Od czego zacząć? Może od początku. Od pytania: czym jest samorząd? Znacie na nie odpowiedź? Otóż ma on swoją prawną definicję. Znajduje się ona zarówno w Konstytucji RP jak i w ustawach. Nie chcę się tu szerzej na ten temat rozpisywać, wystarczy wspomnieć, że samorząd terytorialny wykonuje zadania publiczne nie zastrzeżone przez Konstytucję lub ustawy dla organów innych władz publicznych oraz że zadania publiczne służące zaspokajaniu potrzeb wspólnoty samorządowej są wykonywane przez jednostkę samorządu terytorialnego jako zadania własne. (Konstytucja RP) . Tak więc samorząd to... My. I ma się rozumieć administracja, która pełni w stosunku do wspólnoty rolę służebną. Ustawa wskazuje na obowiązek zaspokajanie zbiorowych potrzeb wspólnoty. Wymienia też ich katalog, z tym, że w treści używa się zwrotu "w szczególności", co oznacza, że nie ma on charakteru zamkniętego. Aczkolwiek samorządowa administracja może działać jedynie w granicy prawa dozwolonego. Oczywiście część z wymienionych usług musi być realizowana przez specjalne jednostki organizacyjne tworzone w formie zakładów budżetowych lub... spółek. I takie właśnie spółki zostały u nas utworzone. Warto im się przyjrzeć z punktu widzenia ich funkcjonalności, bo jak już napisałem: spółka spółce nie jest równa.
Temat co prawda ma dotyczyć spółek miejskich ale nie byłbym sobą, gdybym nie zaczął od jedynej spółki, należącej do Powiatu Tomaszowskiego. Jest ona idealnym, żeby nie powiedzieć wzorcowym, przykładem służebnej roli, jaką powinien taki podmiot wobec mieszkańców wypełniać. Mowa oczywiście o Tomaszowskim Centrum Zdrowia sp. z o.o. Niedawno miałem możliwość zapoznać się z protokołami z posiedzeń Rady Nadzorczej, z ubiegłej kadencji samorządowej. Przyznam, że mocno mnie one rozczarowały. Nie dość, że część z nich (bez pandemii) odbywała się w trybie korespondencyjnym, to nie mogłem oprzeć się wrażeniu, że osoby w niej zasiadające kompletnie nie rozumieją celu jej istnienia.
A celem bynajmniej nie jest wypracowywanie zysków (choć zapewne są one mile widziane) ale ratowanie życia i zdrowia ludzkiego. Dyskusje o wskaźnikach finansowych, takie jak mają miejsce w przypadku stricte komercyjnych podmiotów, są tu zwyczajnie nie na miejscu. Chce ktoś powiedzieć, że nie będziemy komuś ratować życia z uwagi na możliwość wygenerowania straty w spółce, lub obniżenia wskaźnika rentowności (ROS)? Już sam taki sposób myślenia niesie ryzyko generowania szkód o charakterze społecznym.
Tak więc zabrakło mi w tych wszystkich protokołach tego, co najważniejsze... pacjentów. Nie dyskutowano o dzialalności podstawowej, ilości reoperacji i wykonywanych zabiegów i możliwoości rozszerzeenia oferty. Przecież zasiadali w nich ludzie (przynajmniej niektórzy) jak Arkadiusz Gajewski, wiele lat konsumujący samorządowe konfitury, którzy powini rozumieć ten podstawowy aksjomat samorządności. Może przypomnijmy: zaspokajanie zbiorowych potrzeb wspólnoty. W tym przypadku zapewnienie bezpieczeństwa zdrowotnego członkó wspólnoty samorządowej, jaką jest powiat. Co oznacza nie tylko gotowość do działania ale także jakość świadczonej usługi. Za trudne? Wcale nie.
Przy okazji, TCZ to też doskonały przykład na to, że dodatni wynik finansowy nie zawsze wystarcza, do prawidłowego funkcjonowania spółki. To z jednej strony wycena usług przez Ministerstwo i stosunkowo sztywne ryczałty, z drugiej konieczność ponoszenia wysokich nakładów inwestycjnych. Bez udziału właściciela, czyli samorządu byłyby one niemożliwe. Nakłady w jakimś stopniu mogłyby być skompensowane działalnością komercyjną. Tyle, że i tu jest problem, bo stanowiłaby ona konkurencję dla prywatnych gabinetów lekarskich.
