Również i mnie się udzieliło uczucie dumy z potomka ale … ale do czasu. Rozwijający się mój alkoholizm coraz bardziej stawał się kosztowny, coraz częściej popadałem w długi, coraz częściej miałem z braku pieniędzy problem z ich uregulowaniem, więc do głowy przyszedł pomysł wynoszenia rzeczy cennych. Moja perfidia wobec syna, podłość, na tym polegała, że wynosząc z domu muzyczny skarb, spieniężając go za grosze, ratowałem reputację nadwątloną długami, a synowi robiłem karczemną awanturę, - "Zapraszasz do domu koleżanki i kolegów a Ci wynoszą ojcowską darowiznę".
Tak rzadko związki uczuciowe czynnych alkoholików kończą się pomyślnie, że należy uważać je za zbyt ryzykowne. Kiedy moje dzieci były w wieku przedszkolnym czy wczesnoszkolnym często chodziłem z nimi do kina w niedzielne przedpołudnie, choć nie w każdą niedzielę, na tzw. Poranek. Obok kina, w okresie wiosennym, letnim, istniał piwny taras, z którego po zaprowadzeniu dzieci na kinowy seans, korzystałem.
Bywały przypadki, dwa a może trzy razy, że po wyjściu z kina moimi dziećmi, ktoś obcy musiał się zaopiekować odprowadzając je do domu, a mieszkałem około 3 km (dojazd komunikacją MZK) od budynku kina. Moja bezmyślność a właściwie bezsilność wobec alkoholu i niemoc kierowania własnym życiem, nie znała granic. A przecież kochałem bardzo swoje dzieci, a opisane piwne nadużycia zabierające mi pamięć i nieodpowiedzialność, nie wynikała z wcześniej zamierzonego zaniedbywania swoich ojcowskich obowiązków a przede wszystkim z postępu rozwijania się choroby alkoholowej.
Kiedy dziś piszę o tych ojcowskich, delikatnie mówiąc, wykroczeniach, dreszcze na wskroś przeszywają moje ciało. Dziękuję Bogu, że pomimo faktów obłędnych przedstawionych w tej publikacji, nie doprowadził do rodzinnej tragedii, że ochronił mój dom, moją rodzinę, dzieci, przed najgorszym, biologiczną czy śmiercią egzystencjonalną.
Żaden człowiek nie jest przez swoich przyjaciół wystawiony na większą pokusę, niż alkoholik
Pracowałem w moim mieście jako Kierownik Magazynów (przedsiębiorstwo budowlane) a moja administracyjna, podstawowa jednostka znajdowała się ponad 100 km od miejsca zamieszkania i pracy. Każdego, ostatniego dnia miesiąca byłem zobligowany z magazynową dokumentacją jechać do „mojej księgowej” w celu uzgodnienia kartotek materiałów niezabudowanych a przez kierowników budów pobranych. Operacja ta była niezbędną, gdyż była warunkiem wypłacenia premii kadrze kierowniczej (kierownicy budów, mistrzowie odcinków, brygadziści).
Napisz komentarz
Komentarze