Każdy z nas wypoczywa inaczej, po swojemu regenerując siły. I to właśnie jest wspaniałe. Nic więc zatem dziwnego, że chcemy swoim szczęściem podzielić się ze znajomymi w realu i w sieci. Z dużą uwagą obserwowałam przez pewien czas wakacyjne wpisy moich znajomych. I niektórym szczerze zazdrościłam realizacji marzeń. Przecież jest ona powodem do dumy. Uwielbiam więc obserwować wakacyjne, rowerowe wyczyny jednego z moich znajomych albo odkrywanie sąsiadów czy mega wakacyjny skrót wydarzeń przedstawiony oczami dziecka. Uśmiechnięte twarze, opalone ciała, radość życia, sceneria. Małe badania mediów społecznościowych i pojawiło się przemyśleń sporo. No, ale skoro z cyklu „Pod wiatr” to napiszę słów parę o naszych stereotypach i o dziecięcej radości.
No to moi kochani dziś "piąteczka" dla tych, którzy to tą ową dziecięcą radość posiadają. Ja się przyznam, że w tym roku największą frajdę mi sprawiło łażenie o świcie po wilgotnej i pachnącej rosą trawie. Minę miałam taką, że na zdjęcie się nie nadawała. Wow, spędziłam też wiele niezapomnianych chwil w odkrywanym za sprawą odwiedzin moich znajomych na nowo Tomaszowie. Uwielbiam więc lodowisko latem, kolorowe fontanny, Niebieskie Żródła, przystań nad Pilicą, koncerty a nawet jak lodziarnia zamknięta jest o godzinę wcześniej to nie składam reklamacji, bo lody z czerwonego w czarne kropki owada też mogą smakować jak z najlepszej knajpki nad Adriatykiem.
A stereotypy no cóż... Istnieją, były i będą, a to one właśnie mają zły wpływ na nasze życie bo to przecież my jako obserwatorzy i krytycy otaczającej nas rzeczywistości upraszczamy wszystko i ubieramy w kanony. Kanon piękna, udanych wakacji, koloru skóry, wyznania, przynależności partyjnej.
I tu trochę o tu i teraz w Tomaszowie. Otóż moi znajomi zamieszkujący poza Polską (tzw. emigracja zarobkowa) oraz bałkańscy goście doświadczali wakacyjnie naszego miasta. Moje zdziwienie, zaskoczenie, czy miła duma? Chyba wszystkiego po trochu. Jako mieszkanka nie zauważałam bowiem, że miasto pięknieje. Ale to jak z dziećmi nie widzimy, że dorastają dopóki nie zauważymy, że sami się starzejemy. W telegraficznym skrócie opiszę ich wrażenia, bo chyba warto.
Arena Lodowa, koncerty, Niebieskie Źródła, Groty Nagórzyckie, Skansen Rzeki Pilicy, przystań nad Pilicą, parki i ten leniwy miś z herbu podkreślający nieśpieszne życie mieszkańców. I tylko jedno pojawiło się pytanie Czemu przy fontannach nie płynie w różnych wykonaniach „A może byśmy tak najmilsza, najmilszy wpadli na dzień do Tomaszowa”? Tego nie wiem, ale obiecałam, że dopytam. A może otrzymam odpowiedź w komentarzu?
Deflorowanie Tomaszowa to dla turysty również zderzenie się z mieszkańcami. I tu pojawia się, ku mojemu zdziwieniu zadanie dla nas. Z gościnnością, otwartością, chęcią udzielenia pomocy turyście daleko nam do nauczonych zarabiania na niej przez między innymi południowców. Mamy chyba jakąś chorobą narodową, nie potrafimy się bowiem cieszyć z tego co mamy. A w wyszukiwaniu dziur w całości jesteśmy mega specjalistami.
Pewnie, że trzeba nam zmian, nowych pomysłów i konstruktywnej krytyki, bo to one napędzają do realizacji potrzeb, ale spójrzmy też w nas samych i przyznajmy się do naszych słabości. W Tomaszowie mamy coraz więcej obcokrajowców, w tym emigrantów zarobkowych, którzy mówią w różnych językach. Pamiętam zimą grupkę ludzi z Ukrainy podziwiających ze świeczkami w oczach dekoracje świetlne na Placu Kościuszki, ale i oczy przechodniów z pogardą spoglądających na ich ubiór… Pamiętajmy, że nie wszyscy jesteśmy tacy sami, a stereotypy to ubóstwo treści. Proszę więc cieszmy się z sąsiadką, że spędziła cudne wakacje w Turcji, ale i ze swoich spędzonych w Tomaszowie, a ja, no cóż od niedawna należę do tych szczęśliwych co wakacje mają cały rok, nawet jak to tylko godzina relaksu na moim tomaszowskim balkonie
Napisz komentarz
Komentarze