Marcin Witko zastanawiał się, czy w przypadku usługi polegającej na odbiorze śmieci nie mamy w Polsce do czynienia z tzw. zmowami cenowymi. W Tomaszowie do przetargu zgłosiła się tylko jedna Firma. Może to jego zdaniem świadczyć o nieformalnym podziale rynku między kilka dużych podmiotów gospodarczych.
Prezydent odwołał się do historii. Przypomniał, że zanim gospodarkę śmieciową oddano w ręce firm prywatnych zajmowały się nią Zakłady Komunalne. Do tej praktyki chciałby w Tomaszowie powrócić. Problemem może okazać się brak własnego wysypiska śmieci. Miasto na początku tego wieku założyło nawet spółkę z udziałem zewnętrznego partnera (mimo wielu protestów społecznych), którym była firma Altvater. Jej zadaniem była budowa i obsługa wysypiska zlokalizowanego przy zjeździe na trasę S8 za Zakładami Drobiarskimi. Spółkę jednak szybko doprowadzono do upadłości a obiekt został przez syndyka sprzedany komercyjnemu podmiotowi (przy pozostawieniu obowiązku jego przyszłej rekultywacji po stronie miasta), który ściąga do nas śmieci z całej Polski.
Polecamy artykuł poniżej i przypominamy, że sytuację do której doprowadziło rządzące wcześniej miastem SLD, próbował bezskutecznie ratować ówczesny prezydent Mirosław Kukliński. Usiłował nawet zawrzeć porozumienie z okolicznymi gminami, jednak wójtowie nie byli nim za bardzo zainteresowani. Okazało się to podejście bardzo krótkowzroczne.
Polecamy: Ktoś zarobił, stracili Tomaszowianie
- Ustawa podzieliła gospodarkę odpadami na dwie części. Na zbieranie odpadów i ich przetwarzanie. Pozwolono, by wokny rynek miał wpływ na utrzymanie czystości w gminach. To było bardzo niebezpieczne posunięcie i doprowadzało do sytuacji, że w dużych miastach śmieci zalegały przez wiele tygodni. Wele samorządów w tym czasie zainwestowało w ochronę środowiska. Kupowano sprzęt, ale ustwa dopuszczała tylko rostrzygnięcia w drodze przetargów. W ten sposób niektóre samorządy musiały zwracać środki unijne, bo przegrywały zdużymi firmami europejskimi przetargi, które same organizowały - wyjaśniał Marcin Witko.
Prezydent przypomniał, że kilka lat ubiegłej kadencji poświęcił walce o RIPOK (Regionalna Instalacja Przetwarzania Odpadów Komunalnych). Przekonywał, że samo zbieranie odpadów, o ile prowadzone jest zgodnie z prawem nie jest opłacalne. Dochodowym jest natomiast ich przetwarzanie. - Dodatkowo najbliższa instalacja jest 40 kilometrów od Tomaszowa a więc mamy 100 kilometrów w obie strony. To podnosi koszty. W ubiegłej kadencji wystąpilismy do Zarządu Województwa Łódzkiego z wnioskiem o wprowadzenie zmian w wojewódzkim planie gospodarowania odpadami. Przez rok czasu nie doczekaliśmy się odpowiedzi. W międzyczasie zmianiła się ustawa. Złożyliśmy wniosek ponownie i jesteśmy na dobrej drodze - mówił.
Marcin Witko zachęcał do wyboru wariantu, w którym Rada nie poprze przygotowanej przez magistrat uchwały. Przekonywał, że jest przygotowany do wdrożenia wariantu awaryjnego.
Mimo, że wszystkie komisje wyraziły pozytywne opinie w sprawie uchwały, to została ona w głosowaniu odrzucona. W ten sposób doprowadzono do zwołania sesji nadzwyczajnej, która odbyła się tego samego dnia.
Przeczytaj: Jest szansa na RIPOK ale z zastrzeżeniami
Sesja nadzwyczajna rozpoczęła się ok. godz. 16. Robert Urbański przedstawił projekt uchwały o wprowadzeniu zmian w uchwale z 1999 roku o przekształceniu Zakładu Gospodarki Komunalnej i Mieszkaniowej w dwie jednoosobowe miejskie spółki z o.o.. Chodzi o wpisanie do uchwały, będącej podstawą działalności obecnego Zakładu Gospodarki Wodno-Kanalizacyjnej sp. z o.o. zadań z zakresu odbioru, zagospodarowaniu i unieszkodliwieniu śmieci komunalnych od mieszkańców. Zmieniana uchwwała obejmowała przekształcenie ówczesnego zakładu budżetowego w dwie spółki komunalne. Tak właśnie powstrał ZGWiK oraz Zakład Gospodarki Ciepłowniczej. Dzięki zmianom to spółka, kierowana przez Marię Chylińską przejmie na siebie gospodarkę odpadami.
- Aby Zakład Gospodarki Wodnej i Kanalizacyjnej mógł wykonywac te zadania musi pozyskać środki na zakup sprzętu. Musimy teraz jak najszybciej przystąpić do działań. Spółka ma na tę chwilę odpowiednią zdolność kredytową - mówi Robert Urbański. W czasie sesji okazało się też, że spółka od roku przygotowuje się do przejęcia nowych zadań. Mimo to czas na ich wdrożenie szacowany jest na pół roku, co związane jest z procedurami przetargowymi.
Napisz komentarz
Komentarze