Odwiedzajcie codziennie nasz serwis. Już wkrótce do wygrania kolejne interesujące płyty m.in Poligon nr. 4 oraz koncertowa T. Love
KRÓTKIE PIŁKI – wywiad z zespołem FONOVEL
Gdyby poniższy wywiad przeprowadzać w konwencji psychodelicznej, Fonovel w samym środku długiego i odjechanego tripu byłby trójgłowym smokiem. Trzech muzyków zespołu to dzisiaj jeden organizm – nawet odpowiedzi na pytania udzielają jednym głosem. Rzeczowi i pomimo podpisanego właśnie kontraktu z SP Records niezwykle skromni, zawstydzili gadatliwego „wywiadowcę”, udzielając odpowiedzi krótszych od zadawanych pytań.
Blackp: Zacznijmy od przewrotnego pytania: czy lubicie muzykę L.Stadt?
Fonovel: Tak, nie, nie wiem.
B: To pytanie właściwie powinno zostać skierowane do Radka Bolewskiego, perkusisty L.Stadt, który (jak to wyczytałem na okładce płyty) w Fonovel gra na gitarze, perkusji i pianinie vermona oraz pełni rolę wokalisty. Lideruje zespołowi, nadaje mu kierunek? Czy raczej w waszej grupie panuje pełna demokracja?
F: Dla uściślenia, Radek nie gra już w L.Stadt, rzeczywiście bywa apodyktyczny, ale tylko wobec swojego werbla. W zespole panuje demokracja z elementami trzyosobowego dyktatu.
B: Składu Fonovel dopełnia Dominik Figiel na gitarze oraz Paweł Cieślak grający na nietypowym jak na instrumentarium zespołu rockowego instrumencie. Jak brzmi jego nazwa i jaką pełni rolę w warstwie muzycznej waszych kompozycji?
F: Syntezator w muzyce rockowej to wcale nie taka rzadka sprawa, a ten, na którym gra Paweł nazywa się minimoog. A jego rola to głównie partie basowe.
B: Gdybyśmy musieli jakoś zaszufladkować waszą muzykę, jak chcielibyście, żeby ją określano? Do jakich znanych zespołów chcecie się odwoływać?
F: Unikamy, tak jak większość zespołów, szufladkowania. Inspiracji każdy z nas ma wiele, finalny efekt jest fuzją i transfuzja ich wszystkich. Kiedy odtworzysz naszą muzykę w czytnikach mp3, poznasz klasyfikacje naszego gatunku – adult groove, ale równie dobrze mógłby być melodic punk.
B: Jak na młody staż muzyczny obecnego składu macie na swoim koncie pierwsze, niewątpliwe sukcesy – wydaliście EPkę, która zrobiła pewne wrażenie w branży muzycznej, wasz utwór przez kilka tygodni utrzymywał się na pierwszym miejscu Listy Przebojów Radia Łódź. Redaktorzy muzyczni portalu Uwolnij Muzykę! typują Fonovel jako jeden z najlepszych debiutujących zespołów 2011 roku. W jaki sposób te sukcesy przekładają się na wasze samopoczucie? Co tak naprawdę wam dały?
F: Zgodnie z maksymą: „każdy lubi, jak go chwalą”, jest nam z powyższych powodów niezmiernie miło.
B: W mojej opinii Łódź to dzisiaj przede wszystkim miasto poetów i muzyków. Czy znacie się między sobą, czy tworzycie razem jakieś środowisko? Kogo stąd moglibyście wymienić jako źródło także i waszej inspiracji?
F: Na pewno jesteśmy elementem łódzkiej sceny, która stale zaskakuje najróżniejszymi fuzjami muzyków, czego przykładem jesteśmy my czy Tryp, w którym gra Paweł. Trudno powiedzieć o bezpośrednich, personalnych inspiracjach. Po prostu lubimy i cenimy kilka postaci z łódzkiej sceny muzycznej.
B: Czy rodzinne miasto wspiera was instytucjonalnie, jako niewątpliwie cenny „materiał promocyjny”, czy jak dotąd ma was gdzieś?
F: Mamy dopiero zamiar zacząć współpracę z naszym miastem. Na pewno zapukamy w niejedne urzędnicze drzwi.
B: W jaki sposób powstają wasze utwory?
F: W naszym przypadku najpierw powstają teksty, a w drugiej kolejności muzyka. Tekstowo wsparła nas w dwóch piosenkach Iza Bartczak.
B: Na początku marca ukazała się pełnoprawna, debiutancka płyta zespołu. Kiedy nagracie następną?
F: Płyta ukazała się 7 marca 2011 roku. Co do następnej płyty, planujemy jej wydanie jeszcze przed końcem tego roku.
B: Komu w dzisiejszych czasach jest trudniej? Poetom czy muzykom?
F: Komu jest trudniej? To pytanie lepiej zadać jakimś specjalistom od kultury, socjologom lub księżom. Nasza muzyka zaliczana jest do niezależnej, więc odpowiedź nasuwa się sama….
blackp
Prezentowany materiał pierwotnie ukazał się na łamach Kwartalnika Artystyczno-Literackiego „Arterie” NR 1 (10) /2011. Aktualny numer pisma do nabycia w sieci „EMPIK”.
Napisz komentarz
Komentarze