Twoje piosenki regularnie pojawiają się w rozgłośniach radiowych, na topie utrzymujesz się już od wielu lat... Czy masz jakąś receptę na artystyczną długowieczność?
Wiesz, z tym topem to akurat różnie bywa, bo przez ładnych parę lat nie miałem takiego utworu, powiedzmy, „masowego”, natomiast miło, że część ludzi uważa, że cały czas gdzieś tam się utrzymuję. Próbuję robić nowe utwory, niektóre się podobają, inne mniej... Trzeba być aktywnym, coś sobie pisać, nagrywać i liczyć na szczęście, na to, że trafi się w gusta publiczności. Ważne jest także pisanie po swojemu - nie można próbować na siłę trafić w gusta publiczności tylko robić swoje, wierząc, że uda się trafić.
Przed chwilą zagrałeś koncert, jak oceniasz reakcje publiczności i organizację festiwalu?
Bardzo dobrze. Przede wszystkim nagłośnienie, od tego zawsze wychodzimy. Grałem na wielu dużo gorzej nagłośnionych festiwalach, a odpowiednie nagłośnienie to przecież pierwsza sprawa, która gwarantuje poziom koncertu. Jeśli się w miarę dobrze czujemy, a staramy się być w dobrej formie (śmiech), to wtedy publiczność czuje naszą energię i ją oddaje. Właśnie tak, jak było tutaj, przynajmniej taką mam nadzieję, że bawili się dobrze, reagowali na to, co działo się na scenie. Tak powinno być, dlatego moim zdaniem tomaszowska publiczność jest wspaniała. Bardzo dziękuję za gorące przyjęcie i mam nadzieję, że kiedyś "może byśmy tak najmilsza wybrali się (…) do Tomaszowa", oczywiście za jakiś czas, gdy publiczność od odpocznie.
Pierwszego dnia festiwalu scena należała do lokalnych zespołów. Czy twoim zdaniem występ na takim festiwalu może wypromować jakąś młodą kapelę z Tomaszowa?
Każdy występ zespołu jest potrzebny, trzeba korzystać ze wszystkich możliwych kanałów promocji dostępnych dla danego wykonawcy. Sam byłem nieznanym wykonawcą przez dobrych kilka lat, grałem na małej scenie w Jarocinie w 1991r., na różnych festiwalach niezależnych, świętach miast itd. Występowałem także w bardzo małych klubach tzw. alternatywnych, min. w Łodzi, w Domu Środowisk Twórczych w Kielcach, po prostu wszędzie, gdzie była okazja zagrać, nawet za niewielkie pieniądze czy wręcz za darmo. Dzisiaj dochodzi jeszcze internet. Moim zdaniem bardzo ciężko jest dzisiaj się wybić, natomiast cały czas trzeba dużo pracować nad repertuarem. Moim zdaniem jedna piosenka może odmienić życie wykonawcy. Zdarzało się tak wielokrotnie, była kiedyś grupa... Jeden Osiem L? Co prawda potem się okazało, że nie uporządkowali zbyt dobrze tej sprawy, ale gdzieś to wyszło i poznała ich cała Polska, a była to grupa, która nagrywała sobie w pokoju. Dlatego moim zdaniem należy próbować, występować, grać próby, liczyć na pomoc słuchaczy, znajomych, bo zawsze istnieje szansa.
[reklama2]
Na pewno niewielu słuchaczy wiedziało, że potrafisz grać na gitarze. Czy rozmaite partie gitarowe na twoich płytach również są nagrywane przez Ciebie?
Nie ma dużo tych partii gitarowych, przy ich realizacji korzystam z pomocy kolegów, takich jak Robert Cieślik, który nagrywał z Anią Dąbrowską i Michałem Urbaniakiem. Nie skończyłem wprawdzie szkoły muzycznej, ale przez pewien czas uczyłem się w tym kierunku, grałem kiedyś na saksofonie, instrumentach klawiszowych... Coś tam sobie grywam, nie jestem jakimś wybitnym instrumentalistą ani wokalistą, natomiast chodzi o to, żebym potrafił jakoś ten mój klimat utrzymać. Wydaje mi się, że jeżeli jest dobry sprzęt i fajna publiczność - to się po prostu udaje.
Dziękujemy za rozmowę i życzymy dalszych sukcesów w pracy twórczej.
Również dziękuję.
Autor: Tomasz Bąk
Napisz komentarz
Komentarze