Sprawa przywłaszczenia składek wyszła na jaw przy okazji prowadzenia przez łódzką prokuraturę sprawy tzw. „seks afery w Samoobronie”, którą na łamach Gazety Wyborczej w grudniu 2006 roku ujawniła była dyrektorka biura posła Łyżwińskiego i równocześnie radna sejmiku województwa łódzkiego Aneta Krawczyk. Chodziło o molestowanie seksualne działaczek partyjnej „młodzieżówki” i oferowanie zatrudnienia w zamian za czynności seksualne. W sprawie przesłuchano kilkuset świadków. Pojawiło się wiele wątków pobocznych. Jednym z nich było właśnie przywłaszczenie składkowych pieniędzy.
Na zniknięcie zbieranych od kandydatów pieniędzy poza Anetą Krawczyk wskazywał także Andrzej Lepper, który na zwołanej specjalnie w tym celu konferencji prasowej pokazywał listy podpisane przez osoby wpłacające. Lepper przywłaszczenie zarzucał oskarżającej również jego Anecie Krawczyk. Jak się jednak okazało na listach widnieją także pokwitania odbioru gotówki, które podpisywał Waldemar B., twierdzący z kolei, że pieniądze przekazał Łyżwińskiemu.
Krawczyk prokuratura zarzuca pomocnictwo w dokonaniu przestępstwa przywłaszczenia, W ten sposób osoba, która proceder ujawniła sama trafiła na ławę oskarżonych. Sama zainteresowana zeznaje, że nie ma nic do ukrycia i przyznaje, że zajmowała się przyjmowaniem pieniędzy na kampanie wyborczą. Robiła to jednak na wyraźne polecenie swojego szefa, Stanisława Łyżwińskiego. Wpłacane kwoty, których wysokość uzależniona była od miejsca na liście wyborczej, były kwitowane na liście, a następnie odbierali je oskarżeni posłowie.
Szacuje się, że w ten sposób zniknęło kilkadziesiąt tysięcy złotych. Pokrzywdzonych w sprawie jest kilkuset.
Rozprawę głównego podejrzanego wyznaczono na 1 kwietnia. W tym samym czasie powinien zapaść wyrok w sprawie Anety Krawczyk i Waldemara B.
Napisz komentarz
Komentarze