Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
środa, 22 stycznia 2025 21:05
Reklama
Reklama

Tradycyjnie czy nowocześnie

Zawieranie związku małżeńskiego to nie tylko sam akt przysięgi. Bardzo ważnym elementem są wszelkiego rodzaju obrzędy czy przesądy kultywowane na przestrzeni wieków aż do dziś. Ich forma zależy od regionu a także kręgu kulturowego pary młodej. Zrodziły się z tradycji ludowej, często przeniesione na grunt miejski

Dziś kobiety i mężczyźni sami decydują o tym z kim się spotykają i z kim stają na ślubnym kobiercu. Kiedyś były…swatki. Zajmowały się one tzw. zwiadami, które miały na celu poznanie potencjalnej narzeczonej, szczególnie jej zamożności, cech charakteru, czy pracowitości.

 

Działały one na zlecenie rodziców potencjalnego pana młodego. Jeśli uznały, że panna spełnia wszystkie kryteria składały oficjalną wizytę jej rodzicom . Zazwyczaj w trakcie tego spotkania omawiano szczegóły dalszych działań. Przedstawiano osobę proponowanego zięcia i jeśli rodzice dziewczyny wykazali zainteresowanie, proponowano zawarcie małżeństwa.

 

Kolejna wizytę składał już osobiście narzeczony razem ze swatem. W jej trakcie ustalano, co dziewczyna wniesie w posagu do małżeństwa. Ważnym aspektem była oczywiście wódka, gdyż wypicie jej przez gospodarzy oznaczało pomyślne zakończenie ślubnych planów. Jeśli panna również wypiła alkohol kawaler mógł być pewien, że jej się podoba. O ożenku decydowali rodzice, natomiast dzieci nie miały prawa się sprzeciwić ich woli.

 

Później, w trakcie cotygodniowych spotkań kawaler poznawał narzeczoną, sprawdzał jakie ma umiejętności, jaką jest gospodynią domową.

 

Współcześnie rolę swatek przejęły wszelkiego rodzaju biura matrymonialne i portale internetowe, zawodowo trudniące się kojarzeniem małżeństw. Teraz to my a nie nasi rodzice wybieramy partnera na randki czy wspólne życie. Przedślubne spotkania nie obligują nas też do robienia jakichkolwiek „przymiarek” małżeńskich.

 

Zwyczajem, który przetrwał jednak do dziś są zaręczyny, zwane dawniej zrękowinami. Ich forma uległa  przeobrażeniom, ale zdarzają się regiony, w których maja bardzo zbliżony do pierwotnego schemat.

 

W uroczystości zaręczyn brali udział rodzice i najbliższa rodzina. Często ubarwiano je muzyką. Dziś coraz częściej narzeczeni zaręczają się bez obecności rodziny.

 

- Nasze zaręczyny odbyły się w restauracji - mówią Kasia i Kuba. - Nie chcieliśmy stresować i siebie i swoich rodziców. Poza tym takie spotkania i proszenie mamy narzeczonej o rękę jej córki to przeżytek. Skoro pozwalała mi przychodzić do niej prze pięć lat to już wyraziła zgodę – śmieje się Kuba.

 

Dzisiejsi panowie prześcigają się w oryginalnych pomysłach na poproszenie swojej wybranki o rękę.

 

Wcześniej, również dużo szybciej ustalano datę ślubu. Już tydzień po zaręczynach młodzi szli do księdza dać na zapowiedzi. Dziś nie spieszymy się tak bardzo z wyznaczaniem tego terminu. Fakt przyjęcia pierścionka zaręczynowego nie skłania do większego pośpiechu.

 

- Zaręczyliśmy się 2 lata temu – opowiadają Ania i BartekPrzeraża nas ta cała otoczka. Chcemy kameralnego ślubu, ale rodzice maja inne wizje, więc na razie odpuściliśmy i jest jak jest.

 

Wesela z dużą liczba gości to również nieodzowna część tradycji. W niektórych regionach, jeśli wesele odbywało się na wsi, zapraszano nie tylko najbliższa rodzinę i sąsiadów, ale bywało  że całą wieś. Panna młoda zapraszała gości ze swoja druhną a pan młody z drużbą. Zwyczaj ten utrzymuje się w niektórych regionach do dziś. Choć najczęstsza forma jest wspólne zapraszanie przez przyszłych małżonków.

 

Obecnie  śluby odbywają się najczęściej w soboty, ale jeszcze w XIX wieku zawierano je w dni powszednie. Organizowano były przed Bożym Narodzeniem lub w okresie świąt Wielkanocnych. Wesela trwały 2-3 dni.

