9:50
Początek kolejki jest zaraz na schodach przed budynkiem urzędu. Z przodu zażarta dyskusja na temat staży, przeważa opinia kpiny z człowieka i narzeka się na warunki, jakie panują w urzędzie. Rozrzut wiekowy w równowadze, żadna grupa nie przeważa. Ludzie często się witają i pozdrawiają, spotykają starych znajomych. Pewnie nie widzieli się od ostatniej wizyty w urzędzie pracy.
- Co, już nie pracujesz? – zagaja młoda dziewczyna do dawno niewidzianego kolegi.
- Nie przedłużyli umowy. Wiesz, byłem na zwolnieniu lekarskim przez połowę grudnia.
- Aha, no tak…
10:00
Jeden krok do przodu. Ludzie z papierami w rękach wychodzą uśmiechnięci, jakby trzymali papier wartościowszy od narodowej waluty. Wychodzi starsza, skulona babunia.
- No i co? – pyta ktoś z kolejki.
- Nic – wzrusza ramionami i uśmiecha się smutno.
10:15
Stoję w okolicach drzwi, nawet nie zauważam, że kolejka posunęła się naprzód, dopóki nie stwierdzam, że widzę wnętrze urzędu i telebim wysoko pod sufitem. Wita nas oferta pracy i duży napis „Powiatowy Urząd Pracy w Tomaszowie Mazowieckim”. Przemykają oferty pracy, szukają: Elektryka, fakturzysty, handlowca, hydraulika, inżyniera budowy dróg, kelnera, kierowcy… ofertom nie ma końca. Wygląda, jakby pracy było od groma.
10:22
Ofertom wciąż nie ma końca.
10:25
Z braku konkretnej rozrywki panie przede mną komentują kolejne oferty pracy.
- Ja słyszałam od znajomej, że tam się na 3 zmiany…
- Praca tylko dla facetów. Patrz, kierowca, spawacz. A przeszkolcie mnie to będę spawać.
- Same panie w kolejce – spostrzega jedna i rzeczywiście, teraz i ja to dostrzegam. Przede mną tylko 2 mężczyzn mi miga, za mną dwóch młodych chłopaków, poza tym – same kobiety.
- Dziwne, że ta kolejka się nie zmniejsza – komentuje inna – 4 osoby wchodzą, 4 wychodzą, a my tu cały czas stoimy.
Zaczynam tłumaczyć, że kolejka nie jest w linii prostej, jest bardziej zbita i więcej osób stoi obok siebie niż tak, jak powinni – gęsiego. Koniec kolejki zwyczajnie nie odczuje postępu.
Oferta na telebimie wreszcie się zapętla.
10:40
- Gówno dają! – odwracam się. Jakaś młoda dama w fioletowej sukni i czarnych pończochach rzuca głośno opinie i wsiada do samochodu. Odjeżdża. Spoglądam do tyłu. Kolejka uzupełnia straty, wciąż początek jest na schodach, zasilają ją nowi chętni.
10:45
Dostrzegam telebim w głębi budynku, jedynie drobny fragment. Wyświetla numery stanowisk pokoju nr 5: trzy zajęte, jedno wolne, jedno przekreślone – pewnie urzędnik wyszedł coś załatwić w innym pokoju.
10:54
Przekroczyłem próg Urzędu! I’m inside! Dostrzegam siostrę w odległym końcu kolejki. Ona dostrzega mnie. Wymieniamy się uśmiechami.
11:03
- Mam dość! Nie będę tutaj stała – ze zrezygnowaniem jedna z pań przede mną odpuszcza i odchodzi. Telebim ze statusem stanowisk pokazuje wciąż to samo – jedno wolne stanowisko. Ciekawe.
11:14
Dostrzegam zjawisko, które nazwałem ZPK - „Złudzenie Postępującej Kolejki”. Człowiek ma wrażenie, że jest coraz bliżej celu, ale zaczyna dostrzegać, jak wiele osób stoi poza kolejką lub obok siebie, miast gęsiego. Ludzie ściskają się w tej kolejce, zajmuje się wolne miejsce przed sobą, ale kolejka tak naprawdę stoi.
