Przyznam również, że z wieloma kolegami ze WSPÓLNOTY, którzy „wpadli w warsztatowe sidła” straciłem przysłowiowy język w relacjach niezbędnych, w tzw. mityngowych kuluarach, przyjacielskich spotkaniach. Nie chciałbym już wdrożone w aaowskie sugestie, programy, nowe aktywa - „rozbudowanych przemian”, „stosowanie nowoczesności”, „postępu tak rozumianego”, „nadgorliwego pomagactwa a nie niesienie posłania” - ingerować w PROCES zdrowienia, trzeźwienia. Chcę wyrazić swoje zakłopotanie i obawy o „czystość” i przetrwanie AA zgodnie z zachowaniem wspólnotowych zasad i tradycji. Myślę, tu zacytuję aaowską świętość:
„Jestem odpowiedzialny. Gdy ktokolwiek i gdzie gdziekolwiek potrzebuje pomocy chcę, aby napotkał wyciągniętą ku niemu pomocną dłoń AA. I za to JESTEM ODPOWIEDZIALNY”,
Bardzo ważna w AA wymieniona setnencja dzięki której WSPÓLNOTA przetrwała ponad 85 lat i trwać będzie „do końca świata i dzień dłużej” jest źle rozumiana, interpretowana, wdrażana w życie. Nie ma w AA niesienia posłania przez tak zwaną, fizyczną interwencję (wciskanie „pomocnej dłoni AA” w dłoń drugą, osobie będącej w potrzebie) a raczej powinna być „wyciągnięta dłoń AA” czekająca na podanie dłoni i jej uścisk przez osobę w potrzebie. Drobny ale jak ważny szczegół w ATRAKCYJNOŚCI przekazywania, przesłania zapisu „Jestem odpowiedzialny” osobie ciągle jeszcze pijącej i niewyobrażalnie zakłamanej.
I .... i zawsze muszę pamiętać o tym, jak ciotka MELA (w/g Hamiltona) z wielkiej miłości zagłaskała swojego kota ... na śmierć.
Napisz komentarz
Komentarze