 

Zwyczajem ślubnym, który przetrwał do dziś  są tzw. Bramy. Pan młody, aby zobaczyć swoją przyszłą żonę musiał „zapłacić” za przepuszczenie przez ustawioną bramkę. Środkiem płatniczym był oczywiście wódką. Obecnie często ta tradycja jest również praktykowana.

 

- Zanim zobaczyłem Basię w sukni ślubnej musiałem „przekupić” odpowiednia ilością alkoholu „bramkarzy”, którzy zagrodzili mi przejście - uśmiecha się Tomek. - Nie było tego mało.  

 

Kolejne zwyczaje przetrwały w nieco zmienionej formie.  Dziś błogosławieństwa udzielają parze młodej jej rodzice a w niektórych regionach również chrzestni. Dopiero po tej ceremonii narzeczeni i zaproszeni goście udają się do Kościoła.

 

Po sakramentalnym „tak” wypowiedzianym przez Państwa Młodych, uroczyście wychodzą oni przed kościół, gdzie odbywa się kolejny ceremoniał, czyli składanie życzeń przez gości.

 

- Szczerze mówiąc, dla mnie ta część była najbardziej męcząca - wspomina Majka.- Nie pamiętam treści życzeń, bo było ich tyle, że musiałabym notować aby móc je powtórzyć.

 

Młodzi witani są przez rodziców chlebem i solą. Ten zwyczaj nie zmienił się na przestrzeni wieków. Para dostaje dwa kieliszki. W jednym jest woda, w  drugim alkohol. Według tradycji ten kto trafi na alkohol ma zapewniona władze w małżeństwie. Rozbicie kieliszków rzuconych za siebie wróży szczęście na wspólnej drodze życia.

 

Przyjęcie weselne rozpoczyna pierwszy taniec Młodej Pary, nie jest niczym nowym, zmienił się tylko repertuar. Jeszcze nie tak dawno utrzymywał się zwyczaj przychodzenie okolicznych kawalerów na tzw. Wieczorówkę. Najczęściej po kilku tańcach opuszczali wesele.

 

Kolejnym zwyczajem utrzymanym do dziś są oczepiny. Różni je formuła zabawy. Kiedyś pannie młodej zdejmowano wieniec z głowy i zakładano czepiec matki, obcinano jej włosy. Obecnie panny łapią rzucony welon a kawalerowie krawat lub muszkę. Przesąd mówi, że panna, która złapie welon wkrótce wyjdzie za mąż. Koniecznym jest wykonanie wspólnego tańca przez ,,nową parę młodą”.

 

W niektórych regionach Polski jest również zwyczaj zbierania na wózek. Goście by zatańczyć z Młodym lub Młodą musza za to zapłacić.

 

Miłym i na stałe już wpisanym niemal w każde przyjęcie weselne dodatkiem są podziękowania dla Rodziców Młodej Pary. Odbywają się zazwyczaj około północy i zwieńczone są najczęściej kwiatami i wspólnym tańcem.

 

Wymienione przykłady są jednymi z wielu i obrazują jak wiele zabaw i zwyczajów ma swoje korzenie w staropolskich obrzędach weselnych.

 

Roberta Leśkiewicz

Zachęcamy do odwiedzania naszej naszej strony http://slubywesela.nasztomaszow.pl

 


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Sally 30.11.2010 12:40
Jakies 7 lat temu bylam na takim wiejskim weselu(tylko nie takim jak ze zdjecia,a przy okazji polecam obejrzec ten film"Wesele")bawilam sie bardzo dobrze.Byly oczepiny z masa smiechu,tance(taniec"nowe j pary mlodej"w ktorym uczestniczyl moj chlopak:) i dobre jedzenie.Zabawa przednia bez awantury:). Jednak nie zdecydowalabym sie na taki swoj slub.Jestem za skromnym przyjeciem dla najblizszych.Nosze juz pierscionek z diamentem ale zareczonym mozna byc cale zycie,prawda?Pozatym kosciol jako organizjacja finansowa z Rydzykiem na czele i cala pedofilska poswiata a nie organizacja duchowa ktora popiera dzialania Chrystusa ,nie przekonuje mnie i mojego lubego do zawarcia malzenskiego w tomaszowkim czy innym kosciele. Dziecko nasze ochrzczone tez nie bedzie(moze nie na temat ale musialam dodac ..) Pozdrawiam i nie wyobrazam sobie ze swatki i rodzice decydowali o wyborze czlowieka z ktorym mam spedzic reszte zycia.