11:21
Na oko wyliczyłem, że stoi przede mną circa 70 osób. Najgorszy scenariusz zakłada, że spędzę w niej jeszcze 3-4 godziny. Bardzo zawyżony ten szacunek. Mam nadzieję…
Spacerować mogę cały dzień, ale stanie w miejscu mnie wykańcza. Stopy zaczynają boleć, kręgosłup daje znać o swoim istnieniu.
11:25
ZPK trwa. W kolejce nie stoją wszyscy. Zmęczone starsze panie zajmują miejsce w kolejce i siadają na ławeczkach. Okazuje się, że wszyscy siedzący należą do mojej kolejki. Sam przed sobą mam dwa zamówione miejsca, ponieważ panie nie mogą ustać. Gdyby wszyscy stali w kolejce i gdyby ją naprostować w zasadzie człowiek znów znalazłby się na zewnątrz. Interesujące jest to, że mimo, iż cały czas drepczę w miejscu, w pewnym momencie dostrzegam, że posunąłem się nawet dwa kroki naprzód.
11:43
WYGLĄDA na to, że jestem w połowie. Ludzie w kolejce rozmawiają cicho między sobą. Ci na ławkach mają więcej siły, rozmawiają głośniej, ale wyłapuje tylko strzępy zdań. Siostra mnie zaczepia, była już w pokoju numer 5. Same spożywki, więc nie wzięła żadnego skierowania. Poszła do domu.
11:55
Ludzie wciąż spotykają dawno nie widzianych znajomych.
- Hej, przyjdź na kawę, ty nie byłaś u mnie jak się przeprowadziłam? To wpadnij!
Ktoś inny dostał papierek:
- No, zobaczymy co teraz będzie.
- Na staż?
- Nie, normalnie, na borkach.
- Aha.
- Daj spokój z tym staniem. Mieli na przedszkolanki, ale się skończyły. No, powodzenia.
Rozglądam się. Z plakatu po prawej jakiś uśmiechnięty szeroko jegomość pokazuje mi uniesiony kciuk. Zaraz obok inny plakat, paru młodych, modnie ubranych ludzi wydaje się być bardzo zadowolonych z bycia na tym plakacie. Wyżej jakaś bizneswoman pokazuje zestaw białych, równych zębów. Wszystko z logiem „kapitał Ludzki”. Spoglądam gdzie indziej. Znów pan garnitur uśmiecha się i skacze z radości na kolejnym plakacie. Współczesna propaganda.
12:03
Dostrzegam tablicę metr na półtora, wisi na niej jedenaście kartek wielkości pocztówki. Powieszone po środku, rozstrzelone, nie potrafią ukryć ogromu pozostałej, pustej przestrzeni. Nawet 3 kolorowe pinezki nudzą się wbite w zielone tło.
12:13
Stopy wariują, modlę się o jakieś podparcie. Przestaję z jednej nogi na drugą. Niewiele to pomaga. Kręgosłup protestuje przeciw takiemu wyzyskowi.
12:21
Nagłe poruszenie! Mogłem dać całe dwa kroki na przód. Coś się dzieje. Podpieram się z ulgą o terminal. Za chwilę przychodzą panie i informują o dostępnych stażach i skierowaniach, co by ci, którym nie pasują, mogli sobie pójść. Dodatkowo informują, że staży nie otrzymają osoby, które miały go wcześniej ze środków unijnych, bo skierowania są dla osób z lokalnego projektu SUKURS. Dla młodych jest kilka, więcej jest dla osób z wiekiem 50+. Pytam się o skierowanie do konkretnej firmy, czy mogę je otrzymać. Nie ma takiego, proponują przyjść koło czwartku.
12:30
Wracam do domu, muszę przyjść w czwartek. Okazuje się, że wystałem dwie i pół godziny na darmo. Niczego nie załatwiłem. Zapisując tę notatkę idę ulicą przed urzędem. Jakieś panie przerażone pytają się mnie, czy spisuje samochody, w tym ich. Rozwiewam wątpliwości. Wracam do domu, ruch staje się ulgą dla nóg.
Napisz komentarz
Komentarze