Pora zająć się miastem. Funkcjonuje tu kilka spółek. Niektóre z nich (przynajmniej jedna) kompletnie miastu niepotrzebne. Taka jest moja opinia. Działacze sportowi prawie dwa lata temu wymogli na mieście powołanie spółki akcyjnej pn. Lechia SA. Jej zadaniem było prowadzenie seniorskich (zawodowych) drużyn: piłkarskiej i siatkarskiej. Prezydent się zgodził, bo obu drużynom groziły spadki do niższych klas rozgrywkowych. Efektem jest strata finansowa, której wielkości wciąż nie poznaliśmy. Pomijając aspekty "promocyjne" sportu (które w III lidzej piłkarskiej sa raczej wątpliwe) należy zadać pytanie, czy aby na pewno finansowanie tego rodzaju działalności komercyjnej stanowi: zaspokajanie zbiorowych potrzeb mieszkańców? Moim zdaniem nie. Ponadto rodzi liczne konflikty. Dlaczego bowiem finansować piłkarzy i siatkarzy, ale drużyny kajakarzy już na przykład nie. A może ekipę tomaszowskich piłkarek?
Skoro jest to biznes, to powinien funkcjonować na zasadach komercyjnych i opierać się na pozyskiwaniu sponsorów. Ich brak jest wymownym świadectwem tego, że walor promocyjny jest tu po prostu... żaden. Nie może być tak, że ten czy inny biznesem najpierw stworzy sobie kosztowną zabawkę, a kiedy się nią znudzi, porzuci ją na środku ulicy krzycząc: posprzątajcie. A jak nie, to zwoływać będzie dziennikarzy i opowiadać, jaki bałagan jest na miejskim podwórku.
Co innego ze szkoleniem dzieci i młodzieży. Tutaj miasto rzeczywiście inwestować. Tyle, że nie w spółkę ale... w sport szkolny. Tutaj podkreślę dosyć ważną różnicę w podejściu. Wyobraźmy sobie, że mamy spółkę prawa handlowego szkolącą dzieci w różnych dyscyplinach sportowych. Rodzice płacą składki ale nie są one wystarczające, więc pojawia się strata. i ujemny wynik finansowy. Ktoś go musi pokryć. Czym się różni pokrycie strat w spółce od dotacji dla stowarzyszenia, jeśli źródło powstałych kosztów jest dokładnie to samo? Kończąc temat tej spółki powiem, że gdybym był na miejscu Prezydenta w sposób bezwzględny zgłosiłbym jej upadłość. Ze wszystkimi tego pożytkami i konsekwencjami. Rozumiem motywację Prezydenta dotyczącą wierzycieli. Mieli oni prawo czuć się bezpiecznie z uwagi na fakt, że świadczyli usługi na rzecz podmiotu publicznego. Okazało się, że bezpieczeństwo ma charakter iluzoryczny.
Kolejną spółką jest TCS, czyli Tomaszowskie Centrum Sportu, Zajmuje się głównie zarządzaniem częścią samorządowego majątku. Co ważne ten majątek generuje określone koszty związane z jego utrzymaniem. Największe chyba Arena Lodowa, która jest tomaszowskim "okrętem flagowym", obiektem najbardziej ropoznawalnym w całej Polsce i chyba ne tylko. Tutaj możemy mówić już o walorze promocyjnym i tzw. ekwiwalencie reklamowym. Większość "bombelków" tego pojęcia nie rozumie, więc najkrócej jak mogę wyjaśniam, że jest to pewien przelicznik, dzięki któremu możemy oszacować wartość reklamową emisji telewizyjnych, radiowych i prasowych. Za trudne? Chyba nie.
Wszystkie związane z utrzymaniem obiektów koszty musimy i tak pokrywać. Spółka ma jednak mozliwość przynajmniej częściowego ich zrekompensowania poprzez usługi o charakterze komercyjnym. Na przykład poprzez wynajem. Oczywiście można dyskutować nad celowością budowy tego czy innego obiektu. Robią to radni opozycyjni (zapominając, że kilka lat wcześnniej sami chcieli taki obiekt jak Arena Lodowa budować) . Nie należy zapominać jednak, że mamy do czynienia z obiektami uzyteczności publicznej. Ich utrzymanie zawsze kosztuje i nie ma róznicy czy jest to hala sportowa czy park miejski. To nie jest jakiś tomaszowski wyjątek. Takie same pronlemy ma Łódź ze spółką MAKIS (Miejska Arena Kultury i Sportu). Tam transfery finansowe zdecydowanie przewyższają tomaszowskie. Z tym, że Łódź ma większe możliwości zarabiania na swoich obiektach. Żebym nie zapomniał. Jest jeszcze jedna różnica. Arena Lodowa dostępna jest na co dzień dla wszystkich mieszkańców miasta i regionu, Atlas Arena chyba niekoniecznie.
Oceniając działalność spółek trzeba mieć właśnie to na względzie. Użyteczność i zdolność zaspokajania zbiorowych potrzeb.
Miejski Zakład Komunikacyjny, to spółka utworzona stosunkowo niedawno. Wcześniej działała, jako zakład budżetowy. Zarówno jedna, jak i druga forma ma swoje plusy i minusy, ale nie o nich chce pisać, bo kluczem do rozważań są magiczne słowa, które wskazałem na początku. O zyskach i stratach w przypadku MZK trudno jest znowu dyskutować. Słyszym co jakiś czas o stratach kosztach itp. sprawach. Prawda jest taka, że miasto dopłaca do tzw. wozokilometra od wielu lat, Teraz te dopłaty są po prostu większe. Dlaczego? Ponieważ wprowadzono kilka lat temu bezpłatną komunikację. Celem było ograniczenie liczby samochodów osobowych w mieście i poprawienie jakości powietrza pzez ograniczenie niskiej emisji. Faktycznie liczba pasażerów znacząco wzrosła. Zaledwie wciągu dwóch lat z 2.405.356 do 5.997.936 osób. I to po zmianie liczby linii. Widać, że w MZK zbiorowa potrzeba ma wielomilionowy wymiar
Można się przyglądać także strukturze kosztów, ale na wynik finansowy ma wpływ także odpis amortyzacyjny od zakupu nowych autobusów. Opozycyjni w stosunku do Prezydenta radni często podnoszą problem kosztów w spółce i ujemnego wyniku finansowego. Trudno to nazwać inaczej niż hipokryzją. Dlaczego? Ponieważ nie da się zjeść ciastka i mieć ciastka. Jedynym realnym sposobem na poprawę rentowności MZK jest rezygnacja z darmowych przejazdów. Po zakończeniu tzw. okresu trwałości projektu jest to możliwe. Radni więc chcąc poprawić rentowność spółki powinni złożyć wniosek o likwidację ulg. Nic prostszego. Tyle, że pomysł w dobie wszechobecnego socjalizmu może okazać się nie popularny. Innym sposobem mogłoby być podniesienie opłat w strefie płatnego parkowania. Ale i tu mógłby być problem. Zamiast tego spółka próbuje sobie radzić świadcząc inne usługi komercyjne a teraz budując stację benzynową.
Kolejna spółka to Zakład Gospodarki Ciepłowniczej. Jak sama nazwa wskazuje zaopatruje w ciepło kilkadziesiąt procent mieszkanców Tomaszowa Mazowieckiego. Podstawowym problemem tej spółki jest fakt, że jest wykorzystanie węgla i tzw. opłaty emisyjne. Mają one wpływ i na rentowność spółki i na ceny dostarczanego do naszych domostw ciepła. W dodatku nie można ich kształtować dowolnie. Każda zmiana wymaga akceptacji URE. Usługa spółki ja bezpośredni wpływ na budżety domowe każdej rodziny. Wystarczy przejrzeć własne rachunki i zobaczyć jaki jest udział ciepła w wydatkach na mieszkanie. Każda podwyżka odczuwana jest w naszych portfelach w sposób bardzo bezpośredni. Trzeba o tym pamiętać, kiedy podejmuje się dyskusje o miejskich spółkach.
Podobnie rzecz ma się z Zakładem Gospodarki Wodno Kanalizacyjnej. Z tym jednak zastrzeżeniem (pomijam całkowicie nowy segment działalności, a więc odbiór śmieci) że cena doprowadzonej do mieszkań wody dyktowana jest przez właściciela wodociągu a więc miasto Łódź.
Na koniec zostawiłem TTBS. To najtrudniejsza do prowadzenia spółka miejska. Przyznam, że miałem sporo wątpliwości, kiedy obejmowała ją Pani Wacława Bąk. Okazuje się, że jednak jakoś działa i strat nie przynosi a wręcz przeciwnie wykazuje zyski i to mimo dużego grona kłopotliwych i nie płacących czynszów lokatorów. Udaje się też prowadzić jakieś mniejsze i większe inwestycje (na powiedzmy sobie to wprost: mocno zdekapitalizowanym majątku). Nawet jeśli Prezes pedagogizacja miejskich radnych nie za bardzo wychodzi (wszak nie każdego klasowego chuligana udaje się ucywilizować bez solidnego klapsa) , to z lokatorami chyba idzie jej nie najgorzej.
Na zakończenie chciałbym pozdrowić panią Małgorzatę i mam nadzieję, że chociaż trochę objaśniłem jej mechanizm działania samorządowych podmiotów prawa handlowego i że uda się z tych kilkudziesięciu zdań wyłuskać relację pomiędzy prawem regulującym stosunki gospodarcze a tym które obejmuje sfere szeroko rozumianych finansów publicznych.
Napisz komentarz
Komentarze