!! 30.11.2010 07:43
oj herman Ty chyba dawno nie byles na udanym weselu bo bys nie zwracal uwagi na takie rzeczy, ale jak sie robi duze wesele to nie ma mozliwosci zeby kazdemu z gosci przypasowac, uwazam ze wiekszym nietaktem jest np pojscie na wesele i zalanie sie w trupa albo awanturowanie itp. kazdy robi jak uwaza a najwazniejsze zeby mlodzi byli zadowoleni bo to ich jedyny taki dzien.

Herman 27.11.2010 21:20
Dzisiaj na weselach często młodzi odstawiają kaszankę, gdy podczas pierwszego tańca pokazują, że nie potrafią lub tańczą jak na dyskotece. Według mnie w grę wchodzi tylko i wyłącznie walc wiedeński po dużym kole w sztywnej ramie. Kolejna rzecz to krawatki zamiast wiązanej muchy, jakoś buty potrafią sobie wiązać a muchy nie.. do tego zdejmowanie marynarki przez młodego.. albo upijanie się na własnym weselu... ale niestety dzisiaj zdarza się to coraz częściej.

Opinie
Igor MatuszewskiIgor Matuszewski Chce skutecznie kontrolować, czy jedynie więcej zarabiać? Radny Piotr Kucharski może to robić i nie trzeba do tego pełnić żadnej funkcji. Można być zwyczajnym radnym, ale może to też robić każdy obywatel. Takie prawo daje ustawa o dostępie do informacji publicznej. Więc pisanie o jakiejś próbie blokowania czegoś jest dość śmieszne i przypomina próbę udowodnienia, że ziemia jednak jest płaska. Jak widać za 350 złotych miesięcznie można wywołać burzę w szklance wody. Jednymi z najbardziej istotnych uprawnień, jakie posiadają radni samorządowi są możliwości sprawowania kontroli nad działalnością miasta lub powiatu. Można je realizować za pomocą organu ustawowego, jakim jest komisja rewizyjna w danym samorządzie, ale także indywidualnie. Co ciekawe zmiany w ustawodawstwie wprowadzone przez PiS dają większe uprawnienia kontrolne radnym indywidualnie, niże wtedy, kiedy działają oni w formie komisji. Każdy radny ma prawo wstępu niemalże wszędzie oraz żądania wszelkich dokumentów związanych z realizacją zadań nałożonych ustawami. Co ważne (bo część urzędników próbuje to robić) jedyne ograniczenia muszą wynikać bezpośrednio z ustawy. W tomaszowskiej Radzie Miejskiej funkcję przewodniczącego Komisji Rewizyjnej pełni Piotr Kucharski. Okazuje się jednak, że inni członkowie tego gremium mają go dosyć i zamierzają odwołać. Czy chodzi o to, że jak sam twierdzi, jest niewygodny dla Prezydenta? Czy tylko o 350 złotych diety więcej. Radny już w poprzedniej kadencji dał się poznać, jako główny samorządowy śledczy. Badał nawet kaloryczność węgla w spółce ZGC. Usilnie poszukiwał nieprawidłowości w TTBS, a następnie próbował załatwiać mieszkania dla własnych kłopotliwych lokatorów. Analiza aktywności radnego z ubiegłej kadencji pokazuje dużą liczbę interpelacji i małą liczbę konkretnych i merytorycznych wniosków.
Reklama
Reklama
Walentynkowe Ale Kino Walentynkowe Ale Kino Tuż przed walentynkami Miejskie Centrum Kultury w Tomaszowie Mazowieckim zaprasza do sali kinowej Kitka w MCK Tkacz na czarną komedię "Tylko kochankowie przeżyją". Będzie romantycznie, ale i trochę strasznie, bo tytułowi kochankowie, to... para wampirów. Projekcja odbędzie się 12 lutego o godz. 18. Bohaterowie „Tylko kochankowie przeżyją” to wampiry zmęczone setkami lat życia i zdegustowane tym, jak rozwinął się świat. Nie są jednak typowymi przedstawicielami swojego wymierającego gatunku: wprawdzie żywią się krwią i preferują mrok nocy, ale najważniejsza