Od kilku lat w naszym mieście naliczane i pobierane są tzw. opłaty adiacenckie. Obowiązek ich wnoszenia ma związek z budową przez samorząd urządzeń infrastruktury technicznej (w tym dróg) lub scaleniem i podziałem działek gruntu czy innymi działaniami w wyniku, których wzrasta wartość nieruchomości. Opłata, o której mowa określona jest w maksymalnej wysokości 50% przyrostu wartości. Opłatę należy wnieść w terminie 14 dni od dnia, w którym decyzja o jej naliczeniu stała się ostateczna. Z tym jednak zastrzeżeniem, że można ją rozłożyć na 10 rocznych, oprocentowanych rat.
O ile w przypadku budowy urządzeń (wodociąg, kanalizacja, sieć energetyczna itd.) możemy mówić o tworzeniu pewnych udogodnień dla mieszkańców czy właścicieli nieruchomości niezabudowanych, to już scalenie i powtórny podział działek o powierzchni kilku, kilkunastu lub kilkudziesięciu tysięcy metrów kwadratowych ma najczęściej cel czysto komercyjny. Jaka jest w naszym mieście (ale i w bliskim jego sąsiedztwie) cena metra kwadratowego działki budowlanej można szybko przekonać się telefonując do pierwszego z brzegu pośrednika w obrocie nieruchomościami. Wiedzą to również tomaszowscy urzędnicy, którzy działki, których właścicielem jest miasto przygotowują i wystawiają do sprzedaży.
Dlatego też rezygnacja z pobierania opłat adiacenckich w podobnych przypadkach wydaje się, delikatnie mówiąc, kiepskim interesem dla miasta. Jeszcze bardziej bulwersująca może się wydawać jeśli weźmiemy pod uwagę, że rezygnacja to de facto zamiana czystej gotówki na grunty, które przeznaczone są, w myśl przyjmowanych przez Radę Miejską uchwał, na drogi wewnętrzne.
Jakie jest ekonomiczne uzasadnienie wprowadzenia tych dróg o łącznej powierzchni przekraczającej 10 tysięcy metrów kwadratowych, do sieci dróg miejskich? Tego pytania niestety żaden z radnych nie zadał. Nikt też nie zwrócił uwagi na fakt, że przejmując te grunty miasto przejmuje na siebie obowiązek ich utrzymywania. Tym samym zamiast zarobić na podziale, wszyscy jako podatnicy dopłacimy do tego interesu.
Co ciekawe radni twierdzą, że na komisjach zapewniano ich, że zamiana opłaty adiacenckiej w gotówce na drogę, którą Urząd zbuduje zapewne na kredyt to prawdziwa okazja, ponieważ po uchwaleniu planu zagospodarowania przestrzennego cena tej wewnętrznej drogi wzrośnie. Przyznam, że jako osobie, która z zawodu jest zarządcą nieruchomości i pośrednikiem w obrocie nieruchomościami nie jest znany przepis prawny, który nakazywałby gminie przejmować drogi o charakterze wewnętrznym. Takim przepisem nie jest też plan zagospodarowania przestrzennego, który nawiasem mówiąc nie wiadomo kiedy zostanie uchwalony a być może także bardzo szybko zaskarżony i uchylony.
Drogi wewnętrzne należą do właściciela terenu i to on jest zobowiązany do odpowiedniego nimi zarządzania i utrzymywania ich w należytym stanie. Krótko mówiąc, jeśli właściciele domków będą chcieli mieć odśnieżony dojazd do nich, będą musieli odśnieżyć go na własny koszt.
Ustawa o drogach publicznych
Art. 8. 1. Drogi nie zaliczone do żadnej kategorii dróg publicznych, w szczególności drogi w osiedlach mieszkaniowych, dojazdowe do gruntów rolnych i leśnych, dojazdowe do obiektów użytkowanych przez podmioty prowadzące działalność gospodarczą, place przed dworcami kolejowymi, autobusowymi i portami są drogami wewnętrznymi.
2. Budowa, utrzymanie, zarządzanie i oznakowanie dróg wewnętrznych należy do zarządcy terenu.
3. Finansowanie zadań, o których mowa w ust. 2, należy do zarządcy terenu.
4. Budowa, utrzymanie i oznakowanie skrzyżowań dróg wewnętrznych z drogami publicznymi oraz urządzeń bezpieczeństwa i organizacji ruchu związanych z funkcjonowaniem skrzyżowań należy do zarządu drogi publicznej.
Napisz komentarz
Komentarze