Chyba nikt nie ma wątpliwości, że mamy do czynienia z sytuacją wybitnie kryzysową. Sesje Rady Powiatu odbywają się od kilku miesięcy w trybie zdalnym (pozdrawiam urzędniczych gangsterów z ZUS – śledzą mnie, więc wiedza o co chodzi) w dodatku często jako sesje nadzwyczajne z ograniczonym zakresem tematycznym. Pół godzinki, "głosowanko" i można wrócić przed telewizor. Wydawałoby się oczywiste, że pierwsza sesja jesienią, powinna zawierać w programie podstawą informację o sytuacji epidemicznej, przygotowaniach szpitala, potrzebach. Nic bardziej mylnego. Tego punku wcale nie uwzględniono. Szok i niedowierzanie.
Zapowiedziałem więc, że złożę wniosek o rozszerzenie porządku obrad w tym zakresie. Przy okazji wyszło nam coś kompletnie dziwacznego, żeby nie powiedzieć: bezrozumnego. Zaproponowałem, aby Prezes Wiesław Chodzik miał możliwość zaprezentować tematykę na początku obrad. Najważniejszy z tematów, jakim mieliśmy się zajmować. Starosta z radnymi PiS i PO postanowili uprzeć się, by punkt ten umieścić na końcu sesji. Z czymś równie absurdalnym się dawno nie spotykałem. Zresztą, jak już doszło do dyskusji to braliśmy w niej udział we dwóch, z Piotrem Kagankiewiczem.
Takie właśnie jest podejście „elit” rządzących do ochrony zdrowia w naszym powiecie. To przesunięcie punktu na koniec urasta więc do rangi symbolu. Zresztą nie tylko to, bo Zarząd Powiatu na każdej sesji ma obowiązek przedstawiać sprawozdanie ze swojej działalności w okresie między sesjami. W tym sprawozdaniach (może przejrzałem je niezbyt dokładanie) nie znajdziemy ani słowa o szpitalu i pandemii.
Nieco zabawniej to ujmując, w poniedziałek jeden z członków Zarządu Powiatu zapytany przeze mnie kiedy był ostatni raz w szpitalu, odpowiedział, że w piątek. Zapytałem więc jaka jest jego opinia na temat przygotowań do przyjęcia pacjentów zarażonych SAR Cov-2 stwierdził, że nie wie, bo był tylko na badaniu krwi.
Chyba jednak wcale to nie jest śmieszne. Co innego mówi zarząd szpitala, co innego zarząd powiatu, a co innego pracownicy. A ja, mimo epidemii do TCZ zaglądam codziennie. To, czego się nasłucham od ludzi, często nie daje się powtórzyć. Słyszymy, że szpital jest przygotowany na przyjęcie chorych. A ja pytam, czy aby na pewno? Pracownicy twierdzą, że strefy czyste mieszają się z brudnymi, że nie wykonano żadnych zabezpieczeń, przez co funkcjonują w nieustannym stanie poczucia zagrożenia.
Doktor Dębiec próbował przez miniony weekend stworzyć na neurologii tzw. strefę czystą. Chodziło o to, by pacjentom neurologicznym i kardiologicznym, których życie jest zagrożone zapewnić właściwą opiekę. Lekarki z neurologii zapewniają, że mimo obaw nie opuszczą swoich pacjentów. Jestem pełen podziwu. Byłem na oddziale w piątek, sobotę i niedzielę. Personel uwijał się jak w ukropie. Przewożono m.in. pacjentów między oddziałami.
To, na co skarżą się najbardziej, to brak śluz, zabezpieczenia osobistego itd. Brak też szkoleń i jasnych procedur. Każdy radzi sobie sam. Czytałem w sobotę zarządzenia wydawane dla pracowników. Niewiele tak naprawdę z nich wynika, poza tym, że mają sobie radzić właśnie sami. Mieliśmy ponad pół roku. I niestety zostało ono zmarnowane. Mówi się, że na te chwilę charakter oddziałów obserwacyjno zakaźnych mają: interna, neurologia, psychiatria i oddział zakaźny. To nieprawda. TCZ zgłosił do wojewody także łóżka na innych oddziałach. Wypisano także pacjentów z oddziału rehabilitacji. Znaczy to, że poza chirurgią i ortopedią cały obiekt ma charakter szpitala „covidowskiego”.
W kwietniu namawiałem do remontu kompleksowego psychiatrii orz neurologii. Za ten pierwszy oddział wzięto się dopiero w ostatnich kilkunastu dniach, po moich pismach i interwencjach. Trzech pracowników pracowało tam niemalże non stop. W sobotę i w niedzielę również. Za tak zwaną najniższą krajową (to nie żart). Tyle, że oddział ten do systemu, jako przyjmujących chorych z korona wirusem wpisany został już ponad tydzień temu.
Ludzie Ci odwalili kawał dobrej roboty, ale wszystko, co zrobili, wiosną będziemy skuwać i robić na nowo. Dlaczego? Bo to, co udało się zrobić w tak szybkim dwutygodniowym tempie, to zaledwie adaptacja pomieszczeń, by można w nich umieszczać chorych. To prowizorka niczym szpital polowy. Nadal jest to oddział do kompleksowego remontu. Gdyby ktoś tym sprawnie zarządzał i nadzorował mielibyśmy odizolowanych od innych budynków szpital zakaźny na 60-80 łóżek. I to by wystarczyło. Do tego w sytuacji krytycznej w rezerwie pozostawałaby neurologia. Na pozostałych wystarczyło stworzyć izolatki dla szczególnych przypadków.
Czemu nie skorzystano z ustawy covidowskiej, która wyłącza czasochłonne procedury przetargowe? Prezes Wiesław Chudzik wyjaśniał, że prawnicy przekonywali go, że ustawa nie obejmuje robót budowlanych. To nieprawda, ale jeśli rzeczywiście taką opinię mieli prawnicy to należy jak najszybciej się ich pozbyć i wystąpić w stosunku do nich z roszczeniem odszkodowawczym...
To jednak nie powinien być problem Prezesa Tomaszowskiego Centrum Zdrowia. Zabrakło rzetelnego wsparcia ze strony Starostwa.
Tak to wygląda, ale na dzień dzisiejszy nie to jest największym problemem. Wojewoda wyznaczając u nas tak dużą liczbę miejsc dla chorych (dwukrotnie większa niż w nowoczesnym szpitalu w Radomsku) zapomniał, że niektóre z oddziałów obsługują 4 powiaty. Mamy przecież leczyć ludzi. Co zrobić z pacjentem niezarażonym, który dostanie udaru? Słyszymy, że trafi do innego ośrodka. Pytam więc: którego? Piotrków zamknięty. Łódzkie szpitale pękają w szwach. Szpital im Kopernika już w piątek chciał do nas przewieźć 60 osób. Według oświadczenia widniejącego na stronach TCZ nikt nie wie co zrobić z chorymi.
Do tego dochodzi brak pielęgniarek i lekarzy. Nie wiem ilu brakuje obecnie, ile jest na zwolnieniach a ile na kwarantannie. Okazuje się, że brakuje w tym zakresie danych. Byłem w szoku jak usłyszałem, że pielęgniarki i salowe ktoś wysyła do wynoszenia gruzu z terenu budowy. Oczywiście dając przy tym alternatywę wypowiedzenia z pracy, czy też nie przedłużenia umowy. I one to faktycznie robią. Noszą ten gruz. Do tego szorują podłogi, ściany i co się tylko da. To olbrzymi wysiłek i dramat tych ludzi. A przecież nie taka jest rola tych kobiet.
Dramatyczna jest także sytuacja chorych. Z samego miasta w mamy informację nasilających się zgonach. 26 marca zmarło w Tomaszowie 18 osób. To wielokrotnie więcej niż ich dotychczasowa średnia tygodniowa liczba. Ludzie umierają, a nie ma kto przeprowadzić diagnostyki, bo technicy i laborantki są kwarantannach lub chorują. Na OIOMie leża nie niedołężni starcy ale całkiem młodzi ludzie. Dzisiaj więc nie covid zaczyna być problemem.
Pojawiają się więc liczne pytania. Czy organizację epidemiczną placówki konsultowano z kimś, kto szpitale tego rodzaju (chociażby te jednoimienne) tworzył? Czy wojewoda udzielił w tym zakresie jakiegoś wsparcia? Czy przed podjęciem decyzji Tobiasz Bocheński przysłał tu kogoś fachowego, kto przeanalizowałby warunki techniczno – lokalowe do tworzenia oddziałów? Odpowiedź na każde z tych pytań jest taka sama.
Więcej na ten temat wkrótce w materiale filmowym
Napisz komentarz
Komentarze