jest dla nich sztuka, literatura, muzyka – i trwająca od wieków miłość. To wyrafinowani smakosze życia, wytworni dandysi zatopieni w XXI wieku, wciąż pamiętający jednak intensywność romantyzmu.Adam (Hiddleston) jest unikającym rozgłosu i słonecznego światła undergroundowym muzykiem, skrzyżowaniem Syda Barreta i Davida Bowiego z Hamletem. Mieszka w odludnej części Detroit, kolekcjonuje gitary, słucha winyli i tworzy elektroniczną muzykę końca świata. Melancholijną samotność rozjaśnia długo oczekiwany przyjazd jego ukochanej, Ewy (Swinton). Razem jeżdżą nocami po wyludnionym Detroit w hipnotycznym rytmie muzyki, celebrując każdą spędzaną razem chwilę. Jednak spokojne życie zakochanej pary zostanie wystawione na próbę, kiedy niezapowiedzianie dołączy do nich nieobliczalna i wygłodniała siostra Ewy – Ava (Wasikowska).Film Jima Jarmuscha to pytanie o nieśmiertelność, o siłę uczucia i moc obietnic w obliczu nieskończenie płynącego czasu. Piękne, wysmakowane zdjęcia nocnych miast w połączeniu z atmosferą melancholii, mroczną muzyką Black Rebel Motorcycle Club, ale i charakterystycznym dla Jarmuscha wyrafinowanym, subtelnym humorem, dają w efekcie stylową, dekadencką perełkę. (Opis filmu za Gutek Film.)Bilety w cenie 10 zł jak zawsze można kupić w sekretariacie Miejskiego Centrum Kultury przy pl. Kościuszki 18 lub online przez serwis Biletyna.pl (https://biletyna.pl/film/Sala-Kinowa-KiTKA-Cykl-ALE-KINO-Tylko-kochankowie-przezyja/Tomaszow-Mazowiecki). Zapraszamy. Data rozpoczęcia wydarzenia: 12.02.2025
Reklama
Reklama
Skarpetki zdrowotne z przędzy bawełnianej ze srebrem Skarpetki zdrowotne z przędzy bawełnianej ze srebrem Skarpetki nieuciskające DEOMED Cotton Silver to komfortowe skarpetki zdrowotne wykonane z naturalnej przędzy bawełnianej z dodatkiem jonów srebra. Skarpety ze srebrem Deomed Cotton Silver mogą dzięki temu służyć jako naturalne wsparcie w profilaktyce i leczeniu różnych schorzeń stóp i nóg!DEOMED Cotton Silver to skarpety bezuciskowe, które posiadają duży udział naturalnych włókien bawełnianych najwyższej jakości. Są dzięki temu bardzo miękkie, przyjemne w dotyku i przewiewne.Skarpetki nieuciskające posiadają także dodatek specjalnych włókien PROLEN®Siltex z jonami srebra. Dzięki temu skarpetki Cotton Silver posiadają właściwości antybakteryjne oraz antygrzybicze. Skarpetki ze srebrem redukują nieprzyjemne zapachy – można korzystać z nich komfortowo przez cały dzień.Ze względu na specjalną konstrukcję oraz dodatek elastycznych włókien są to również skarpetki bezuciskowe i bezszwowe. Dobrze przylegają do nóg, ale nie powodują nadmiernego nacisku oraz otarć. Dzięki temu te skarpety nieuciskające rekomendowane są dla osób chorych na cukrzycę, jako profilaktyka stopy cukrzycowej. Nie zaburzają przepływu krwi, dlatego też zapewniają pełen komfort przy problemach z krążeniem w nogach oraz przy opuchnięciu stóp i nóg.Skarpetki DEOMED Cotton Silver są dostępne w wielu kolorach oraz rozmiarach do wyboru.Dzięki swoim właściwościom bawełniane skarpetki DEOMED Cotton Silver z dodatkiem jonów srebra to doskonały wybór dla wielu osób, dla których liczy się zdrowie i maksymalny komfort na co dzień.Z pełną ofertą możecie zapoznać się odwiedzając nasz punkt zaopatrzenia medycznegoTomaszów Mazowiecki ul. Słowackiego 4Oferujemy atrakcyjne rabaty dla stałych klientów Honorujemy Tomaszowską Kartę Seniora 
bezchmurnie

