Szpital.... Ileż to już napisano słów o tomaszowskiej lecznicy przy ulicy noszącej dumne imię Jana Pawła II? Zarówno tych dobrych, jak i tych złych. Oczywiście politycy zarządzający powiatem bardziej lubią te dobre, jak ognia unikają natomiast tych złych. Fora internetowe jednak tętnią tymi właśnie drugimi. Ale nie tylko internet.
Do naszej firmy przychodzą każdego dnia dziesiątki osób. Każda z nich to dla nas przede wszystkim człowiek, ale też osobna historia, osobne ludzkie nieszczęście, ludzka krzywda i żal. Łzy i ból. Każdego dnia słuchamy skarg, staramy się pomóc, ale często bezradnie rozkładamy ręce. Dzisiaj jedna zaprzyjaźniona ze mną pielęgniarka płakała przez kilka godzin a później nakrzyczała na mnie mówiąc: zrób coś z tym! Tylko co ja mam zrobić? W tym tygodniu nosiłem się z zamiarem rezygnacji z przewodniczenia komisji. Po dwóch dniach mi przeszło, ale złość pozostała.
Zacznę od samej góry. Dlaczego? Ponieważ uważam, że cały problem z tomaszowskim szpitalem leży w braku zarządzania pionowego. Powiem wprost: jeśli ktoś myśli, że szpital jest wyłącznie problemem jego Prezesa i że to tylko on odpowida za to, co się w nim dzieje, to się grubo myli. Taka sama odpowiedzialność leży po stronie Starosty, Zarządu Powiatu i radnych!. Tak, to również nasza odpowiedzialność. Tymczasem mam wrażenie, że na tym by zmieniać szpital na taki, by był naszą pozytywną wizytówką zależy tylko mnie i Piotrkowi Kagankiewiczowi. Pozostali radni mają TCZ w głębokim poważaniu. Nie wierzycie? Posłuchajcie relacji z sesji.
Zawsze chętni, by przeciąć wstęgę, kiedy kupione są nowe karetki (widzieliście te tłumy), kiedy przychodzi do decydowania i rozmowy o sprawach ważnych nagle nabierają wody w usta. Nikt nie ma nic do powiedzenia. Generalnie drugą już kadencję widzę, że główna aktywność samorządowców skupia się wyłącznie na wykonywaniu fragmentów dróg i chodników. Ludzie! Mamy ponad 100 tysięcy mieszkańców, którzy mają prawo do własciwej opieki medycznej! Ona powinna być priorytetem. Przekonacie się jak to ważne, kiedy Wasza córka, żona lub babcia trafią do szpitala i... umrą... żaden kawałek betonu na drodze do lasu życia im nie uratuje. Nie chodzi o to, żeby drogami się nie interesować, bo sam też to robię, ale nie może być to sensem i celem bycia radnym. Noż k.... nie o to przecież chodzi.
Podobnie rzecz ma się z Zarządem Powiatu. Zdjęcia, "słit focie" z Pałacu Prezydenckiego, wycieczki, pielgrzymki, festyny i inne głupoty. Poza Michałem Czechowiczem, to ja nawet nie wiem, czy inni członkowie Zarządu wiedzą, jakie oddziały są w naszym szpitalu. Cieszy tylko, że Mariusz Węgrzynowski zrozumiał potrzebę dofinansowania i dosprzętowienia placówki. Chwała mu za to. Ale sprzęt i uroczyste pokropienie go kropidłem, to jeszcze nie wszystko. Nawet najlepsze urządzenia nie zastąpią ludzkiego serca. Bo bez serca nie ma zaangażowania w pracę. Zapytajcie naszych pacjentów, jak są u nas traktowani, to pojmiecie różnice. To z jednej strony predyspozycje samych pracowników, a z drugiej wymogów, jakie stawiają szefowie i wymaganie jakiś konkretnych standardów.
Przejdźmy teraz do Prezesa, który jest następnym szczeblem tej zarządczej drabiny. W Tomaszowie Mazowieckim nawet najlepszy Prezes nie da rady. Akurat Wiesława Chudzika mimo początkowych wątpliwości oceniam nienajgorzej. Ale i on musi zderzać się z murem. Jakiego rodzaju? Politycznego - towarzyskiego. U nas zawsze ktoś kogoś ochrania, ktoś stoi za czyimiś plecami i robi sobie z nich tarczę. Nic więc dziwnego, że tajemnicą poliszynela jest, że szarą eminencją szpitala tomaszowskiego jest obecnie największy szpitalny łapówkarz. Tak sie mowi na szpitalnych korytarzach, po których spaceruje każdego dnia. Potrzebny tu jak widać nie tylko prezes ale i starosta posiadający... jaja
Tu każdy ma jakieś interesy i prowadzi jakiś dziwaczny biznes. Oddziały szpitalne ukierunkowane są na obsługę pacjentów z prywatnych gabinetów. Ludzie to widzą. Niech mi ktoś powie, w jaki sposób ma dyscyplinować pielęgniarki ordynator, o którym wszyscy wiedzą, że każdego dnia robi lewizny i potrafi się pochwalić tym, że "samo to że babcia da koperte, powoduje, że lepiej sama z siebie się poczuje". Dramat. Niedawno trafił do nas pacjent z wyłonioną stomią (do tego za chwilę jeszcze wrócę). Opowiadał, że jeden z lekarzy zdziwił się, że ma być operowany właśnie przez niego, bo człowieka nie znał. Kiedy kilka miesięcy temu poprosiłem o dane dotyczące pacjentów, by dokonać ich uszeregowania geograficznego, okazało się, że ich uzyskanie wymaga dużej ilości pracy. Cholera. No przecież to podstawowe dane o charakterze statycznym. Powinny bć dostępne od ręki w "metorgu".
Nie chodzi zresztą o samych lekarzy czy ordynatorów. Tu ktoś chce być prezesem, ktoś inny kierownikiem. Zamiast sobie to wypracować, kopie dołki. Teraz jeden z lekarzy z SOR-u, jak słyszę, domaga się usunięcia Dawida Budnego. Wcześniej inny lekarz opowiadał mi, że tamten doktor lubi o sobie opowiadać, że jest "wyrokowcem". Zresztą doktor to najprawdopodbniej jedynie narzędzie, bo stołkiem Budnego być może zainteresowany jest ktoś inny. No szok po prostu. Chcecie wiedzieć, co myślą ratownicy medyczni o wyrzuceniu Budnego? Jak macie jakiegoś znajomego poproście, by powklejał Wam trochę screenów z zamknietych grup na FB. Mnie znają, więc czasem podsyłają (przepraszam, miało to być tajemnicą).
Wcześniej ktoś wymyślił, że pozbędzie się lekarzy - konsorcjum z interny. Zgodnie z umową mieliśmy zapewnioną obsługę oddziału jeszcze przez dwa lata. Przegoniono więc dr Słomkę i jego zespół. W Tomaszowie ekipa była zła i ponoć zbyt dużo zarabiała. Za to w szpitalu klinicznym im. Barlickiego lekarze zostali przyjęci z otwartymi ramionami. Super! Komu przeszkadzała młoda ekipa z ambicjami? Może właśnie jakimś ludziom, którzy mieli w tym interes, by się zespołu pozbyć. Miałem okazję niejednokrotnie słuchać jak doktor Miłosz rozmawia z pacjentami i członkami ich rodzin na korytarzu. Daję słowo, że chciałbym na swojej drodze spotykać samych tak życzliwych ludzi.
Napisz komentarz
Komentarze