Już blisko rok temu radni radni powiatu tomaszowskiego, w tym ja sam, próbowaliśmy dowiedzieć się ilu Starostwo zatrudnia prawników. Docierały do nas informacje o dziwnych liczbach i "cichociemnych" przemykających raz w miesiącu korytarzami, o tym, że zorganizowano do ich obsługi specjalny sekretariat, no i oczywiście o niebotycznych uposażeniach. Równocześnie nasza uwagę zaczął zwracać niski poziom prezentowanych kompetencji. Szczególnie kompromitujące wypowiedzi "prawnicze" zdarzało nam się usłyszeć w czasie obrad sesji, kiedy potrzebna jest rzeczowa opinia w konkretnej sprawie, pojawiał się nie tyle niezrozumiały, co kompletnie pozbawiony treści bełkot. To już nie tylko budziło zaskoczenie i litość ale przede wszystkim zażenowanie i przerażenie. Mam pewną swoją teorię na ten temat ale o niej może na sam koniec w formie konkluzji.
Różnego rodzaju "kwiatki" i "kwiatuszki" zaczęły pojawiać się coraz częściej. Temat więc powrócić musiał. Kilka tygodni temu, jakiś powiatowy PiS-owski "geniusz" radośnie interpretujący prawo, tak jak mu wygodnie postanowił nękać radnych pismami, wymuszającymi na nich składanie oświadczeń, do których składania w żadnej mierze nie są zobowiązani. Mniejsza o to w jakiej sprawie, bo do tematu wrócę w innym tekście. Najważniejsze jednak jest to, że pomysł był niczym innym jak "bolszewicką" próbą wywierania presji na samorządowców oraz gromadzenia danych w sposób naruszający zasady RODO. W dodatku danych na temat bliższych i dalszych członków rodzin radnych.
Ma się rozumieć, by tę próbę w jakiś sposób "uracjonalizować" razem z żądaniem złożenia oświadczenia wysłano opinię prawną, przygotowaną przez jednego z prawników. Jej treść i forma zmuszały po prostu do płaczu. Zero jakiegokolwiek profesjonalizmu. Opinia stanowiła żywcem skopiowane fragmenty rozporządzenia, które... nijak miały się do faktycznego stanu prawnego , ustaw samorządowych , pracy radnych itd. Czytając ją miało się wrażenie, że ktoś to klecił "w odmiennym stanie świadomości. W dodatku na czyjeś zlecenie, o którym wiedział, że nie jest zbyt mądre. Oczywiście chyba jako jedyny zwróciłem uwagę na absurdalność żądań. Poprosiłem więc o kolejną opinię prawną w tej samej sprawie.
Po kilku dniach ją otrzymałem i... ku mojemu zaskoczeniu... nie różniła się od poprzedniej. Była niemalże tożsama. Znowu dominowała kombinacja klawiszy Ctrl+C - Ctrl+V.
Niezmiernie ważny w tym przypadku jest nie tylko brak profesjonalizmu ale przede wszystkim stosunek do wykonywanej pracy. Prawnicy przyzwyczaili się (to moja zapowiedziana konkluzja), że na co dzień, mają do czynienia z mało rozgarniętymi członkami zarządu powiatu, którym wciska się każdą "ciemnotę" i w ten sam sposób traktują też pozostałych samorządowców (w sumie to może nawet trudno im się tak naprawdę dziwić).
Nie pozostawało nic innego, jak poprosić o opinię raz jeszcze. Ku mojemu zaskoczeniu okazało się, że znajdzie się w Powiecie prawnik, który się jednak przyłoży do pracy i odpowie z sensem. Potrwało to kilka tygodni, ale się udało. W mojej ocenie prawnej oczywiście miałem rację. Zmuszanie radnych do składania oświadczeń miało charakter, bezprawny. Czyli się udało. Pytanie oczywiście pozostaje otwarte: skoro jeden dał sobie radę, to po co zatrudniać aż 9?
Kwestie etyczne dotyczące zatrudniania (jak dla mnie fikcyjnego) różnego rodzaju współpracowników posłów, asystentów, pracowników ich biur poselskich itd. pozostawiam w ocenie moich czytelników.
Napisz komentarz
Komentarze