Temperatura: 0°C Miasto: Tomaszów Mazowiecki

Ciśnienie: 1015 hPa
Wiatr: 10 km/h

Reklama
Kto zostanie nowym dyrektorem lub dyrektorką w TCZ? Borowski definitywnie odchodzi Kto zostanie nowym dyrektorem lub dyrektorką w TCZ? Borowski definitywnie odchodzi Kolejna osoba odchodzi ze szpitala. Już czwarta. Tym razem jest to Konrad Borowski, dyrektor ds. pielęgniarstwa w Tomaszowskim Centrum Zdrowia. Złożył już wypowiedzenie i obecnie przebywa na urlopie. Jak sam twierdzi na chwilę obecną nie widzi możliwości współpracy zarówno z Prezesem szpitala, jak i Starostą Mariuszem Węgrzynowskim. Pojawia się więc wakat na kolejne stanowisko. Kto je zajmie. Od dłuższego czasu mówi się o tym, że Starosta na tę funkcję chce powołać bliską mu politycznie Ewę Kaczmarek zastępca Pielęgniarki Koordynującej Oddz. Chorób Wewnętrznych. Na liście nazwisk pojawia się też córka radnego Szczepana Goski, która zdaniem pracowników TCZ ma zostać umieszczona w roli odchodzącego Borowskiego lub osoby koordynującej tomaszowskie ratownictwo medyczne. Zapewne wkrótce dowiemy się czy pogłoski ze szpitalnych korytarzy się potwierdzą. W ten sposób pełnię odpowiedzialności nad szpitalem przejmuje "ośrodek decyzyjny" w postaci Mariusza Węgrzynowskiego oraz Adrian Witczak, którego w spółce reprezentuje prokurent Glimasiński. Otwarte zostaje pytanie: kto następny: dyrektor - główna księgowa Alina Jodłowska? Z całą pewnością zostaną dyrektorzy, którzy sami nie wiedzą co w spółce robią.Węgrzynowski pozbył się Prezesa, bo szukał ośrodka decyzyjnego Węgrzynowski pozbył się Prezesa, bo szukał ośrodka decyzyjnego Wczorajsza sesja Rady Powiatu Tomaszowskiego zawierała co prawda tylko jeden punkt merytoryczny, ale dyskusja (jeśli można ją tak nazwać) trwa ponad 3 godziny. Jak opisać, to co się działo, by oddzielić własne opinie od prezentacji zdarzeń? Jest to w moim przypadku niezwykle trudne ponieważ sam byłem aktywnym ich uczestnikiem. Dlatego czytelnicy będą mieli możliwość przeczytania dwóch tekstów. Jeden z subiektywną oceną, w formie felietonu, mojego autorstwa. Drugi współpracującej z portalem dziennikarki. Gotowi?
Córki partyjnych kolegów zawsze znajdą pracę w Starostwie Córki partyjnych kolegów zawsze znajdą pracę w Starostwie Od kilku lat głośno krytykowana jest polityka kadrowa Starosty Mariusza Węgrzynowskiego. Mówi się nawet, że przerost zatrudnienia sięga ok 100 osób przy równoczesnym niedoborze profesjonalnej kadry urzędniczej wyspecjalizowanej w zakresie budownictwa, geodezji, gospodarowania nieruchomościami itd. Piotr Kagankiewicz szacuje, że nadmierne wydatki sięgają nawet czterech milionów złotych. Kolejne umowy miały być podpisywane z początkiem tego roku, a więc kolejne setki tysięcy złotych. Zatrudnienie znajdują członkowie rodzin polityków PiS. Dla przykładu do Wydziału Promocji trafiła córka wójta gminy Będków, Dariusza Misztala, podobnie jak Mariusz Węgrzynowski działacza PiS oraz bliskiej osoby Antoniego Macierewicza. Wójt w ubiegłej kadencji zatrudniał z kolei radnych przyjaznych Staroście. Informacja o tym, co robi konkretnie dany pracownik, okazała się być najbardziej strzeżoną przez wójta tajemnicą. Promocja pęka w szwach. Pracuje w niej kilka osób więcej niż 10 lat temu. Czy jakieś efekty działania można uznać za spektakularne? Chyba tak. Należą do nich niespotykane nigdzie indziej zakupy dewocjonaliówUmorzenie w sprawie Misiewicza bez poważnych zastrzeżeń. W tle prezydent Tomaszowa i jego małżonka Umorzenie w sprawie Misiewicza bez poważnych zastrzeżeń. W tle prezydent Tomaszowa i jego małżonka Prokuratura Okręgowa w Piotrkowie w 2016 roku wszczęła śledztwo w sprawie Bartłomieja Misiewicza, byłego rzecznika Ministerstwa Obrony Narodowej i szefa gabinetu politycznego szefa MON Antoniego Macierewicza. Sprawa dotyczyła tego, że 30 sierpnia tamtego roku w bełchatowskim starostwie podopieczny Antoniego Macierewicza miał obiecywać dobrze płatną pracę powiatowym radnym Platformy Obywatelskiej, w zamian za ich poparcie w głosowaniu nad powołaniem wicestarosty bełchatowskiego.
Reklama
Reklama
Reklama
Napisz do nas
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama